Rozdział
10
Był szczęśliwy. Bardzo
szczęśliwy. Szalał wręcz ze szczęścia.
Jego największe marzenie
wreszcie stawało się rzeczywistością. Kade go chciał. Właśnie jego. Nie jakąś
tam podstarzałą, kłamliwą lafiryndę, czy inną kobietę. Jego.
JEGO!
Wraz ze swoim rudymi
włosami, piegami, nieśmiałością w stosunku do obcych, niewyparzoną gębą i
złośliwościami z rana.
JEGO! JEGO! JEGO!
Miał ochotę wręcz skakać
z radości, co zapewne nie byłoby zbyt dobrze widziane zwarzywszy na sytuacje i miejsce,
w którym obecnie się znajdował.
Restauracja Angel była niezwykle szykowna,
klimatyczna i pełna klasy. Zarazem nie posiadła tej krępującej sztywności,
którą cechowały większość knajp dla snobów, jak zwykł nazywać takie miejsca.
Całość ->