sobota, 26 sierpnia 2017

Kot 1D

Kto zgadnie o jakiej scenie, z jakiego filmu/serialu/anime myślałam pisząc tą scenę? Ciekawa jestem, czy komuś to się to uda  :D

Niall i Zayn stali po obu stronach Liama, uczepieni jego ramion. Cała trójka wpatrywała się z rozszerzonymi oczami na zawartość pudełka, które trzymałem, tylko po to by zaraz spojrzeć na mnie i na Louisa, który jako jedyny stał dalej. Chłopak opierał się ramieniem o futrynę drzwi. Krzyżując ramiona na piersi obrzucał chłopaków wściekłym spojrzeniem, które mieli głęboko w nosie zbyt zaabsorbowani moim znaleziskiem.

- Rany, serio on wygląda jak wy dwaj – zaszczebiotał Niall wychylając się bardziej znad ramienia Payna. – Musicie go zatrzymać.

- Lou? – spojrzałem na swojego chłopaka wydymając wargi i układając je w dzióbek.

- Nic z tego Haroldzie. Absolutnie się na to nie zgadzam. I nic nie wskórasz tym swoim proszącym wyrazem twarzy. Powiedziałem nie i koniec.

Spuściłem wzrok na przemoczone, kartonowe pudełko, w którym siedział szarobury kociak. Malec spojrzał na mnie swoimi nietypowymi oczami. Nietypowymi, bo jedno z nich było jasnozielone, a drugie błękitne.

- Lou-Lou. – wymruczałem.

- Nic z tego. Nie interesuje mnie to, że ten sierściuch ma takie same oczy jak ty i ja. Nie możesz go zatrzymać Hazz.

Ponownie spuściłem wzrok na kociaka, który nie przestał mnie obserwować. Zamiauczał nawet cicho, gdy zobaczył, że na niego patrzę.

- Louis może jednak…?

- Nie Liam. Jeśli teraz się zgodzę, później przyprowadzi więcej bezdomnych zwierząt i zanim się obejrzę nie będę mógł nawet usiąść bez obawy, że nie przygniotę dupą któregoś z tych pchlarzy.

- No, z takim zadkiem – zachichotał Niall.

- Zamknij się Horan.

- Ale Louuuueh, spójrz na niego – poprosiłem. – On jest taki ładny, słodki i bezradny. No spójrz. Musimy się nim zaopiekować.

Wziąłem kociaka w rękę  i przytrzymałem przy klatce piersiowej. Był tak mały, że mieścił mi się w dłoni.

- Harry, odłóż go. On może mieć pchły, wściekliznę czy inne paskudztwo. Nie wiadomo gdzie się szlajał.

- Ale Lou… - puściłem pudełko i podrapałem kociaka wolną dłonią za uszkiem. Ten od razu zaczął mruczeć i się o mnie ocierać. Uśmiechnąłem się, gdy otarł się o mój podbródek.

- Harry, kochanie…

- Boo-bear, proszę.

- Ja pierdzielę – jęknął szatyn i potarł dłońmi twarz. – Ale jeśli zobaczę choć jednego, jednego kłaczka na moim ukochanym swetrze lub ten wyliniały sierściuch nasika mi na moje nowe vansy…

- Tak! – krzyknął Niall, wyrzucając ręce w górę. Cieszył się jakby to on miał zatrzymać kota, a nie my z Louisem.

- Dobra nasza! Trzeba by go jakoś nazwać.

- To jest on czy ona? – spytał Zayn przyglądając się kociakowi, który zwinął się na mojej piersi i zdawał się przysnąć.

- Nie wiem – przyznałem. – Jest chyba jeszcze zbyt mały, żeby to stwierdzić.

- To trzeba wymyślić imię, które będzie pasowało do kotki i do kota, nie? – Niall wzruszył ramionami, po czym klasnął w dłonie. – Wiem! Nazwiemy go Larry!

Niebieskie oczy blondyna zabłysły niebezpiecznie. Nie chciałem się nawet zastanawiać o czym ten zwariowany Irlandczyk myślał. Miałem tylko niemiłe przeczucie, że Shipperki Larrego Stylinsona oszalałyby ze szczęścia na wieść o tym, że tak nazwaliśmy kota. W przeciwieństwie do menagerów, którzy mieli skrócić nas za to o głowę.

- Zapomnij Horan. Ten kłębek futra nie będzie nosił po mnie imienia. Nawet tego połowicznego.

- Louis ma trochę racji Niall, nie możemy nazwać tak kota – wtrącił Liam, uciszając tym niezadowolonego blondyna. Chłopak zdawał się oklapnąć. Gdyby był psem, jego uszy wisiałyby smętnie zwieszone.

- Co wy na to, żeby nazwać go na cześć zespołu? – zaproponował Malik.

- A co wy na to żeby się odpierdolić i stąd zniknąć? To jest kot Harrego i mój. Nic wam do tego, jak go nazwiemy.

- Oj, Tomlinson, już nie bądź taki. Jeszcze chwilę temu go nawet nie chciałeś. A skoro wasza dwójka go zaadoptował,  to do nas – Niall wskazał na siebie, Zayna i Liama – jego dobrych wujków należy nadanie mu imienia.

- Nie wkurwiaj mnie Horan.

- Tak, tak. – blondyn zamachał dłonią w stronę Louisa jakby odganiał natrętną muchę.
 
Zagryzłem wargi i spuściłem głowę, ukrywając uśmiech za włosami. Lou wyglądał na porządnie wkurwionego. Gdyby zobaczył, że się śmieję, mógłby stracić panowanie nad sobą i wywalić całą naszą piątkę z domu – wliczając w to kota. Spojrzałem ponownie na kociaka. Maluch zwinął się w kłębek na mojej dłoni, wciskając pyszczek w moją pierś. Był taki słodki.

- Ten kot zasłużył na porządne imię i jako jego przyszły chrzestny ojciec zamierzam zadbać o to, żebyście nie skrzywdzili go jakimś Ciapkiem, czy Puszkiem.

- Horan, cepie, to są psie imiona! – krzyknął Lou wyrzucając ręce w górę. - Nie zamierzam nazywać mojego kota po jakimś kundlu. Kot 1D będzie miał ładne, oryginalne imię.

1D. 1D. 1D.

Poderwałem głowę do góry.

- Nazwiemy go One D. – uśmiechnąłem się szeroko, ciesząc się ze swojego geniuszu.

Chłopaki spojrzeli na mnie zaskoczeni.

- No co? To dobre imię. Związane z naszym zespołem. – spojrzałem na Zayna, który uśmiechnął się w odpowiedzi, wyginając lekko kącik ust. – Poza tym jest oryginalne i nasze fanki je pokochają. – tym razem spojrzałem na swojego chłopaka, który przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami.

Mars na czole Louisa szybko się rozpogodził, zastąpiony przez czuły uśmiech. Nasze oczy się spotkały i już wiedziałem, że Lou się zgadza.

- No, One D. witaj w swoim nowym domu.

 

5 komentarzy:

  1. Biedny kotek.... 2 ojców i 3 wójków... I jak ma wyrosnąć na porządnego sierściucha mając ich wszystkich za wzór?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  2. No piękne imię, ale ni jak nie mogę wymyślić anime, może ktoś ogląda więcej niż ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewna osoba już zgadła, więc to nie może być takie trudne. Podpowiem, że to sportowe anime.

      Usuń
  3. Hejeczka,
    cudowny tekst, biedny kotek, jak on ma wyrosnąć na porządnego sierściucha, przy takich opiekunach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń