sobota, 19 maja 2018

Kryzys

Betowała jak zawsze niezastąpiona strzalka14 :*


Tony i Steve siedzieli w salonie pośród niczym niezmąconej ciszy. Dookoła panował bałagan. Meble były poprzewracane, na podłodze leżała ziemia z potłuczonych doniczek, których szklane skorupy odbijały światło zachodzącego słońca, tworząc na ścianach kaskadę barwnych wzorów. Z zamyślonymi minami wpatrywali się w największą z plam, znajdującą się na suficie. W plamę, która okazała się być ich małym synkiem, siedzącym do góry nogami jak gdyby nigdy nic. Jakby grawitacja wcale nie istniała, a on był astronautą w przestrzeni kosmicznej. Albo Tonym w zbroi Iron Mana.

- Nie, nie wytrzymam tego dłużej! - krzyknął zniecierpliwiony Steve, podrywając się z siedzenia. - Naprawdę nie ma sposobu, żeby go stamtąd ściągnąć?

- Nie przychodzi mi do głowy nic, co byłoby bezpieczne dla Petera. - Tony wyrzucił z głowy wszystkie opcje z użyciem laserów, czy innej broni, pozwalającej na odcięcie szkraba od płaskiej powierzchni. Wcześniej próbowali już skłonić malca do samodzielnego zejścia na ziemię. Tony wszedł nawet na ramiona Steve'a, chcąc ściągnąć własnoręcznie Petera, a gdy to nie zadziałało, podleciał do niego w zbroi. Nic nie pomogło. Peter nadal siedział na suficie, niczym przyspawany do niego jakąś nieznaną, ale niezwykle wytrzymała wytrzymałą substancją i tylko chichotał od czasu do czasu, wyśmiewając się z ich marnych prób oswobodzenia go.

- Naprawdę nic się nie da zrobić? - zapytał Steve - Czy Jarvis nie mógłby jakoś wyciąć tego kawałka sufitu, na którym siedzi Peter i bezpiecznie ściągnąć go na dół?

- Sir, jeśli mógłbym coś zasugerować, radziłbym bezpieczniejsze ściągnięcie dziecka na ziemię.

- Jarvis, nie pomagasz. Od dłuższego czasu staram się wymyślić, w jaki sposób Peter się tam dostał i jak go stamtąd zdjąć - mruknął Tony.

- Z moich obserwacji wynika, że panicz Peter dostał się tam samodzielnie, na czworaka wspinając się po ścianie, a później po suficie, sir.

- Myślisz, że to może być jego moc? - Steve zmarszczył brwi, przyglądając się synowi, który ze zmęczenia zaczął trzeć oczka. Nawet pozbawiony podparcia idealnie trzymał pozycję.

- To zdumiewające. - W głosie Tonego pojawiła się ekscytacja, jak zawsze, gdy miał do czynienia z nowym projektem. W tej kwestii był jak dziecko, dostające nową zabawkę.

- Nie będziesz robił eksperymentów na naszym dziecku - warknął Steve w stronę męża, po czym uśmiechnął się przepraszająco, gdy Tony rzucił mu oburzone spojrzenie. Jednak eksperymentowanie na własnym dziecku, to za wiele nawet dla niego. - Jarvis, masz pomysł jak bezpiecznie przetransportować Petera na dół?

- Sugerowałbym użycie środka perswazji w postaci ukochanej maskotki panicza Petera.

Steve i Tony spojrzeli na siebie, po czym obaj jak na komendę uderzyli się otwartą dłonią w czoło. Jak mogli wcześniej o tym nie pomyśleć?

wtorek, 15 maja 2018

Shut up, I love you; (Crack!) - Derek/Stiles

Witajcie, kochani! Dzisiaj podrzucam wam kolejną ze znalezionych przeze mnie filmowych perełek. Krótko, zwięźle i na temat - tak bym określiła ten film. A wy jakimi słowami byście go określili? 
Miłego dnia :*



czwartek, 10 maja 2018

Zabawa w chowanego

Betowała strzalka14 :*

Mam nadzieję, że wasz weekend majowy był udany. Ja jak widać troszkę za bardzo się  rozleniwiłam, chociaż wcale nie miałam wolnego! A może właśnie dlatego?
Miłego dnia!


Zebranie zarządu było tak nudne, jak zwykle. Nic więc dziwnego, że Tony ziewał jeszcze przed przekroczeniem progu Stark Tower. Jednakże w jego własnym domu nie dane mu było zdrzemnąć się, czy choćby przysiąść na chwilę, na kanapie, bo jego kochany mąż znowu miał jeden z tych swoich dziwnych szałów sprzątania. Steve biegał z pokoju do pokoju, przewracając meble i wywalając na podłogę zawartość szaf.
Tonny zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc ten system porządkowania, a jako, że był geniuszem, naprawdę niewiele mu umykało.
- Co ty robisz? - zapytał podejrzliwie, na co Kapitan niemal podskoczył i odwrócił się w jego stronę ze spłoszonym spojrzeniem.
- Tonny! Dzięki Bogu, że jesteś! - Steve dopadł go w jednym skoku i zamknął w swoich objęciach. - Nie mogę znaleźć Petera. - Odsunął go od siebie na długość ramion.
- Jak to nie możesz go znaleźć?
- Bawiliśmy się w chowanego, ale kiedy po półgodzinie nie mogłem go znaleźć, zacząłem panikować. - Steve drżał wyraźnie. Jego rozbiegane, rozszerzone źrenice, mówiły wiele o tym, w jakim stanie się znajdował.
- A pytałeś Jarvisa?
- Tak. Powiedział, że Peter nie opuścił wyznaczonego przez nas obszaru. A nie może mi zdradzić, gdzie się nasz syn znajduje, bo to nie byłoby zgodne z zasadami gry. Błagam Tonny, pomóż mi go szukać! Kręcę się tak od ponad dwóch godzin, ale nigdzie go nie ma. Musimy go znaleźć! - Szarpał Tonnym w przód i w tył, wywołując tym u niego zawroty głowy i zbliżające się nudności. - Proszę pomóż mi! A jak mu się coś stało? Nie powinienem spuszczać go z oczu. Może moglibyśmy zastanowić się nad wszczepieniem mu jakiegoś chipa? Podobno tak robi się ze zwierzętami, więc może u dzieci też się to praktykuje? - mówił, nieprzerwanie, trzęsąc mężem.
Tonny miał tego naprawdę dość. Rozumiał strach Steve'a, ale w obecnej sytuacji nie mógł mu w niczym pomóc. Nie dopóki ten go nie puści. Od tej całej szarpaniny, robiło mu się coraz bardziej niedobrze i wzrok mu się jakoś dziwnie mącił, przez co miał wrażenie, że na suficie była jakaś dziwna, sporej wielkości, kolorowa plama. Która dziwnym trafem wyglądała podobnie do ich syna, a nawet przyłożyła palec do ust i zachichotała w rączkę, gdy zobaczyła, że na nią patrzy. Czy plamy mogły mieć ręce i nimi poruszać?
Steve zdecydowanie powinien przestać nim tak potrząsać, bo zaczynał widzieć niestworzone rzeczy.