piątek, 28 września 2018

Anioł we fioletowym krawacie cz. 6

Przed nami jeszcze jeden rozdział i już koniec.
Betowała niezastąpiona strzalka14 :***


Steve otworzył oczy i odkrył, że otacza go ciemność. Niespowita niczym czerń, przez którą nie był wstanie dostrzec nawet swojej własnej dłoni. Nieważne, że wiedział i czuł, że znajdowała się ona tuż przed jego nosem.

- Danny? - wyszeptał, rozglądając się dookoła w nadziei, że w jakiś sposób uda mu się zobaczyć, odnaleźć swojego anioła. Partnera. Na to określenie i na samą myśl o blondynie, serce Steve'a zdawało się ścisnąć i zabić mocniej z czystej radości. Jego ciało przeszył dreszcz, wywołując jakieś takie ciepło w jego wnętrzu, które sprawiało, że czuł się kompletny, szczęśliwy. Uśmiechnął się mimowolnie na to uczucie.

A wtedy też pojawiło się światło.

Delikatna poświata gdzieś za jego plecami.

Steve odwrócił się w jej stronę i zastał dość niespotykany widok.

To był jego pokój. Ale nie taki, jakim go zastał ostatnimi czasy. To był jego dziecinny pokój. Ze ścianami oblepionymi plakatami znanych sportowców, sportowych samochodów i desek serfingowych. Z jego starym biurkiem, na którym stało ich rodzinne zdjęcie, oprawione w zwykłą, plastikową ramkę, mała lampka, dająca tą odrobinę światła i kilka bibelotów, które w swoim pośpiechu, zawsze zapominał odstawić na swoje miejsce. Za co matka zawsze go karciła, wytykając mu jego bałaganiarstwo.

To, co jednak najbardziej zdziwiło Steve'a, to łóżko ze skołtunioną pościelą, pod którą wyraźnie rysował się kształt niedużej, skulonej postaci. Do jego uszu doszedł dźwięk cichego chlipania i już wiedział, co, a raczej kto znajdował się przed nim.

To był on sam.

On jako dziecko.

Pamiętał tą scenę.

To było tak dawno temu. Był wtedy ledwie kilkuletnim dzieckiem. Małym chłopcem, który właśnie dowiedział się, że jego matka została zamordowana, i że już nigdy więcej jej nie zobaczy. Załamany zamknął się wtedy w swoim pokoju i skulił pod kołdrą, ukrywając się w ten sposób przed całym światem. Jakby ten puchowy kokon miał odgrodzić go od tego całego nieszczęścia, które go spotkało.

Coś w tej scenie się jednak nie zgadzało.

Ponieważ Steve był w stu procentach pewien, że w tamtym czasie znajdował się w pokoju zupełnie sam, a przed oczami miał dwie osoby.

Widział siebie, a przynajmniej wiedział, że ta mała, skulona pod przykryciem postać to on, a także blondwłosego chłopca w podobnym wieku. Chłopiec leżał obok kokonu, przytulając się do niego i szepcząc uspokajające słowa w stylu "Już dobrze.", "Proszę, nie płacz już.", "Nie martw się, ja cię nigdy nie zostawię.". Zwłaszcza to ostatnie poruszyło Steve'a. Nie miał pojęcia kim był ten chłopiec, ani skąd się tam wziął. Bo z pewnością nie było go w jego wspomnieniach. W dzieciństwie nie znał żadnego chłopca z blond loczkami.

Po chwili jednak zrozumiał, kto się przed nim znajdował, a mianowicie wtedy, gdy blondynek się poruszył, przytulając mocniej szlochający kokon, a białe, puszyste skrzydła chłopca zaszeleściły w kontakcie z pościelą.

Steve wstrzymał oddech, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. To był anioł. Mały Danny, obejmujący jego dziecięcą postać w momencie, gdy tego najbardziej potrzebował.

- Danny - wyszeptał zduszonym głosem. Nie mógł uwierzyć, że Danny już wtedy był przy nim. że był w jego życiu od tak dawna, towarzyszył mu niemal od zawsze i był świadkiem prawdopodobnie wszystkich szczęśliwych i nieszczęśliwych chwil w jego życiu.

- Danny - powtórzył, a wtedy mały aniołek odwrócił głowę i spojrzał wprost na niego. Wtedy Steve nabrał pewności. Błękitne oczy chłopca błyszczały w półmroku z czającym się gdzieś wewnątrz płonącym fioletem jestestwie Dannego.

I wtedy wszystko zniknęło. Nie było już szlochającej, młodej wersji Steve'a. Nie było łóżka, biurka ze zdjęciem i bibelotami, czy ścian oblepionych plakatami. Wszystko zniknęło. Poza parą pięknych, błyszczących, błękitnych oczu chłopca, które w jednej chwili zmieniły się w oczy dorosłego mężczyzny stojącego tuż przed nim.

Nie było już jego pokoju, ani otaczającej go ciemności. Na powrót znajdował się w magazynie. A Danny stał tuż przed nim. Jego jasna twarz nosiła znaki pyłu i sadzy. Potężne, niegdyś śnieżnobiałe, majestatyczne skrzydła zszarzały, a część piór całkiem sczerniała lub spaliła się w ogniu.

Mimo to oczy Dannego patrzyły na niego z taką radością i oddaniem, że Steve nie mógł czuć choćby odrobiny smutku i żalu na myśl o utracie tego piękna.

Były tylko błękitne oczy, błyszczące wewnętrznym fioletem i tęczowa nić między ich duszami, dzięki której po raz pierwszy w życiu czuł się prawdziwie szczęśliwy. Kompletny.

- Przecież mówiłem, że cię nigdy nie zostawię - powiedział Danny z krzywym uśmiechem, na który Steve odpowiedział cichym prychnięciem. Zwłaszcza, gdy słowa anioła odbijały się w jego wnętrzu, niczym echo słów blondwłosego chłopca z jego przeszłości.

Steve uśmiechnął się szeroko, obejmując ramionami szyję partnera. Jego odpowiedzią był pocałunek, w który wlał wszystkie swoje uczucie, wiedząc, że dzięki ich połączeniu Danny bez słów odczyta wszystko to, co Steve chciał mu przekazać.

I nie mylił się.

Nić pomiędzy nimi zawibrowała, a później rozżarzyła się fioletem, zalewając jego serce czystą radością i miłością. Ich wspólną miłością.

wtorek, 25 września 2018

TŁUMACZENIA!!!

Witajcie moi kochani!!! 
Wiem, że dawno mnie nie było, ale mam nadzieję, że teraz, po wakacjach i po tym całym zamieszaniem z początkiem roku szkolnego, będę wstanie podrzucić wam coś przynajmniej raz w tygodniu.
Mam wam też do zakomunikowania pewną, ważną rzecz. Otóż, w ostatnim czasie moja droga wena całkowicie oklapła. Nie wiem, czy jest to spowodowane zmęczeniem, znudzeniem materiałem, czy czymkolwiek innym. ALE żeby całkowicie nie rezygnować z prowadzenia blogów, postanowiłam zająć się tłumaczeniami tekstów innych autorów. Przynajmniej do czasu, aż wena nie wróci.
Ze względu na to, że autorzy wybranych przeze mnie tekstów publikują na ao3, moje tłumaczenia też tam zostaną umieszczone.
Ci, którzy nie posiadają konta i nie mają możliwości sprawdzenia, kiedy coś się pojawi, nie muszą się jednak martwić. Powiadomienia o publikacjach będą umieszczane na moim blogu. Podobnie, jak ich sama tematyka.

Na początek mam dla was prolog do ficzka z dość kontrowersyjną parą.

Jack Frost x E. Aster Bunnymund