Michael siedział znudzony na ławce w parku, patrząc jak jego młodsze rodzeństwo bawi się na placu zabaw wraz z innymi dziećmi z ich osiedla. Koniuszek jego jasnego ogona podrygiwał rytmicznie na jego udach, w takt niesłyszalnej melodii.
- Ja… Um…Mogę… mogę się przysiąść? – spojrzał w stronę głosu. Koło niego stał młody, zawstydzony omega. Jego policzki zabawione były ciemnym rumieńcem, z pomiędzy krótkich, rudoblond włosów wystawały lisie uszka, które położone były płasko, a długi, puchaty ogon zawinięty był wokół ściśniętych razem nóg. Chłopak był naprawdę słodki i nie wyglądał na więcej niż osiemnaście, dziewiętnaście lat.
- Ja przepraszam. Lepiej już pójdę.
- Siadaj. – Michael zaprzeczył szybko ruchem głowy i przesunął się, robiąc omedze miejsce. – Przepraszam, po prostu się zagapiłem. – na jego słowa twarz chłopaka przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, który mógł konkurować z tym, pojawiającym się na jego własnych uszach i policzkach po tym, jak zdał sobie sprawę, że otwarcie się przyznał do gapienia się na omegę.
- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Nie to, żeby nie było się na co patrzeć. Po prostu mnie zaskoczyłeś i dlatego na ciebie spojrzałem. Na każdego bym spojrzał. Ale nie, że w taki sposób. Bo jesteś naprawdę ładny i słodki i bardzo mi się podobasz. – omega zachichotał, zakrywając usta dłonią. – Wybacz, chyba będzie lepiej jak się zamknę. – miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
- Mam na imię Dean. – chłopak wyciągnął przed siebie dłoń. - Jestem starszym bratem Sama. On, Gabriel i Lucyfer chodzą do jednej klasy.
- Michael. Bardzo mi miło. – uścisnął dłoń omegi, nie przestając się na niego patrzeć. Dopiero wtedy dostrzegł jakie piękne, zielone oczy miał chłopak.
Blondyn odchrząknął i spuścił wzrok zaskoczony.
- Ja… To znaczy… - na policzkach Deana pojawiło się więcej czerwieni, a Michael zdał sobie sprawę, że nadal trzymał omegę za dłoń. Co więcej gładził kciukiem po lekko szorstkich kostkach i wierzchu dłoni.
- Przepraszam. – uśmiechnął się przepraszająco, nie puszczając jednak jego ręki, na co Dean odpowiedział potaknięciem i lekkim wygięciem warg.
- Dean… ja… Właściwie to zrobiło się dość późno. Dałbyś zaprosić się na obiad. Z Samem rzecz jasna. Tu na rogu jest całkiem niezły bar mleczny i pomyślałem, że…
- Chętnie.
- Naprawę?
- Tak, czemu nie? – omega uśmiechnął się szeroko, a Michael poczuł jak jego nogi miękną. – Pod warunkiem, że będą mieli tam dobrą szarlotkę.
Sam, Lucyfer, Gabriel, Castiel i Rafael siedzieli wspólnie na drabince, przyglądając się w zaciekawieniu starszym braciom.
- Oni są beznadziejni, jak długo można umawiać się na jedną randkę? – fuknął rozgniewany Lucyfer, nie spuszczając zirytowanego spojrzenia z braci.
- Myślisz, że wreszcie się uda? – zapytał Sam, nie zwracając uwagi na to, że Gabriel skubie końcówkę jego ogona, strosząc na niej futro.
- Mam nadzieję. Wtedy moglibyśmy spotykać się częściej i się wspólnie bawić. Mógłbym pokazać ci mój pokój i tą nową grę, którą dostałem.
- Myślicie, że ten ładny omega nas polubi? – zapytał najmłodszy Castiel, patrząc zaciekawiony na to jak Michael i Dean rumienią się, nie mogąc oderwać od siebie wzroku.
- Jasne. I będziemy jedną, wielką szczęśliwą rodziną – wyszczerzył się Gabriel. – To co mogę ci już mówić bracie? – zwrócił się do Sama.
- Tylko wiesz, że jak Sam zostanie twoim bratem, to nie będzie mógł zostać twoją omegą? – Gabriel zamarł na słowa brata, ściskając w pięściach ogon Sama, który zaczął krzyczeć i się wyrywać.
- Cofam to! Oni nie mogą być razem. Zabraniam!
HAHA :D
OdpowiedzUsuńKońcówka rządzi :)
Każdy dba tylko o swoje interesy, w miłości wszystkie chwyty dozwolone ;)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jak najbardziej :D
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam.
Oj zaraz nie mogą... Nie są spokrewnieni, można przymknąć oko... 😜😈
OdpowiedzUsuńZ dziecięcą logiką nie wygrasz ;)
UsuńNo tak to zupełnie jest tak jak powinno być:-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, słodko i uroczo, tak taka zawstydzona omega, a dzieciaki, a sama końcówka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia