Betowała strzalka14 :*
Już dawno minął czas, kiedy Tony spoglądał na zegarek. W głowie miał tylko pierwiastki i gotowe wzory. Łączenia, styki i materiały, których powinien użyć do konstruowania. Przed jego oczami widniał hologramowy schemat nowej zbroi, nad którą pracował. Z tym, że coś mu w niej nie pasowało. Z jakiegoś powodu prawa rękawica nie działała tak, jak powinna. Tak jakby gdzieś powstawało sprzężenie zwrotne. Nie wiedział tylko, w którym miejscu i z całych sił starał się namierzyć błąd. Wytężał i tak już przemęczony wzrok, nie mógł jednak zrozumieć, w którym miejscu znajdował się defekt.
Tony ziewnął szeroko i przetarł brudną dłonią zaczerwienione oczy. Nie odrywając się od schematu, po omacku poszukał wolną ręką kawy, po czym mruknął pod nosem przekleństwo, gdy znaleziony kubek okazał się być pusty.
- Tatusiu. - Stark odwrócił się momentalnie na dźwięk głosu synka. Peter stał dwa kroki za nim, ubrany w swoją ulubioną czerwono-niebieską piżamkę w pajęczynę. Trzylatek trzymał w swoich malutkich rączkach do połowy pełen kubek kakao - sądząc po cudownym zapachu, który sprawił, że żołądek Tony'ego zaburczał głośno, przypominając o sobie i o tym, że Stark ostatni posiłek spożywał wiele godzin temu.
- Proszę, tatusiu - powiedział Peter z uśmiechem, co spowodowało, że Tony całkiem się rozczulił. Jego synek był taki kochany i mądry.
Kakao było wyśmienite, ale wszystko zapewne się takie zdawało po kilkunastogodzinnej głodówce. Niestety było letnie, ale Tony nie zamierzał narzekać. Zresztą nawet by wolał, żeby jego mały synek trzymał się z daleka od gorących rzeczy.
- Mmm... Pyszne, dziękuję - powiedział, sprawiając tym, że na buzi Petera pojawił się szeroki, szczerbaty uśmiech.
- Proszę bardzo. Tatusiu?
- Tak? - zapytał Tony, na powrót zagłębiony w schemacie.
- Tatusiu? - Peter pociągnął go kilkakrotnie za kraniec koszulki.
- Tak? - powtórzył, spoglądając z powrotem na synka. Malec wpatrywał się w niego swoimi dużymi, brązowymi, błyszczącymi oczkami, na których widok coś zakuło w sercu Tony'ego, tuż obok reaktora. Miał nadzieję, że to nie zwarcie.
- Chodź spać, tatusiu.
I jak miał odmówić takiej prośbie, gdy syn patrzył na niego tym słodkim wzrokiem w stylu kopniętego szczeniaczka, wzrokiem... Żywcem wziętym od Steve'a.
Jego mąż to była jednak podstępna bestia. Żeby uczyć czegoś takiego ich malutkiego, niewinnego syna i później napuszczać go na niego? Przebiegły drań.
Tony pozwolił się zaciągnąć synowi w stronę wind, w głowie już planując zemstę na mężu.
Już dawno minął czas, kiedy Tony spoglądał na zegarek. W głowie miał tylko pierwiastki i gotowe wzory. Łączenia, styki i materiały, których powinien użyć do konstruowania. Przed jego oczami widniał hologramowy schemat nowej zbroi, nad którą pracował. Z tym, że coś mu w niej nie pasowało. Z jakiegoś powodu prawa rękawica nie działała tak, jak powinna. Tak jakby gdzieś powstawało sprzężenie zwrotne. Nie wiedział tylko, w którym miejscu i z całych sił starał się namierzyć błąd. Wytężał i tak już przemęczony wzrok, nie mógł jednak zrozumieć, w którym miejscu znajdował się defekt.
Tony ziewnął szeroko i przetarł brudną dłonią zaczerwienione oczy. Nie odrywając się od schematu, po omacku poszukał wolną ręką kawy, po czym mruknął pod nosem przekleństwo, gdy znaleziony kubek okazał się być pusty.
- Tatusiu. - Stark odwrócił się momentalnie na dźwięk głosu synka. Peter stał dwa kroki za nim, ubrany w swoją ulubioną czerwono-niebieską piżamkę w pajęczynę. Trzylatek trzymał w swoich malutkich rączkach do połowy pełen kubek kakao - sądząc po cudownym zapachu, który sprawił, że żołądek Tony'ego zaburczał głośno, przypominając o sobie i o tym, że Stark ostatni posiłek spożywał wiele godzin temu.
- Proszę, tatusiu - powiedział Peter z uśmiechem, co spowodowało, że Tony całkiem się rozczulił. Jego synek był taki kochany i mądry.
Kakao było wyśmienite, ale wszystko zapewne się takie zdawało po kilkunastogodzinnej głodówce. Niestety było letnie, ale Tony nie zamierzał narzekać. Zresztą nawet by wolał, żeby jego mały synek trzymał się z daleka od gorących rzeczy.
- Mmm... Pyszne, dziękuję - powiedział, sprawiając tym, że na buzi Petera pojawił się szeroki, szczerbaty uśmiech.
- Proszę bardzo. Tatusiu?
- Tak? - zapytał Tony, na powrót zagłębiony w schemacie.
- Tatusiu? - Peter pociągnął go kilkakrotnie za kraniec koszulki.
- Tak? - powtórzył, spoglądając z powrotem na synka. Malec wpatrywał się w niego swoimi dużymi, brązowymi, błyszczącymi oczkami, na których widok coś zakuło w sercu Tony'ego, tuż obok reaktora. Miał nadzieję, że to nie zwarcie.
- Chodź spać, tatusiu.
I jak miał odmówić takiej prośbie, gdy syn patrzył na niego tym słodkim wzrokiem w stylu kopniętego szczeniaczka, wzrokiem... Żywcem wziętym od Steve'a.
Jego mąż to była jednak podstępna bestia. Żeby uczyć czegoś takiego ich malutkiego, niewinnego syna i później napuszczać go na niego? Przebiegły drań.
Tony pozwolił się zaciągnąć synowi w stronę wind, w głowie już planując zemstę na mężu.