Tekst betowała jak zawsze cudowna strzalka14 :*
- O Boże... - wysapał Danny, oddychając głośno. - O Boże, to było... O Boże... Wow. O Boże... - Zachichotał i ukrył twarz w nagiej klatce piersiowej Steve'a, który przygarnął go bliżej do swojego ciała, jakby chciał go wchłonąć w siebie. Złączyć ze sobą jeszcze bardziej. Jakby knot, znajdujący się nadal wewnątrz Dannego w pełni mu nie wystarczył.
- I pomyśleć, że to wina jednego, małego, pomarańczowego cukierka.
- Jakiego cukierka? - zapytał Steve, marszcząc brwi.
- Tego, którego zjadłeś, a który to z kolei sprawił, że prawie zdziczałeś. Poważnie Steve, czy nikt cię nie nauczył, że nie bierze się słodyczy od obcych, hę? Co z tobą? Życie ci niemiłe?
- Naprawdę nie mam pojęcia o czym mówisz. Nie zjadłem żadnego cukierka. - Mars na czole alfy tylko się pogłębił.
- Musiałeś go zjeść. Taki nieduży. Oczojebnie pomarańczowy. Coś świta?
- Nie.
- Dobra. Pokażę ci jak wygląda. - Danny rozejrzał się i poklepał dłońmi podłogę dookoła. - Jak tylko dostanę się do moich spodni.
- Poważnie chcesz gadać o słodyczach, gdy masz mojego fiuta w tyłku? - Steve zakołysał biodrami i uśmiechnął się, gdy Danny sapnął i spojrzał na niego z naganą wypisaną na twarzy.
- Tak. I przestań się szczerzyć. Wiedziałem, że za łatwo ci poszło. Teraz będziesz chodził dumny jak paw i szczerzył tą swoją białą klawiaturę przy każdej możliwej okazji.
- Za łatwo? Od miesięcy chodzę za tobą jak głupi szczeniak. Już brakowało mi pomysłów. Byłem w naprawdę ciemnym i okropnym miejscu.
- Wcale się nie dziwię, że twój mózg tak wygląda, skoro masz tak szalone pomysły, jak wożenie granatów w moim samochodzie. - Steve przewrócił oczami. - Poważnie, stary. Jeśli chcesz sobą zainteresować miastową omegę, musisz to zrobisz zrobić w bardziej cywilizowany sposób.
- Czyli uważasz, że omegi z New Jersey tak bardzo różnią się od tych, które mamy tutaj na Oahu?
- Oczywiście, że tak! - krzyknął Danny, na co Steve skrzywił się boleśnie i potarł ucho. Wyczulone zmysły czasami były do bani. - Wasze omegi są jakieś dziwne, skoro uważają, że ściąganie koszulek, zabieranie malasadas i kluczyków od auta jest idealnym sposobem na zaloty. - Gniewowi w słowach Williamsa przeczyło delikatne gładzenie alfy po ramionach.
Steve uśmiechnął się kącikiem ust na dotyk partnera. Pochylił się i przejechał nosem po szyi Dannego, tylko po to, by z czułością i oddaniem pocałować znak, który sam zostawił na jego szyi.
- Czyli w jaki sposób powinienem zalecać się do miastowej omegi? - wyszeptał tuż przy skórze Dannego, na co ten mimowolnie zadrżał i mocniej wtulił się w większe ciało alfy.
- Na początek dobre byłoby zaproszenie do jakiejś restauracji, czy baru. Ale! - dodał szybko, gdy Steve już otwierał usta, by się wtrącić. - Ale nie do takiego, gdzie szefem jest grubas, który próbuje wyłudzić dodatkową gotówkę od turystów za samo powietrze, którym oddychają. I co najważniejsze - zrobił chwilę przerwy, a McGarrett zesztywniał, szykując się na kolejne słowa partnera. - Nie zapomnij portfela, do cholery!
Steve parsknął śmiechem i sturlał się z ciała Dannego. Blondyn skrzywił się na utratę ciepła alfy i nieprzyjemne uczucie wypływającego nasienia, które do tej pory tamował knot.
- Obrzydliwe.
- Już nie przesadzaj. - Steve przewrócił oczami. - To tylko sperma.
- To aż sperma! Która nawiasem mówiąc znajduje się w moim tyłku. A pomyślałeś może jak ja teraz założę spodnie? Nie mam zamiaru kręcić się po biurze z wielką plamą na tyłku.
- Chyba znajdę na to jakiś sposób. - Alfa przetoczył się z powrotem i zawisł nad Dannym, uśmiechając się. Jego oczy zabłysły czerwienią, gdy spojrzał na krocze partnera i oblizał lubieżnie usta. Penis Dannego momentalnie podskoczył, uradowany z wyraźnego zainteresowania Steve'a, w przeciwieństwie do swojego właściciela, który spojrzał na alfę z czystym przerażeniem.
- O nie! Nic z tego! - wyciągnął przed siebie obronnie ręce.
Steve ze świstem wypuścił powietrze, tracąc rezon.
- To co proponujesz?
- Na początek daj mi swoją koszule, a raczej to, co z niej zostało, bym mógł się wytrzeć. - Steve bez słowa skargi spełnił prośbę partnera. - Później ubierzemy się i w miarę ogarniemy. Przed wyjściem do domu przeprosisz jeszcze China i Kono za to, że byłeś takim idiotą i dałeś się nafaszerować narkotykami, przez co wszyscy się martwiliśmy.
- Po raz kolejny powtarzam ci, że nie brałem żadnych prochów. - McGarret jęknął niecierpliwie.
- Jesteś pewien? - Danny zatrzymał się w trakcie wciągania spodni. Jego ciało zostało już wytarte, przez co pozbył się części zapachu alfy, doprowadzając go tym do szaleństwa. Steve z całych sił powstrzymywał się przed ponownym skoczeniem na partnera i jego zatwierdzeniem. Jego alfie instynkty krzyczały, każąc mu brać Dannego i pokrywać swoim zapachem tak długo, aż nie będzie można odróżnić ich poszczególnych woni.
- Nie patrz tak na mnie. Dobrze wiem, co chcesz zrobić i odmawiam tak długo, jak nie znajdziemy się w jakimś łóżku. Ta podłoga wcale nie jest taka wygodna, na jaką wygląda.
- Nie przesadzaj. Spałem w gorszych warunkach.
- Tak, tak. Na misjach, o których nie możesz mi opowiedzieć, bo musiałbyś mnie zabić - prychnął Danny, wracając do ubierania się.
- Wcale nie. - Steve nadąsał się, sięgając po własne spodnie.
Omega ponownie prychnął i szarpnął spodnie w górę, przez co znajdujący się w tylnej kieszeni cukierek wyleciał i potoczył się po podłodze.
- Co to takiego? - spytał McGarrett, podnosząc przedmiot. Przyjrzał mu się dokładnie, marszcząc brwi.
- To? Powinieneś wiedzieć co to jest. To przez to małe gówno prawie zostałeś odstrzelony.
- Niemożliwe. Pierwszy raz widzę to na oczy.
- Poważnie?
- Poważnie. - Przytaknął.
- Nigdy wcześniej niczego takiego nie widziałeś?
- Nie.
- I niczego takiego nie połknąłeś?
- Przecież powiedziałem, że nie.
- To niemożliwe. - Danny podszedł do Steve'a, ignorując jego nagość i fakt, że alfa zaczął reagować na jego bliskość. - Musiałeś to wziąć, skoro prawie zdziczałeś. Nie ma innego wyjaśnienia. - McGarrett zarumienił się na jego słowa, odwracając wzrok. - O nie. Znam tą minę. Co zrobiłeś? Tylko nie próbuj kłamać. Teraz, gdy jesteśmy połączeni będę wiedział, czy mówisz prawdę.
Steve mielił w dłoniach swoje bojówki, nie podnosząc wzroku na partnera. Zamruczał coś pod nosem.
- Że co? Mógłbyś głośniej?
- Powiedziałem, że widziałem jak Fryer się do ciebie przystawia.
- I? - spytał Danny, podnosząc do góry brwi.
- I się wkurzyłem, bo zgodziłeś się z nim spotkać. - Steve warknął, błyskając w kierunku omegi szkarłatnymi tęczówkami. - Zgodziłeś się z nim spotkać, a jesteś mój. - Rzucił spodnie na bok i sięgnął po partnera. Przyciągnął go i zamknął w swoich objęciach, tam, gdzie Danny od zawsze przynależał, choć wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. - Jesteś mój. - powiedział pewnie i z mocą, sprawiając, że Williamsowi nie pozostawało nic innego jak tylko przytaknąć.
- Jestem twój.
Steve uśmiechnął się i przytulił swoją omegę, wciskając nos w podstawę jego szyi. Odetchnął głębiej, rozluźniając się, gdy do jego nozdrzy dotarł ich zmieszany zapach.
- Życie z tobą nigdy nie będzie proste, prawda? - spytał Danny.
- Nie.
- Tak też myślałem. - Omega zamilkł, wtulając się mocniej w swojego alfę. Czuł pod palcami rozgrzaną skórę, pod którą grały silne mięśnie. - Cóż, przynajmniej jesteś na tyle ładny, by chcieć cię zatrzymać. - Całe ciało Steve'a zadrżało i zafalowało, gdy McGarrett zaczął się śmiać. - I wygląda na to, że też na tyle mądry, by nie brać cukierków od obcych. Zwłaszcza tych pomarańczowych i niewiadomego pochodzenia.
Od dziś Fryer jest pomarańczowy...
OdpowiedzUsuńCzemu?
UsuńWspaniałe zakończenie :)
OdpowiedzUsuńJednak Steve zaskoczył Dannego ;)
Oby ich związek zawsze był taki namiętny ;)
Dziękuję za Twoją pracę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Cieszę się bardzo, że ci się podobało :)
UsuńTo ja dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no może teraz Danny doczeka się zaproszenia do restauracji, i się wyjaśniło nie brał żadnego cukierka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia