czwartek, 10 maja 2018

Zabawa w chowanego

Betowała strzalka14 :*

Mam nadzieję, że wasz weekend majowy był udany. Ja jak widać troszkę za bardzo się  rozleniwiłam, chociaż wcale nie miałam wolnego! A może właśnie dlatego?
Miłego dnia!


Zebranie zarządu było tak nudne, jak zwykle. Nic więc dziwnego, że Tony ziewał jeszcze przed przekroczeniem progu Stark Tower. Jednakże w jego własnym domu nie dane mu było zdrzemnąć się, czy choćby przysiąść na chwilę, na kanapie, bo jego kochany mąż znowu miał jeden z tych swoich dziwnych szałów sprzątania. Steve biegał z pokoju do pokoju, przewracając meble i wywalając na podłogę zawartość szaf.
Tonny zmarszczył brwi nie do końca rozumiejąc ten system porządkowania, a jako, że był geniuszem, naprawdę niewiele mu umykało.
- Co ty robisz? - zapytał podejrzliwie, na co Kapitan niemal podskoczył i odwrócił się w jego stronę ze spłoszonym spojrzeniem.
- Tonny! Dzięki Bogu, że jesteś! - Steve dopadł go w jednym skoku i zamknął w swoich objęciach. - Nie mogę znaleźć Petera. - Odsunął go od siebie na długość ramion.
- Jak to nie możesz go znaleźć?
- Bawiliśmy się w chowanego, ale kiedy po półgodzinie nie mogłem go znaleźć, zacząłem panikować. - Steve drżał wyraźnie. Jego rozbiegane, rozszerzone źrenice, mówiły wiele o tym, w jakim stanie się znajdował.
- A pytałeś Jarvisa?
- Tak. Powiedział, że Peter nie opuścił wyznaczonego przez nas obszaru. A nie może mi zdradzić, gdzie się nasz syn znajduje, bo to nie byłoby zgodne z zasadami gry. Błagam Tonny, pomóż mi go szukać! Kręcę się tak od ponad dwóch godzin, ale nigdzie go nie ma. Musimy go znaleźć! - Szarpał Tonnym w przód i w tył, wywołując tym u niego zawroty głowy i zbliżające się nudności. - Proszę pomóż mi! A jak mu się coś stało? Nie powinienem spuszczać go z oczu. Może moglibyśmy zastanowić się nad wszczepieniem mu jakiegoś chipa? Podobno tak robi się ze zwierzętami, więc może u dzieci też się to praktykuje? - mówił, nieprzerwanie, trzęsąc mężem.
Tonny miał tego naprawdę dość. Rozumiał strach Steve'a, ale w obecnej sytuacji nie mógł mu w niczym pomóc. Nie dopóki ten go nie puści. Od tej całej szarpaniny, robiło mu się coraz bardziej niedobrze i wzrok mu się jakoś dziwnie mącił, przez co miał wrażenie, że na suficie była jakaś dziwna, sporej wielkości, kolorowa plama. Która dziwnym trafem wyglądała podobnie do ich syna, a nawet przyłożyła palec do ust i zachichotała w rączkę, gdy zobaczyła, że na nią patrzy. Czy plamy mogły mieć ręce i nimi poruszać?
Steve zdecydowanie powinien przestać nim tak potrząsać, bo zaczynał widzieć niestworzone rzeczy.

3 komentarze:

  1. Byłam sceptyczna do tego fandomu, ale coraz bardziej mi się podoba :)
    S jest niezłym panikarzem, choć jest super bohaterem ;)
    Małe dzieci są rozkoszne :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to samo. Krok po kroku i jesteśmy teraz tutaj :)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, ojć Stive, zastanawiam sie jak mały się tam dostał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń