Serce Cienia - Rozdział 9


Rozdział 9

Naruto patrzył prosto w te piękne, obsydianowe oczy, nie mogąc już ukryć targającymi nim emocji. Po jego naznaczonym bliznami policzku spłynęła pojedyncza łza, którą Sasuke zaraz starł kciukiem. Nigdy, przenigdy by się nie spodziewał, że sprawy przybiorą taki obrót. Owszem spodziewał się, że brunet będzie zadowolony z podjętej przez niego decyzji, nie sądził jednak, że tak na to zareaguje. Może powinien mu powiedzieć, że od początku nie zamierzał go opuszczać? Już tamtego dnia w gabinecie Tsunade, po skończonej bitwie, jasno dał piątej do zrozumienia, że zrobi wszystko byleby tylko zatrzymać Sasuke przy sobie. Sądził z początku, że kobieta go wyśmieje, ta jednak zaproponowała mu, by został w wiosce. Oczywiście na jego warunkach. Zgodził się, bo cóż miał do stracenia, poza sercem, które już i tak do niego nie należało? Gdy jednak zamieszkał z Sasuke, Tsunade po raz kolejny wezwała go do siebie i zaproponowała szkolenie na Hokage. Z początku myślał, że blondyna sobie z niego kpi, gdy jednak zrozumiał, czym się kierowała, postanowił dać jej szanse.

A teraz był Hokage.

Jego mianowanie odbyło się dwa dni temu, podczas nieobecności Uchihy w wiosce, co było jego pomysłem. Chciał samemu przez to przejść, samodzielnie poradzić sobie z tym problemem. Nie mówiąc o tym, że planował zrobić ukochanemu niespodziankę, która najwidoczniej się udała.

Tylko nie spodziewał się po brunecie takiej reakcji. Myślał, że się pozłości, trzepnie go w potylice, roześmieje i powie, że cieszy się z jego decyzji.

Absolutnie nie był przygotowany na takie wyznanie.

- Słyszałeś, co powiedziałem, Naruto? Kocham cię. – wyszeptał Sasuke mokrym głosem. Czy go słyszał? Oczywiście, że tak. Jak mógłby go nie słuchać w takiej chwili?

- Kochaj się ze mną, chce być cały twój. – cholera w jego głowie to brzmiało bardziej romantycznie. – Sasuke kocham cię. Kocham całym sobą od dnia naszego pierwszego spotkania, wtedy nad jeziorem. Tylko ty się mnie nie bałeś, nie widziałeś we mnie potwora. Przez te wszystkie lata kochałem cię, nie wierząc, że kiedykolwiek będzie mi dane cieszyć się szczęściem u twojego boku. Aż do tamtego dnia, gdy po kilku czarkach sake powiedziałeś, że mnie kochasz. Z początku ci nie uwierzyłem, jednak z czasem przekonałem się, że mówiłeś prawdę.

Wtedy postanowiłem, że zrobię wszystko by z tobą być. Nawet jeśli by to oznaczało pozostanie w wiosce, w której wszyscy mnie nienawidzą i wytykają palcami. Dla ciebie. Bo chce już zawsze być z tobą. – stanął na palcach i musnął wargami ust bruneta.

- Nie nadążam za tobą, usuratonkachi. – zęby Uchihy przygryzły jego dolną wargę. To w końcu była propozycja seksu, czy oświadczyny? – ironiczny uśmieszek wypłynął na zarumieniona twarz Sasuke. Uśmiechnął się przekornie na jego słowa. Przez ten krótki czas, który z sobą spędzili, poznał Uchihę lepiej, niż przez całe swoje życie. Nauczył się czytać z niego, jak z otwartej księgi. I mimo, że jego wyraz twarzy tego nie wskazywał, wiedział, jak bardzo zależy Sasuke na tej odpowiedzi. Widział to w jego oczach. W zwierciadłach duszy, które nigdy nie mogłyby go oszukać.

- A co byś powiedział, że jedno i drugie?

- Powiedziałbym, że jeśli proponujesz mi seks, to lepiej bądź tego w stu procentach pewien, bo jak cię dopadnę, to nie wypuszczę przez kilka kolejnych dni. – brunet przejechał nosem po jego szyi, po czym przygryzł płatek ucha, wywołując u niego dreszcz.

- Czyżbyś mówił o tej słynnej wytrzymałości klanu Uchiha? – zironizował.

- A żebyś wiedział. – ciepły język przesunął się po jego małżowinie, wydobywając z jego ust cichy jęk. Skąd Sasuke wiedział, że jego uszy są takie wrażliwe? Nigdy mu przecież o tym nie powiedział.

- To… – ponownie jęknął, gdy Sasuke przygryzł jego ucho. – To nie będzie problem. Tsunade obiecała zajęć się sprawami wioski przez następne dwa dni. – zagryzł dolną wargę. Czy przez to wszystko nie wyszedł na zbyt zdesperowanego? Tak bardzo go pragnął. Chciał w końcu być z nim blisko. A wiedział, że Uchiha nie zrobi tego kroku jako pierwszy. Musiał dać mu przyzwolenie, wyraźny sygnał, że tego pragnie. A czy mogłoby być coś bardziej oczywistego od zamieszkania z nim na stałe, wzięcie parę dni wolnego i łaszenie się do niego, niczym kotka w rui? Raczej nie.

- Brzmi wspaniale. – chłodne palce, wsunęły się pod jego płaszcz, dotykając nagiej skóry na skraju bluzy. Aż syknął na kontakt zimnych dłoni z jego rozgrzanym ciałem. – Nawet bardzo. – miękkie usta zsunęły się na jego szyję. I jeśli myślał, że to jego uszy były wrażliwe i pieszczenie ich budziło w nim ogień, to teraz chyba znajdował się w piekle.

- Sasuke. – udało mu się jedynie wydyszeć. Zacisnął pięści na materiale kamizelki na jego plecach.

- Natomiast jeśli to były oświadczyny, – zaczął brunet – to muszę powiedzieć, że były to najbardziej dziwaczne i pokręcone oświadczyny, ze wszystkich, jakie kiedykolwiek słyszałem.

- Ach tak… - zasmucił się, odwracając od niego wzrok. Nie mógł powiedzieć, że nie zrobiło mu się przykro. Może nie udało mu się tego ubrać w piękne słowa, ale mówił prosto z serca. A to według niego liczyło się najbardziej. Chłodna dłoń złapała go za podbródek i odwróciła jego twarz w stronę jej właściciela.

- Ale jako, że są one twojego autorstwa, uważam je za wyjątkowe i bliższe memu sercu, niż jakiekolwiek wiersze, czy wyuczone formułki miłosne, którymi mógłbyś mnie uraczyć. – ciemne oczy spoglądały na niego z pełną powagą i szczerością, na którą stać było tylko zakochaną osobę.

- A zatem… - aż zabrakło mu tchu.

- Jeśli pytasz o to drugie, to odpowiedź jest prosta. Kiedy tylko zechcesz. Jestem twój Naruto. – musnął jego usta w delikatnej pieszczocie. – Już ci powiedziałem, że kocham cię całym sobą. Nie pozwolę ci więcej mnie opuścić, a wiążąc się z tobą mam pewność, że właśnie tak będzie. Że będziesz już zawsze do mnie należał, tak jak ja należę do ciebie. – miękkie wargi nakryły jego własne w łagodnym pocałunku, który był tak czuły i przepełniony uczuciem, że po raz kolejny tego wieczoru, napłynęły mu do oczu łzy wzruszenia. Po krótkiej chwili Sasuke rozdzielił ich usta, pozostawiając go z zamkniętymi oczami i rozchylonymi wargami. Czekającego na więcej, potrzebującego dużo więcej. – Bo zdajesz sobie z tego sprawę, że nie pozwolę ci mnie zostawić, prawda? – muśnięcie języka na jego dolnej wardze. – Członkowie klanu Uchiha kochają miłością szaloną… – i kolejne na górnej – i bezgraniczną. Kochają tylko raz na całe życie. – wpił się w jego wargi, od razu rozchylając je językiem, przedzierając się przez zęby, do wnętrza jego ust. Pomimo jego usilnych starań, walki o dominację nad pocałunkiem, w ułamku sekundy został przez bruneta zdominowany. Czuł jak jedna z dłoni Sasuke zaciska się niemal brutalnie na jego włosach, zrzucając z jego głowy zapomniany kapelusz Hokage, a druga wsuwa się pod jego ubranie, gładząc go po nagim brzuchu i biodrze.

Był tak zaabsorbowany pocałunkiem, że nawet nie zauważył kiedy został pozbawiony płaszcza. Nie zamierzał się jednak tym przejmować. Jedyne o czym był wstanie teraz myśleć to był Sasuke. Jego słodkie usta na jego własnych i zręczne, odrobine szorstkie dłonie błądzące po jego plecach i torsie. Czuł jak robi mu się gorąco, jak cały płonie. Spodnie stały się nagle za ciasne, a ich materiał zbyt szorstki i drażniący. Tak bardzo chciałby się ich pozbyć. Potrzebował uwolnienia. Potrzebował Sasuke. I tylko jego. Najlepiej nagiego. I jęczącego z przyjemności.

- Pragnę cię. – wyszeptał, pogrążony w obezwładniającej go rządzy. Jego dłonie zsunęły się na pośladki bruneta i zacisnęły się na jędrnych, kształtnych półkulach.

- Jestem cały twój. – usłyszał odpowiedz. To tylko jeszcze podsyciło w nim pożądanie. Odsunął od siebie stanowczo zaskoczonego Sasuke i popchnął go na biurko. Nie zważał na leżące tam zwoje i papiery. Liczył się tylko jego ukochany i jego ciało, które jak najszybciej pragnął odkryć. Chciał, nie potrzebował poczuć je tuż przy swoim. Bez tych wszystkich barier, niepotrzebnych ubrań. Tylko ich nagie ciała dotykające się i ocierające o siebie. O tak. Właśnie tego potrzebował.

- Sasuke. – wyszeptał zanim wpił się w te słodkie, lekko opuchnięte od pocałunków usta. Jego dłonie sprawnie pozbyły się szarej kamizelki ANBU i podwinęły do góry czarny bezrękawnik, odsłaniając jego tors i brzuch. Oderwał się na chwilę od warg bruneta, by móc na niego spojrzeć. Ciało Sasuke było blade i pokryte gdzieniegdzie jasnymi bliznami, nabytymi podczas morderczych walk i karkołomnych treningów. Nie przesadnie napompowane mięśniami i nie zbyt szczupłe. Idealne.

Pochylił się i liznął koniuszkiem języka kuszący go jasnoróżowy sutek. Uchiha aż zadrżał i wygiął się do tył w łuk. Po raz pierwszy tego wieczoru, z jego ust wydobył się cichy jęk. Po raz pierwszy, ale nie ostatni, jak sobie obiecał.

To go tylko zmotywowało do kolejnych pieszczot. Zassał się na różowym szczycie. Drugi pieszcząc opuszkami palców. Spojrzał w górę na twarz ukochanego. Oczy Sasuke były mocno zaciśnięte, policzki zarumienione, a wargi zagryzione w uporczywej próbie powstrzymywania jęków i westchnień. O nie, tak to nie będzie.

- Pozwól mi cię słyszeć. Twoje jęki i westchnienia są dla mnie niczym najsłodsza muzyka, chce cię słyszeć, Sasuke. Chce słyszeć, że jest ci dobrze. – wyszeptał między pocałunkami, jakimi obdarowywał pierś bruneta. W odpowiedzi Uchiha podniósł się i z zaciętą miną zdjął z siebie bezrękawnik. Jego czarne oczy były rozszerzone do niesamowitych rozmiarów i wręcz płonęły od targającego nim pożądania.

- Sasuke? – zapytał zaskoczony oporem, gdy chciał go ponownie położyć na biurku.

- To działa w obie strony, usuratonkachi. – wychrypiał, taksując jego postać palącym spojrzeniem. – Masz na sobie stanowczo za dużo ubrań. – popchnął go w kierunku jednej ze stojących  na środku gabinetu kanap. – Stanowczo za dużo ubrań. – jednym ruchem zsunął z niego spodnie wraz z butami, pozostawiając go w samej bluzie i bokserkach. – Od razu lepiej. Hmm… Nie, jednak nie. Nadal masz na sobie za dużo ciuchów. Ja zresztą  też.

Naruto aż przełknął ślinę. Rety, stworzył potwora!

Patrzył jak urzeczony, gdy Sasuke się rozbierał, odkrywając przed nim coraz więcej mlecznobiałego, apetycznego ciała. Pozostał jedynie w granatowych bokserkach, w których wyraźnie odznaczał się wzwód Uchihy. Mimowolnie oblizał usta.

- Jesteś mój. – powiedział brunet, pochylając się nad nim i przyszpilając go do kanapy. Jednym szarpnięciem zdarł z niego górne okrycie. – Tylko mój. – pocałował go w szyję, zasysając się niemal boleśnie na delikatnej skórze. Będzie miał później pokaźną malinkę. Nie przeszkadzało mu to, tak długo, jak była ona dziełem młodego Uchihy.

Naruto przywarł do niego niecierpliwie, potrzebując bliskości. Niecierpliwie zakołysał biodrami, natrafiając kroczem na udo bruneta. Z cichym krzykiem odrzucił głowę do tył. To było takie dobre. Ponownie otarł się o jego udo.

- Mmm… Taki niecierpliwy. – odsunął się z zasięgu Naruto, na co ten aż załkał z potrzeby.

- Sasuke, proszę. Potrzebuję cię. – był jak w gorączce. Jego ciało było rozpalone, a umysł zasnuty szkarłatną mgiełką pożądania.

- Ciii… Spokojnie, kochanie. Już zaraz otrzymasz to, czego potrzebujesz. Dostaniesz wszystko. – zachłannie przywarł do jego ust. Ułożył się na blondynie, podpierając się na łokciach, by nie przygnieść ukochanego. Naruto może i był silny, ale był od niego mniejszy i drobniejszy, nie mógł o tym zapomnieć.

Rozdzielił wargi ukochanego, penetrując jego usta językiem. Zbadał jego podniebienie i policzki, nim zatracił się w tańcu z drugim organem. Położył wolną dłoń na brzuchu blondyna i powoli zjechał nią w dół, wsuwając pod jego bieliznę i obejmując palcami nabrzmiałą męskość. Główka była już wilgotna od sączącego się z niej prejakulatu. Sam penis był dość gruby, grubszy od jego własnego, lecz krótszy. Przejechał parokrotnie po nim dłonią w delikatnej pieszczocie, czując jak Naruto drzy w jego ramiona i jęczy prosto w jego usta. Był teraz taki piękny. Na jego skórze pojawiła się mgiełka potu, policzki były uroczo zarumienione, a błękitne oczy, wyraźnie ściemniały z potrzeby i wpatrywały się w niego półświadomie. Aż jęknął na ten widok. Mógł dość od samego patrzenia na niego. A do tego nie mógł dopuścić. Nie był już przecież nastolatkiem.

Podniósł się szybko i niemal zdarł z siebie bieliznę. Nie czekając na reakcje Naruto, to samo zrobił z jego bokserkami.

- Sasuke. – jęknął Uzumaki prosto do jego ucha, gdy ponownie się na nim położył. Dotyk ich nagich ciał był nieziemski, upajający. Jednak to było za mało. Potrzebował więcej. Potrzebował go całego. Musiał go wziąć. Być w nim. Uczynić swoim na więcej niż jeden sposób. Zsunął się z blondyna i włożył palce do ust.

- Co robisz? – zapytał mało przytomnie Naruto.

- Muszę cię najpierw przygotować. – pochylił się i polizał blondyna po kości biodrowej, wydobywając z niego jedno z tych cudownych westchnień, które zdążył już tak bardzo polubić. Pieszcząc ustami brzuch Uzumakiego, odwracał uwagę od swoich palców, które wsunęły się między jego pośladki, masując pomarszczoną skórę między nimi.

- Sasuke. – sapnął blondyn, rozszerzając szerzej nogi, między którymi szybko się ulokował. Zjechał ustami na podbrzusze ukochanego, pieszcząc jego przyrodzenie czułymi pocałunkami. W między czasie, wsunął w niego powoli pierwszy palec, rozciągając go.

 To było niczym prawdziwe tortury. Czuł, że zaraz oszaleje z potrzeby. Sasuke spoczywał między jego nogami i robił mu dobrze ustami. Z rozszerzonymi szeroko oczami, patrzył, jak jego członek powoli znika miedzy wargami Uchihy. To było takie dobre. Zagryzł zęby na dłoni, by nie krzyknąć głośno, gdy Sasuke zassał się na jego penisie. Czuł, że nie wytrzyma wiele więcej. Usta bruneta i jego teraz już dwa palce robiły mu tak dobrze, że był pewien, że jeszcze chwila, a eksploduje.

- Sasuke, proszę. Już dłużej nie wytrzymam. – załkał.

- Muszę się przygotować, kochanie, inaczej zrobię ci krzywdę. Rany, Naruto, jesteś cholernie ciasny, normalnie zmiażdżysz mi fiuta. – wyszeptał Sasuke ochrypłym z potrzeby głosem.

Jęknął na jego słowa. Nigdy nie podejrzewał, że takie słowa tylko go nakręcą. Nie mógł już dużej czekać.

- Sasuke!

- Już, kochanie. – brunet zawisł nad nim, opierając jego nogi, na swoich ramionach. Poczuł jak coś większego, niż palce napiera na jego odbyt, powoli przedzierając się przez napięte mięśnie. – Spokojnie, kochanie, – czuły pocałunek w ucho – nie chce zrobić ci krzywdy. Rozluźnij się.

Naruto był wyraźnie spięty i mimo wcześniejszego przygotowania, odczuwał ból. Starał się odwrócić jego uwagę, przywierając ustami do jego warg i zagryzając się na nich mocno. Jednym pchnięciem wsunął się w jego gorące wejście i niemal krzyknął z ekstazy. Wewnętrzne mięśnie Naruto ściskały jego penisa jak imadło, pozbawiając go tchu.

- Boli… – wyszeptał boleśnie blondyn.

- Szzz… Zaraz przestanie. – ucałował delikatnie jego wargi w czułej pieszczocie. Sięgnął dłonią między ich ciała i chwycił penisa blondyna, który pomimo odczuwanego przez niego bólu nadal był twardy jak stal. Poruszył parokrotnie ręką, czekając, aż Uzumaki się rozluźni. Chwilę później wewnętrzne mięśnie trochę się rozluźniły, a on poruszył się na próbę raz, a później drugi. – Już dobrze?

- Tak, możesz już się ruszyć. – blondyn objął go za szyję i zanurzając dłonie w jego włosach, przyciągnął go do pocałunku. Pieścił jego język swoim, mrucząc z przyjemności. Ostrożnie, na próbę zakołysał biodrami. Nie napotykając sprzeciwu kochanka, zaczął powoli się wysuwać, a następnie równie wolno wsuwać. I jeszcze raz. I kolejny. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, śmielsze. W pewnym momencie zmienił kąt pchnięć, a Naruto z głośnym okrzykiem odrzucił głowę do tył. Jęczał i krzyczał jego imię, nie przejmując się tym, że ktoś mógłby ich usłyszeć.

- Mocniej, proszę, mocniej. – zawył, drapiąc go po plecach. Ściągnął nogi blondyna ze swoich ramion i zaplótł je sobie na biodrach. Brał go mocno, niemal brutalnie. Ale Naruto musiało to odpowiadać, sądząc po cudownych dźwiękach, jakie wydawał. Patrzył jak zaczarowany, na ich splecione ze sobą ciała, na to jak jego członek wsuwa się i wysuwa w to ciepłe i chętne ciało.

- Sasuke! – Naruto załkał bliski orgazmu, napierając na jego biodra, poruszając nimi szybko i chaotycznie.

Wziął go w ramiona i usiadł, sadzając blondyna na swoich biodrach, na co ten szybko odpowiedział, podpierając się na jego barkach i ujeżdżał go, jak dzikiego ogiera. Wyglądał teraz tak kurewsko seksownie.

- Dojdź dla mnie, Naruto. – wyszeptał, biorąc w dłoń jego śliskiego penisa i trzepiąc go w rytm jego ruchów. – Dojdź dla mnie.

 - Sasuke! – blondyn krzyknął rozdzierająco, wyginając się w łuk. Biały płyn wystrzelił z jego męskości, brudząc dłoń i brzuch Sasuke. Mięśnie odbytu ścisnęły go jak imadło, dojąc jego wymęczonego już penisa, doprowadzając go do orgazmu. Wystrzelił w jego wnętrzu, wypełniając je ciepłym nasieniem.

Oddychając spazmatycznie, przytulił do swojej piersi nadal oszołomionego orgazmem i drżącego od siły spełnienia Naruto, zamykając go w swoich objęciach.

- Kocham cię. – wyszeptał do jego ucha, nadal z trudem łapiąc powietrze.

- Ja też cię kocham. – odpowiedział blondyn zachrypniętym od krzyków głosem.

- Teraz już jesteś mój.

- Nie całkiem. – poczuł na piersi, że Uzumaki się uśmiecha.

- No tak. – mruknął niepocieszony, powoli, przeczesując palcami wilgotne od potu włosy ukochanego. W końcu nie byli jeszcze małżeństwem. A on tak bardzo pragnął by blondyn już zawsze do niego należał. Tak, jak on do niego. Pod każdym względem. Pozostało mu zatem tylko jedno rozwiązanie. – Skarbie? – zagadnął po chwili przysypiającego na jego piersi Naruto.

- Tak? – ten mruknął sennym głosem.

- Co powiesz żebyśmy pobrali się w ten weekend?

Nie wiedzieć czemu to pytanie bardzo rozbawiło Uzumakiego
 

7 komentarzy:

  1. O… o kur… *|-|* *wniebowzięta* To było boskie (☆∀☆) - Wika

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram osobę powyżej! To było takie... takie... aaaaaaaaa! Kocham!

    ~Youtuk

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    bosko, choć myślałam, że to Naruto będzie dominował, a co zwłaszcza, że to on popchnął Sasuke na to biurko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naruto może być sobie Hokage, ale to Sasuke nosi spodnie w tym związku ;)
      Dziękuje i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  4. No i niestety padłam. Nie dotrwałam do końca, bo moje patrzałki wniosły przeciwko mnie – ich właścicielce – pozew i – cholera by to! – musiałam skapitulować, żeby mogły mi jeszcze nieco posłużyć, dlatego też przybywam dopiero teraz. Wybacz! A teraz lecim!

    Najlepszy fragment tego rozdziału to, moim skromnym zdaniem: „Rany, Naruto, jesteś cholernie ciasny, normalnie zmiażdżysz mi fiuta”. No jebłam! I to na płytki :D. Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, ale cały romantyzm najzwyczajniej pryskał, przez udział humorystycznych wstawek. Jednakże całokształt przypadł mi do gustu :). Mogę jedynie zalecić znalezienie jakiejś porządnej bety, bo w tym, jak i w poprzednich rozdziałach, spostrzegłam sporo błędów. Najbardziej dla mnie rażącym, bo często się powtarzał, było to, że w „mimo że” stawiałaś przecinek przed „że”. Jest to błąd, co tłukła mi do głowy wiele razy moja polonistka z gimnazjum (dziękuję, pani Floro!) Co to jeszcze miałam...? Ach tak! Trzeba Cię przecież pochwalić :D. To tak, piszesz ładnie, składnie, z sensem i prowadzisz wszystko powoli, wręcz idealnie, bo dzięki temu czytelnik nie musi łapać tysiąca faktów w kilka sekund i za to Ci dziękuję! Oby tak dalej!

    Kupiona tym opowiadaniem,

    R ♥.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, po takim czasie to wiem i nie robię takich błędów. Dzięki Bogu!
      Niestety nie posiadam bety, (co widać), a poprawianie tekstu samemu jest szalenie trudne, gdy zna się go od podszewki.
      Pozdrawiam i życzę miłego dnia,
      U-water.

      Usuń