Kłamstwo - Rozdział 13


Rozdział 13

 

To był naprawdę przyjemny sen. Czuł ciepły oddech na karku i miękkie usta sunące po skórze. Duże, lekko szorstkie, ale na wskroś męskie dłonie pieściły jego talie i pośladki ukryte pod cienkim materiałem slipów. Żałował, że miał je na sobie. O wiele przyjemniej byłoby je czuć na nagiej skórze.

Zamruczał z przyjemności, czując delikatne ugryzienie na łopatce. Bardzo podobał mu się ten sen. Aż nie chciał otwierać oczu, bojąc się, że ten pryśnie, jak zwykle pozostawiając go z pokaźnym, bolącym zwodem, którym będzie musiał się później zająć pod prysznicem.

Cichy chichot sprawił, że zmarszczył brwi.

- Długo zamierzasz jeszcze spać, śpiochu? – Kade, bo to z całą pewnością był jego głos, zamruczał mu do ucha, na koniec przygryzając małżowinę.

Wciągnął gwałtownie powietrze.

A zatem to nie był sen.

- Tak. – odpowiedział, mając nadzieje, że partner wymyśli jakiś przyjemny sposób na zmuszenie go do wstania.

- Mhm. – mruknął ponownie Kade, przejeżdżając koniuszkiem języka po wrażliwej skórze pod jego uchem. Shane mimowolnie zadrżał, zagryzając wargi. – Czy istnieje jakiś sposób, który przekona cię, że warto wstać? – kolejne liźnięcie.

- Może.

- A zdradzisz mi jakie? – brunet wsunął dłoń pod jego bieliznę i  ścisnął pośladek. Collen jęknął w poduszkę.

- Może. – czuł jak jego oddech staje się szybszy i znacznie płytszy. Był podniecony. Sama bliskość Kade’a sprawiała, że kręciło mu się w głowie, a teraz jeszcze ten dotyk, pocałunki, ugryzienia, liźnięcia we wrażliwe na nie miejsca, sprawiały, że jego krew wrzała.

Chciał więcej, pragnął więcej.

Wypiął pośladki, ocierając się nimi o krocze drugiego mężczyzny, sprawiając, że obaj jęknęli z przyjemności.

- Jesteś niemożliwy. – Anders zasyczał mu do ucha, ocierając się o jego pośladki. Shane prawie zaskomlał z żalu, gdy uzmysłowił sobie, że nadal ma na sobie bieliznę, a Kade jest w pełni ubrany. Uczucie twardego, szorstkiego jeansu, szorującego po jego siedzeniu mogłoby być bardzo przyjemne, gdyby nie dzielący go od nich materiał. – I strasznie mnie to kręci.

Rudzielec tylko zamruczał w odpowiedzi, prężąc się i nadstawiając do dotyku, niczym kotka w rui. Miał gdzieś, że wyglądał na łatwego i potrzebującego. W końcu był potrzebującym, a mężczyzną, który mógł mu dać zaspokojenie, nie był byle jaki typek z darkroomu, a Kade, facet, którego kochał od lat. Jeśli takie zachowanie miało sprawić, że w końcu spełnią się jego najskrytsze fantazje i sny, to nie miał się czego wstydzić.

- Nic z tego, kolego. Mamy zbyt wiele zajęć na dzisiaj. – brunet podniósł się z niego, dając mu na pożegnanie klapsa, przez który Shane pisnął mało męsko. – Zbieraj się, idziemy na śniadanie.

I czar prysł.

 

***

 

Kade stał w drzwiach łazienki, przyglądając się ukradkiem, jak jego partner bierze prysznic i przeklinał się za swoje tchórzostwo.

Mógł ten ranek spędzić w dużo przyjemniejszy sposób, niż na śniadaniu z szefem i innymi ludźmi z branży, nie mówiąc już o konkurencie na stołek prezesa i byłej kochance.

Doprawdy cudowne towarzystwo.

Shane zaczął coś mruczeć pod prysznicem, ściągając ponownie na siebie spojrzenie ciemnoszarych oczu. Ciało rudzielca było wygięte lekko do tył, a głowa odchylona, gdy spłukiwał szampon z włosów. Piana zraz z wodą spływała po jego jasnym, szczupłym ciele, dostając się w zakamarki, które Kade w przyszłości marzył zgłębić palcami, językiem i możliwe, że czymś jeszcze.

Brunet czuł ucisk w pachwinie na sam widok takiego Shane’a. Nadal wyrzucał sobie w myślach, dlaczego wcześniej nie zainteresował się Collenem, teraz jednak jego umysł dominowała jedna, jedyna myśl.

Posiadane.

Im dłużej patrzył na rudzielca i na to, jak ten myje się, sunąc dłońmi po swoim nagim ciele, pozostawiając po sobie warstwy mydlin, tym bardziej pragnął go mieć. Jasne ciało Collena wręcz błyszczało się w świetle łazienki. A dziwna forma prysznica i wanny, za którą stał, sprawiały, że wyglądał, jak leśna nimfa, pozwalająca pieścić swoje cudne ciało, kroplom wody, płynącym z wodospadu.

Wyglądał tak, jakby go kusił. Odchylał się, dotykał swojego ciała i z zamkniętymi oczami zwilżał językiem wargi.

Pociągał go. Kusił swoim ciałem i zmysłowością, wodząc na pokuszenie, niczym syrena marynarzy na statku. I podobnie, jak żeglarze, on też nie był wstanie oprzeć się czarowi.

Był stracony.

Zaczął zdejmować z siebie ubranie, ani na chwile nie spuszczając z oczu Shane’a. Czuł, jak jego ciało ogarnia rządza, jak staje w płomieniach. Pragnął zaspokojenia, tego, by ktoś ugasił targające nim pragnienie.

Ściągnął z siebie ostatni skrawek krępującego go odzienia i ruszył w stronę rudej nimfy, która uwiodła go swoimi wdziękami.

Tym razem nie było odwrotu.

 

Shane odchylił głowę do tył i przejechał dłonią po mokrych włosach, spłukując z nich resztki szamponu. Zaczął się odwracać, gdy napotkał opór. Otworzył oczy, które napotkały spojrzenie drugich, ciemnoszarych, których właściciel w ciągu sekundy, przyciągnął go do swojego dużego, solidnego ciała, zduszając wszelkie słowa sprzeciwu namiętnym pocałunkiem.

Kade przylgnął do jego pleców, niemal wprasowując go w swoją szeroką klatę, tak że nawet krople wody nie były wstanie dostać się pomiędzy nich. Jego podbródek znalazł się w uchwycie dużej, szorstkiej dłoni, zmuszając go do mocniejszego wygięcia szyi i uchylenia szerzej ust na penetrujący je język bruneta.

Zadrżał wyraźnie i w żadnym wypadku nie było to spowodowane zimnem. Jego ciało coraz bardziej się nagrzewało i stawało się coraz wrażliwsze na dotyk, którego było spragnione.

Kade obchodził się z nim stanowczo, ale zarazem niezwykle delikatnie i z uczuciem. Jedna doń nadal unieruchamiała jego twarz, a druga spoczęła na jego brzuchu, pieszcząc kciukiem okolice pępka.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo kuszący dla mnie jesteś. – Kade przygryzł i pociągnął jego dolną wargę, po chwili łagodząc obolałe miejsce delikatnym muśnięciem języka. – Jak bardzo pociągająco wyglądasz stojąc tu, pod prysznicem, cały błyszczący i ociekający wodą, niczym nimfa próbująca skusić swoimi wdziękami opornego wodnika. Udało ci się to, Shane. – dłoń z brzucha zsunęła się na jego podbrzusze, muskając linie przystrzyżonych włosów łonowych, a jego jęk zostaje pochłonięty przez nienasycone usta bruneta, w namiętnym pocałunku. – Udało ci się. Teraz nic cię już nie uratuję. – krzyknął, gdy Kade ujął w dłoń jego spragniony uwagi członek.

- O tak. – wyjęczał w drugie usta.

- Chcesz tego, prawda? Spójrz mi w oczy i powiedz mi, że chcesz bym cię wziął tu i  teraz. – został odwrócony, a jego twarz ujęta w dłonie. – Powiedz to Shane. Powiedz, jak bardzo mnie chcesz.

Szare oczy bruneta niemal całkowicie zostały zasłonięte przez rozszerzone źrenice i zasnute mgiełką pożądania, sprawiając, że chciał go jeszcze bardziej. Wystarczyło tylko jedno słowo…

- Kade, weź mnie. Potrzebuję cię poczuć w sobie. – wychrypiał, przylegając swoim ciałem do drugiego ciała, nie mogąc wytrzymać przestrzeni między nimi. – Tak bardzo cię pragnę. – wyszeptał, pieszcząc ustami i językiem szyję bruneta. Skóra Kade’a tak dobrze pachniała, a jej smak na języku wydawał się niemal odurzający. Taki pikantny i męski.

Poczuł, jak jedna ręka partnera obejmuje go w pasie, a druga pod pośladkami. Chwilę później został podniesiony. Zaplótł nogi w pasie kochanka, nie przestając całować jego szyi i linii szczęki. Pod wargami i językiem czuł kujące igiełki zarostu, które wcale nie wydawały mu się nieprzyjemne. Jeszcze bardziej go nakręcały. Kade z nim wydawał mu się jeszcze bardziej męski i pociągający.

- Shane. – Anders wychrypiał, odwracając się do jego ust i wpił mu się żarłocznie w wargi.

Nawet nie wiedział jak i kiedy trafili do sypialni. Ale to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Ważne było tylko to, że w jednej chwili przyciśnięty był do ciepłego, muskularnego ciała Kade’a, a w drugiej już leżał, rozłożony na skołtunionej jeszcze po nocy pościeli, ze stojącym nad nim brunetem, który wpatrywał się w niego z jawnym pożądaniem.

- Cholera, jesteś tak kurewsko piękny. – Anders pochylił się nad nim i musnął wargami jego udo i wystającą kość miednicy. – Taki delikatny, wrażliwy i podniecony. A to wszystko tylko dla mnie. – Przyszczypnął zębami jego biodro.

Shane oblizał nagle wyschnięte wargi i sięgnął do ciemnych kosmyków Kade’a, by odciągnąć jego głowę od swojego krocza. Usta partnera w pobliżu jego fiuta, to było dla niego stanowczo zbyt wiele. Bał się, że zabawa mogłaby się skończyć zanim tak naprawdę by się zaczęła.

- Co tam? – zapytał lekko zaskoczony Anders.

- Jestem tutaj i wolałbym, byś mówił do mnie, a nie do mojego krocza.

- Da się zrobić. – prychnął Kade, odwracając się w stronę jednej z szafek nocnych i zaczął w niej grzebać.

Shane nie zdążył się nawet poskarżyć, gdy coś wylądowało koło niego, a w następnej chwili jego ciało zostało wciśnięte w materac przez większe ciało kochanka.

- Mmm… Tak dobrze cię czuć pod sobą. – brunet musnął nosem jego szyje.

- Kade, weź się wreszcie do roboty. – niemal warknął zniecierpliwiony. Był już tak bardzo spragniony, że byłby gotów obezwładnić partnera, byle tylko mieć już w sobie jego penisa.

- Oj nie ładnie. – zacmokał wyraźnie rozbawiony jego niezadowoleniem. – Chyba będę zmuszony zamknąć tą twoją niewyparzoną gębę.

- Jak zaraz… O tak! – krzyknął, gdy kochanek przygryzł jego sutek.

- Mmmm… - Kade mruknął w odpowiedzi, ssąc i liżąc stwardniały, różowy guziczek, doprowadzając go tym do szaleństwa.

- Kade… - zamruczał prosząco, unosząc do góry biodra, by otrzeć się kroczem o udo bruneta. To jednak znajdowało się poza jego zasięgiem. – Proszę. – niemal załkał.

- No nie wiem. – przeniósł się ustami na drugi sutek, nie pozostawiając jednak tego pierwszego w spokoju, bo już po chwili zaczął pieścić go i szczypać palcami, doprowadzając go tym do szaleństwa.

- Kade, błagam…

- Mmmm… Skoro tak ładnie prosisz. – Brunet odessał się od niego i przysiadł na nogach, sięgając po coś, co znajdowało się koło głowy Shane’a. Rudzielec w mig pojął, że były to żel intymny i prezerwatywa, które Kade musiał wcześniej wyciągnąć z szuflady szafki nocnej.

Anders otworzył kciukiem buteleczkę i wylał trochę jej zawartości na palce lewej dłoni, sprawnie rozprowadzając na nich pachnącą wiśniami substancje.

- Zrelaksuj się. Może nie robiłem tego nigdy z facetem, ale seks analny nie ma przede mną tajemnic.

- Rany, dzięki. Od razu czuje się pewniej. – przewrócił oczami, rozbawiony uwagą partnera.

- Zaraz zetrę ci z ust ten uśmieszek.

- Grozisz, czy obiecujesz? – zatrzepotał zalotnie rzęsami.

- Prosisz się o porządne rżnięcie. – Kade niemal warknął, pochylając się nad nim.

Shane poczuł, jak kochanek dotyka jego pośladków, sięga między nie i pieści opuszkami jego wejście, by po chwili, bez ostrzeżenia wsunąć do środka cały palec. Aż sapnął zaskoczony, otwierając szeroko oczy.

- Nmmm… - zamruczał tylko coś niewyraźnie.

- Czyżbym pozbawił cię słów? – zapytał Kade z pozoru niewinnie. Spryciarz musiał doskonale wiedzieć, jak taki krok na niego podziała. Nie wiedział skąd, ale był niemal pewny, że Anders zrobił to z całkowitą premedytacją.

- Kade, więcej. – wysapał, sięgając do ust kochanka.

- Z przyjemnością.

Kade zamknął Shane’owi usta pocałunkiem. Jego palec powoli poruszał się w rudzielcu, przygotowując go na jego spragnionego uwagi członka, który drgnął, gdy na samą myśl, że już wkrótce znajdzie się pomiędzy tymi smukłymi, jasnymi udami, w ciepłym, ciasnym tyłku Shane’a.

Wsunął w niego drugi palec, przez przypadek trącając nim prostatę rudzielca, na co Shane krzyknął głośno, wyginając swoje ciało w łuk.

- Kade, proszę. Proszę, chce cię już. – zielonooki załkał, samemu nabijając się na jego palce. Był teraz taki piękny.

- Szzzzz… Jeszcze troszkę. – wyszeptał mu do ucha, pieszcząc wargami zarumienioną małżowinę. Wsunął w kochanka trzeci palec. Chciał mieć pewność, że Shane jest na niego gotowy. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby go w taki sposób skrzywdził.

Popieścił palcami ten cudowny punkt wewnątrz rudzielca, sprawiając, że ten zaczął z przyjemności rzucać się po łóżku, kręcąc głową i coraz usilniej nabijać na jego palce. Dłonie Collena znalazły się na jego plecach, przyciągając go do siebie i drapiąc skórę na jego łopatkach.

- Kade teraz. Teraz. Teraz!!! – Shane łkał pod nim, błagając o jego fiuta, co było muzyką dla jego uszu.

Wysunął palce z kochanka i sięgnął po kwadratowy pakiecik, który rozerwał zębami. Wyciągając z niego prezerwatywę, którą naciągnął na swojego sączącego się już penisa. Użył jeszcze odrobinę żelu na prezerwatywę i dziurkę partnera, po czym zarzucił jego nogi na swoje ramiona. Powoli wsunął się w ciasne wejście rudzielca, patrząc, jak jego zielone oczy ciemnieją z pożądania.

- Kade. – wysapał Shane z nutką bólu w głosie, obejmując go za szyje.

- Ćśśśś. Już prawie jestem. Jeszcze troszkę. – zatrzymał się na chwilę, pozwalając się kochankowi przyzwyczaić do rozciągania. – Już mogę? – zapytał, gdy ciało pod nim delikatnie się rozluźniło.

- Tak, proszę. – potaknął rudzielec, nadstawiając usta do pocałunku. Kade nie mógł mu odmówić, wpijając się w te kuszące, miękkie wargi, w tym samym momencie, co wbił się do końca w chętne ciało kochanka.

Shane krzyknął jedynie w jego usta, obejmując go mocniej ramionami.

Brunet poruszył się w nim delikatnie, jakby na próbę, a nie doczekawszy się protestu z jego strony, powoli się z niego wysunął i wsunął. A później i jeszcze raz i jeszcze. Chwilę później poruszał się w nim mocnymi i silnymi pchnięciami, a on leżał pod nim jęcząc i krzycząc z przyjemności.

To było takie dobre. To jak blisko byli, jak Kade się w nim poruszał, jak jego członek ocierał się o brzuch kochanka.

Partner zdjął jego nogi ze swoich ramion, a Shane automatycznie objął go nimi w pasie.

- Kade! – wyjęczał imię kochanka z trudem łapiąc oddech rozchylonymi ustami. Był tak blisko, tak bardzo blisko.

- Dojdź dla mnie, kochanie. Chcę zobaczyć, jak dochodzisz na moim fiucie. – rudzielec załkał na jego słowa.

- Kade!!! – krzyknął, dochodząc pomiędzy ich złączonymi ciałami, znacząc smugami nasienia ich brzuchy i torsy.

Kade zapatrzył się na partnera w chwili, gdy ten szczytował. A widok ten wraz z zaciskającymi się na jego członku mięśniami i jego doprowadził do spełnienia. Doszedł z imieniem Shane’a na ustach i obrazem zarumienionej twarzy kochanka w chwili spełnienia.

Opadł na rudzielca, uważając, by nie przygnieść drobniejszego ciała swoim ciężarem. Czuł przyspieszony oddech partnera tuż przy uchu i delikatne dłonie gładzące go uspakajająco po plecach i karku.

Gdy jego oddech wróci do normy, podniósł się odrobinę na przedramionach, by móc spojrzeć kochankowi w twarz.

I nie mógł powstrzymać dumnego uśmieszku na widok, który zastał.

Shane patrzył na niego z marzycielskim uśmieszkiem błąkającym się w koniuszkach lekko wygiętych warg. Jego oczy były do połowy przymknięte, a spojrzenie nadal niezbyt ostre, jakby jeszcze nie doszedł w pełni do siebie po przeżytym orgazmie.

- Hmmm? – mruknął pytająco rudzielec, widząc jego zadowolony uśmieszek.

- Wyglądasz na kogoś dobrze wypieprzonego.

- Skąd wiesz? – głos Shane’a był ochrypły od wcześniejszych krzyków. – Może zawsze tak wyglądam po?

- Zapewniam cię, że nigdy tak nie wyglądałeś po.

- Uważasz, że byłeś najlepszy? – zapytał rudzielec z nutą rozbawienia w głosie.

- Jestem tego pewien. – parsknął pewny siebie. Jeszcze z żadną kobietą nie czuł się tak spokojnie i wyluzowany „po”. Nie wiedział, czy to kwestia tego, że Shane był facetem, czy tego, że tak dobrze się znali i byli dla siebie wyjątkowi. Był niemal pewien, że to drugie.

- No nie wiem, nie wiem. – Collen ziewnął szeroko i przekręcił się pod nim na brzuch, wtulając policzek w poduszkę, jakby zamierzał pójść spać.

- Sugerujesz, że nie dość cię wymęczyłem?

- Może… - mruknął Shane, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.

To go trochę rozdrażniło. Albo mu się zdawało albo ten wstrętny rudzielec najzwyczajniej w życiu go prowokował. Siła przewrócił go na plecy, nic sobie nie robiąc z niezadowolonego spojrzenia, którym obrzucił go Shane.

- Jeszcze się przekonasz, że w tych sprawach lepiej ze mną nie zadzierać. – niemal warknął, pochylając się niżej nad kochankiem. Rudzielec zamrugał zaskoczony i rzucił krótkie spojrzenie między jego nogi. Oczy Collena rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę, co Kade miał namyśli. Anders niemal słyszał, jak jego kochanek przełyka głośno ślinę.

- Kade. – wyszeptał niepewnie Shane, próbując wysunąć się spod kochanka. – Nie możesz… – jego słowa zostały zduszone przez pocałunek.

Kade jednak mógł.

I tego dnia udowodnił mu to jeszcze kilka razy.

10 komentarzy:

  1. ...pokaźnym, bolącym Wzwodem ;)

    Rozdział cudny. Jezusie, ale ty potrafisz zmysłowo opisywać sceny seksu! Jaram się :D
    Pięknie ci wyszło, czuć tę chemię, fajne dialogi, to napięcie seksualne, och, pasują do siebie. Tak bardzo im kibicuję!

    czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ale się cieszę, że jest nowy rozdział!
    Bardzo mi się podobał ten rozdział. Zresztą jak wszystkie

    OdpowiedzUsuń
  3. Po bardziej szczegółowym czytaniu wyłapałam sporo błędów. Ktoś ci redaguje notki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie, nie posiadam jeszcze bety.

      Usuń
    2. Wybacz, dopiero teraz doczytałam, że rozdział niesprawdzony. Kajam się, przepraszam. Mimo to bardzo dobry, masz ogromny plus ode mnie ;)

      Usuń
  4. Rozdział cudowny. Chociaż... nie, jest perfekcyjny. Poza kilkoma błędami :( czekam na następne części

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tylko ja nie zauważyłam błędów???? Mam na dzieje że z moim wzrokiem nie tak źle i doczekam się następnego wspaniałego rozdziału... ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzialik super...ale jedno nie daje mi spokoju... czy ten mały słodziak jest tak wygimnastykowany że zarzucił nogi i ręce na ramiona Kade, czy obioł go mocnej nogami czy to lekkie przeoczenie? (Przepraszam za czepliwość ;-; i tak autorko kocham ciebie i twoje opowiadanie nawet jak zamierzasz dodać tam motyw latających gumisiòw zombi xD). Na koniec weny i jeszcze raz weny, bo się kurcze nie mogę doczekać nexta :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygimnastykowany to za dużo powiedziane, bo wcale nie jest trudno złożyć się w taki sposób;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniale, cudownie wszystko opisane, najpierw stchórzył, a potem... a czemu Shine nie wołał rano kawy? ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń