Lisek - Rozdział 6


Rozdział 6

 

Jego wyszkolone instynkty zaalarmowały go, zanim jeszcze intruz zbliżył się do drzwi jego pokoju. Rozchylił powoli przytomne, pomimo wcześniejszego snu, oczy. Sięgnął ostrożnie pod poduszkę, gdzie, jak na wzorowego shinobi przystało, miał ukrytą broń. Wymacał palcami rękojeść kunaia i zacisnął na nim palce. Nie podniósł się, nasłuchując, jak obcy zbliża się do suwanych drzwi i po cichu je rozsuwa. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał znajome kroki i charakterystyczne klapanie bosych stóp na drewnianej podłodze. Odłożył ostrze na miejsce.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. – powiedział Naruto, stając przy jego łóżku.

- Nic nie szkodzi. I tak już powinienem wstawać. – usiadł na posłaniu, przecierając twarz. Rozejrzał się dookoła. W jego pokoju panował półmrok, za sprawą granatowych zasłoń w oknach. Ale musiało być już naprawdę późno, skoro największy śpioch, jakiego znał, już wstał.

Wróć.

Największym śpiochem był Shikamaru, ale Nara był poza wszelkimi klasyfikacjami i ocenami.

- Muszę się pośpieszyć, obiecałem pomóc przy odbudowie, a w południe jestem umówiony na sparing z Kakashim.

- Spokojnie, Sasuke, jest dopiero szósta. – powiedział spokojnie lisek, podchodząc do zasłoń i odsłaniając je szeroko, dając brunetowi widok na dopiero budzący się dzień. Uchiha zamrugał parokrotnie, nie dowierzając oczom.

Spojrzał niepewnie na Naruto.

- Już wstałeś? – zapytał nie kryjąc zaskoczenia. – Czy coś się stało?

- Nie, nie. Nic się nie stało. Chciałem ci tylko zostawić ubranie w łazience. – powiedział, pokazując mu trzymane w rękach ciuchy. – Pomyślałem, że wypiorę je i wyprasuje.

- Dz-dzięki. – wydukał niepewnie.

- Proszę. Zostawię je w łazience, na szafce. Gdy się umyjesz i przebierzesz, przyjdź proszę do kuchni, zrobiłem śniadanie. – blondyn uśmiechnął się niepewnie, szybko wchodząc do łazienki, a jeszcze szybciej z niej wychodząc i opuszczając pokój Sasuke.

Brunet siedział jak skamieniał, wpatrując się nieprzerwanie w suwane drzwi. Miał wrażenie, że oczy zaraz wyjdą mu z orbit, a szczękę będzie musiał zbierać z podłogi. Przetarł jeszcze raz oczy, a gdy to nie pomogło, uszczypnął się w rękę. Nic z tego. To nie był sen. Naruto wstał wcześniej od niego, wyprał i wyprasował jego odzienie, a do tego zrobił mu jeszcze śniadanie. A może to nie był lisek, tylko jego klon? A może ktoś go podmienił? Zrobił mu pranie mózgu? Może to wynik genjutsu? To nie mógł być Naruto. Bo dlaczego miałby się tak zachowywać?

Coś tu było cholernie nie tak!

Wstał szybko i udał się do łazienki. Już po dziesięciu minutach wchodził do kuchni, gdzie na stole rzeczywiście czekało na niego gotowe śniadanie. Do tego Naruto pamiętał nawet o zrobieniu dla niego herbaty.

- Siadaj, smacznego. – lisek wyszczerzył się do niego szeroko.

Podszedł do stołu i nieznacznie się nad nim nachylił podczas siadania. Dyskretnie powąchał napój i zawartość talerzy. Chyba nie było zatrute. A herbata była wiśniowa, z odrobiną mięty. Dokładnie taka, jaką lubił.

Teraz był już w stu procentach pewnych, że coś jest nie tak.

Rzucił blondynowi podejrzliwe spojrzenie. Ten jednak nie zwracał na niego uwagi, zjadając się słodkim ryżem z owocami.

- Czy coś się stało? – zapytał niepewnie Naruto, gdy zauważył, że nie je i wpatruje się w niego uporczywie. Wokół jego ust znajdowały się gdzieniegdzie ziarenka ryżu, które zlizywał powolnymi ruchami różowego języka. Sasuke z jakiegoś powodu ten gest wydawał się strasznie pociągający. – Czy nie smakuje ci śniadanie? A może wolisz coś innego? – na twarzy liska pojawia się zaniepokojenie.

- Nie, jest bardzo dobre, dziękuje. – odpowiada szybko, posyłając mu uspakajający uśmiech, na którego widok, Naruto odpowiada uśmiechem, po czym wraca do konsumpcji zawartości swojej miski. Brunet skrzywił się zabawnie, widząc z jakim zapałem nastolatek pochłania dużą porcje słodkiego. On nie przepadał za słodyczami. Od czasu do czasu zjadł tylko kawałek ciasta owocowego, czy budyniu waniliowego. Czekolada, żelki, ciastka, czy inne słodkości, to nie było dla niego. Od dziecka nie przepadał za słodyczami. Może to było i dziwne, ale po prostu tak miał i już. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy lisek zamruczał z rozkoszy, zjadając dużą truskawkę z cukrem. Jego ogonek zamachał, uszka zadrgały, a oczy zmrużyły w wyrazie czystej rozkoszy.

Sasuke miał ochotę parsknął śmiechem. Nie rozumiał jak można było tak ekscytować się jedzeniem. Spojrzał w dół na swoje nakrycie.

Oczy mu zabłysły.

Pomidory!

Kanapki z pomidorem. Do tego jakaś sałatka z pomidorami. Omal sam nie zamruczał ze szczęścia.

Spojrzał jeszcze raz niepewnie na Naruto, po czym wrócił wzrokiem do jedzenia. I jeszcze raz na liska i na śniadanie. I jeszcze raz. Wreszcie stwierdził, że rozmowa może poczekać, aż zje śniadanie.

*

Usiadł zasapany na trawie, ocierając twarz brzegiem koszulki. Obok niego klapnął Hatake. Było południe, żar lał się z nieba, a oni byli w czasie zaciętego pojedynku, gdy zgodnie stwierdzili, że odłożą go na później. Gdy wyjście na słońce nie będzie groziło ugotowaniem mózgu.

- Rany, ale gorąco. Przydałoby się trochę wody. – mruknął Kakashi, potrząsając swoim bukłakiem, w którym nie została już nawet kropla. – jonin skrzywił się i odrzucił go za siebie. – My tu cierpimy z powodu upału, a Iruka siedzi sobie spokojnie w przytulnym, klimatyzowanym gabinecie Hokage i przegląda te swoje raporciki. – jęknął płaczliwie. Sasuke uśmiechnął się kpiąco.

- Nie sądzę byś chciał się z nim zamienić. Nie wytrzymałbyś nawet godziny na jego miejscu. Do tej pory pamiętam, że większość raportów z misji, musieliśmy wypełniać za ciebie, bo ty nie miałeś do tego cierpliwości, ani chęci.

- Co prawda, to prawda. – mruknął leniwie srebrnowłosy, spoglądając jednym okiem na bezchmurne, błękitne niebo. Drugie oko miał zmrużone, ukrywając sharingana. Uchiha przyglądał mu się przez chwilę, myśląc ile to już lat się znają. Kakashi był dla niego jak drugi ojciec. Właściwie to nie jak drugi. Jak ten prawdziwy ojciec. I co z tego, że nie łączyły ich więzy krwi. To nie było potrzebne. Praktycznie wszystko, co wiedział o życiu, przyjaźni, byciu shinobi, dowiedział się właśnie od tego zakręconego, bałaganiarskiego jonina ze skłonnościami do seksoholizmu. I może nie okazywał tego na co dzień, ale w pewnym sensie traktował go jak przyjaciela, członka rodziny. Trochę pokręconej rodziny, do której należeli oczywiście Naruto, jak również Iruka, który dołączył do ich małej grupki właśnie dzięki liskowi i joninowi.

Przynajmniej z początku.

Umino zaskarbił sobie jego przyjaźń, przez sposób, w jaki odnosił się do Naruto.

Podczas, gdy większość mieszkańców, po pojawieniu się liska w wiosce, odnosiła się do niego nieufnie i z odrazą, Iruka z miejsca zaakceptował malca i otoczył go opieką. To on głównie zajmował się blondynkiem, gdy Sasuke wyruszał na misje. Chunin traktował Naruto jak swojego młodszego braciszka, czym zaskarbił sobie przychylność Uchihy.

Sasuke westchnął i rozłożył się na trawie, pod rozłożystym drzewem. Wpatrywał się w leniwie się kołyszące korony drzew i widniejącą nad nimi skałę z wykutymi w niej głowami pięciu Hokage.

Uśmiechnął się nieznacznie. Jako nastolatek myślał o tym, że zostanie jednym z nich. Był najsilniejszym shinobi w wiosce, posiadał charyzmę i inne cechy przywódcze. Krótko mówiąc nadawał się do tej roli idealnie. Jednak po tym, gdy wstąpił do ANBU i awansował w jego szeregach, był zmuszony poznawać wszelkie tajniki dowodzenia wioską. Dzięki temu dowiedział się, że to zadanie nie jest dla niego. Dobrze mu było na jego pozycji i nie zamierzał tego zmieniać.

- Powiedz mi, co słychać u Naruto? – zagadnął Kakashi, zakłócając panującą od dłuższego czasu cisze. Sasuke spojrzał na niego kątem oka. Hatake teraz półleżał, oparty plecami o pień, wpatrując się w książkę, którą wyciągnął nie wiadomo skąd. Jego lewe oko ponownie skrywała opaska.

- Wszystko w porządku. – powiedział, wracając do obserwowania liści, poruszanych powiewami łagodnego, upalnego wiaterku. – Właściwie to zaskakująco dobrze. Chociaż… – zamilkł.

- O co chodzi? – zapytał jonin, na chwile odrywając wzrok od tekstu.

- Może mi się to tylko wydaje, ale Naruto zachowywał się dzisiaj naprawdę dziwnie.

- W jakim sensie? – przymknął książkę, używając wskazującego palca jako zakładki.

- Wiesz, całkowicie z własnej woli, nie przymuszany przez nikogo, wstał wcześnie, co samo w sobie jest już dziwne.

- Może po prostu nie mógł spać?

- Tak i przez bezsenność wyprał i wyprasował mi ciuchy. – prychnął. – O! Jeszcze bym zapomniał o tym, że przygotował mi śniadanie. I nie zapomniał nawet o dodaniu mięty do mojej herbaty. A on zawsze, powtarzam zawsze zapomina o dodaniu mięty.

- I to cię tak martwi? – wygięta do góry brew sięgnęła srebrnych włosów jonina, wyrażając w ten sposób wszystko, co myślał na ten temat. Sasuke prychnął, widząc jego minę.

- Nie martwi mnie to, że robi za wzorową gosposie. Martwi mnie to, co próbuje osiągnąć zachowując się w ten sposób. A jestem pewien, że to jego całe zachowanie ma drugie dno. Za dobrze go znam, by to przeszło.

- Skoro tak uważasz? – mruknął Hatake, mało wyraźnie tracąc zainteresowanie tematem, co samo w sobie napełniło Uchihe podejrzeniami. Zmrużył oczy, przyglądając się uważnie pozornie pozbawionej wyrazu twarzy starszego shinobi.

- Ty coś wiesz. – powiedział po chwili. Bardziej zgadywał, niż był tego pewny. Ale czuł podskórnie, że Kakashi miał coś wspólnego z dziwnym zachowaniem Naruto, a przynajmniej wiedział, dlaczego lisek zachowywał się w tak niecodziennie.

- Czemu tak sądzisz? – jonin spojrzał na niego beznamiętnie. Nie był wstanie niczego po nim poznać.

- Nie słuchasz tego, co mówię o blondynie. Zazwyczaj wykazujesz większe zainteresowanie jego osobą i sprawami, które go dotyczą. Choćby ze względu na Irukę. Poza tym sam mnie o niego zapytałeś, a teraz mnie zbywasz. Jakbyś spodziewał się usłyszeć inną odpowiedz. – powiedział z pełnym przekonaniem, wracając do obserwowania, leniwie sunących po niebie obłoków.

Hatake jednak mu nie odpowiedział.

- Słyszysz co mówię? – zapytał, wracając spojrzeniem do jego twarzy. Jej wyraz go całkowicie zaskoczył. Policzki Kakashiego były zarumienione, a odsłonięte oko było wielkie jak spodek.

Podążył wzrokiem za jego, zaciekawiony, co spowodowało takie wrażenie na starym senseiu. I aż zachłysnął się śliną.

W ich stronę szedł Naruto, co samo w sobie nie było by niczym niezwykłym. Ale lisek miał na sobie krótkie, białe kimono, sięgające mu zaledwie do połowy ud!

Sasuke przyglądając mu się, czuł, że jego wyraz twarzy coraz bardziej zaczyna przypominać ten należący do srebrnowłosego jonina.

Co tu się u diabła wyprawiało!?

- Naruto!!!

(Uwielbiam to zdjęcie O.o)
 
W tym tygodniu coś krótkiego. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Do następnego tygodnia. Pozdrawiam.

8 komentarzy:

  1. Eeeejj...za szybko przeczytałam! Wielbię to opowiadanie. Już nie mogę się doczekać następnego.
    Pozdrawiam i wysyłam dużo weny.
    -Nanako-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh...no i to zdjęcie! Też je uwielbiam.
      Pozdrawiam po raz drugi. Dobranoc.♥
      -Nanako-

      Usuń
  2. Wlazłam przez przypadek i zostałam zauroczona Liskiem.
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi nikt nie robi śniadania :( Białe kimono do połowy ud?! Już się boję...

    Dorcik

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem, nie wiem.. Ten Sasuke to jakiś dziwny jest. Ja bez słowa bym się cieszyła takimi usługami a nie szukała dziury w całym xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że jest ostrożny. Za dobrze zna Naruto.

      Usuń
  5. szkoda, że Sasuke nie zamróczał widząc pomidory, Naruto jak nie on, haha toż to widok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń