Steve ciągle powtarza Dannemu, że jest dobry w radzeniu sobie z dziećmi, do czasu...
- Wujku Steve? - Grace zajrzała do kuchni, gdzie Steve przygotowywał mięso i ananasa na późniejszego grilla.
- Tak, Gracie? - powiedział nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności.
- Wujku Steve, czy mogę ci zadać pytanie? - Podskoczyła i przysiadła obok na blacie, ukradkiem podbierając kawałek ananasa z miski, na co Steve tylko się uśmiechnął.
- Jasne. O co chodzi?
- Wujku Steve, bo ty jesteś dorosły, prawda? - Przytaknął z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. - A dorośli rozumieją dużo więcej niż dzieci, prawda?
- Przeważnie tak. Choć przypuszczam, że ty wiesz dużo lepiej, niż twój tata, że ananasy z grilla są dobre.
- Są pyszne! - wykrzyknęła, wyrzucając ręce w górę. - Taaak bardzo!
- A zatem sama widzisz, że nie zawsze osoby dorosłe wiedzą i rozumieją dużo więcej, niż dzieci. - Przytaknęła na jego słowa, jakby to co powiedział było jakąś życiową mądrością.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, dopóki Grace nie zapytała znowu - Wujku Steve, mogę ci zadać pytanie? - I nie czekając na jego potwierdzenie dodała - Wujku Steve, a skąd się biorą dzieci?
Steve upuścił nóż, raniąc się przy tym w opuszek palca, który zaczął krwawić. Szybko dopadł do kranu i odkręcił wodę. Wsadził rękę pod strumień, opłukując ją z ananasowego soku, po czym gorączkowo zaczął gmerać w szafce nad blatem, w poszukiwaniu środków opatrunkowych.
- Wujku Steve?
- Nic mi nie jest.
- Wujku Steve, to skąd się biorą dzieci?
- Skąd się biorą dzieci...? Grace, zapytaj proszę swojego taty, dobrze? Jestem pewny, że wolałby sam ci to wszystko wyjaśnić.
- Danno powiedział, że mam z tym przyjść do ciebie, bo podobno dobrze radzisz sobie w kontaktach z dziećmi - powiedziała idealnie cytując słowa Dannego.
- Tak powiedział? Hm... Gdy twój tatuś i mamusia... Wiesz co Gracie, zanieść proszę tego ananasa na stół, dobrze? A gdy tu skończę, pokażę ci w którym miejscu Mary Ann została zaatakowana przez wściekłą meduzę.
- Tak, Gracie? - powiedział nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności.
- Wujku Steve, czy mogę ci zadać pytanie? - Podskoczyła i przysiadła obok na blacie, ukradkiem podbierając kawałek ananasa z miski, na co Steve tylko się uśmiechnął.
- Jasne. O co chodzi?
- Wujku Steve, bo ty jesteś dorosły, prawda? - Przytaknął z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. - A dorośli rozumieją dużo więcej niż dzieci, prawda?
- Przeważnie tak. Choć przypuszczam, że ty wiesz dużo lepiej, niż twój tata, że ananasy z grilla są dobre.
- Są pyszne! - wykrzyknęła, wyrzucając ręce w górę. - Taaak bardzo!
- A zatem sama widzisz, że nie zawsze osoby dorosłe wiedzą i rozumieją dużo więcej, niż dzieci. - Przytaknęła na jego słowa, jakby to co powiedział było jakąś życiową mądrością.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, dopóki Grace nie zapytała znowu - Wujku Steve, mogę ci zadać pytanie? - I nie czekając na jego potwierdzenie dodała - Wujku Steve, a skąd się biorą dzieci?
Steve upuścił nóż, raniąc się przy tym w opuszek palca, który zaczął krwawić. Szybko dopadł do kranu i odkręcił wodę. Wsadził rękę pod strumień, opłukując ją z ananasowego soku, po czym gorączkowo zaczął gmerać w szafce nad blatem, w poszukiwaniu środków opatrunkowych.
- Wujku Steve?
- Nic mi nie jest.
- Wujku Steve, to skąd się biorą dzieci?
- Skąd się biorą dzieci...? Grace, zapytaj proszę swojego taty, dobrze? Jestem pewny, że wolałby sam ci to wszystko wyjaśnić.
- Danno powiedział, że mam z tym przyjść do ciebie, bo podobno dobrze radzisz sobie w kontaktach z dziećmi - powiedziała idealnie cytując słowa Dannego.
- Tak powiedział? Hm... Gdy twój tatuś i mamusia... Wiesz co Gracie, zanieść proszę tego ananasa na stół, dobrze? A gdy tu skończę, pokażę ci w którym miejscu Mary Ann została zaatakowana przez wściekłą meduzę.