Michał siedział przy swoim biurku,
w gabinecie. Dookoła niego walały się teczki i papiery, które już dawno powinny
zostać przejrzane, podpisane lub odesłane do poprawki. Na niczym nie mógł się
skupić. A wszystko za sprawą jednego, małego urządzenia. Telefonu, który leżał
tuż przed jego nosem i zdawał się z niego naśmiewać samym swoim wyglądem.
- Co tam u mojego ulubionego
braciszka? – Gabriel wszedł jak zawsze bez pukania. W kąciku warg tkwił mu nieodłączny
lizak, przez który szatyn mówił niewyraźnie, dokładając do tego ciągłe,
irytujące dźwięki ciamkania i ssania. Jakby sama jego obecność nie była już
dostatecznie wkurzająca.
Michał zmarszczył brwi i spojrzał
na brata z rozdrażnieniem.
- Myślałem, że to Castiel jest
twoim ulubionym bratem. I kiedy w końcu nauczysz się pukać?
- W grudniu popołudniu – powiedział
Gabriel, wydając przy tym kilka kolejnych wkurwiających dźwięków siorbania,
przez które Michał musiał zacisnąć dłonie na krawędzi biurka w obawie, że nie
wytrzyma i trzepnie szatyna w głowę jedną z teczek lub segregatorem. Albo
lepiej, jednym z tych opasłych kodeksów karnych stojących na półce.
Efekt byłby lepszy.
- I dla twojej wiedzy, drogi
braciszku, Casse jest z nas najmłodszy, co automatycznie robi z niego mojego
ulubionego szczeniaczka. – Gabriel usiadł w skórzanym fotelu naprzeciwko
Michała, zarzucając swoje wielkie kulosy na jego ukochane biurko.
Michał nie wiedzieć czemu pomyślał
nagle o pile mechanicznej i krwi brata bryzgającej dookoła.
- Zabieraj stąd te śmierdzące giry.
To moje miejsce pracy i nie potrzeba mi tu twojego syfu. Jak widzisz, jestem
bardzo zajęty, więc idź sobie pomęczyć kogo innego.
- Ranisz mnie bracie. – Gabriel
złapał się za serce i odchylił do tył w dramatycznej pozie.
Michał tylko przewrócił na to
oczami, nie zaszczycając brata nawet jednym słowem. Dużo bardziej interesowała
go kontemplacja pewnego małego, niepozornego urządzenia, które jak na złość
pozostawało nieruchome. Nie chciało się nawet zaświecić. Nic sobie nie robiło z
jego groźnych min i proszących spojrzeń. Nie słuchało jego niemych próśb i
gróźb.
Nic.
Zero reakcji.
- Jak możesz być takim zimnym
draniem!? – podniósł wzrok na brata, który zaczął lamentować z ramieniem
zarzuconym na oczy. Westchnął i ponownie przewrócił oczami, wracając do
obserwowania telefonu.
- Jak możesz!? Ja tu umieram, a ty
nie możesz poświęcić mi nawet odrobiny uwagi. To tak bardzo boli. Och, jakiś ty
podły i bezduszny!
Michał ukrył twarz w dłoniach. Za
jakie grzechy?
- Już mnie nie kochasz, ty podły
draniu? Jak możesz? Tyle dla ciebie poświęciłem. Tyle nerwów, łez i
nieprzespanych nocy. A przecież byłem taką dobrą żoną. Dbałem o dom, ogród, psa
i nasze dzieci. Właśnie! Co powiedzą nasze dzieci!?
- Możesz się wreszcie zamknąć i
przestać pierdzielić głupoty!? – jego cierpliwość się skończyła. Gabriel coraz
bardziej go wkurzał, a telefon jak na złość nadal nie chciał dzwonić. Może był
zepsuty? A może miał zablokowane połączenia? Musiał później poprosić sekretarkę
by to sprawdziła. Albo lepiej sam to zrobi. Będzie miał przynajmniej pewność,
że niczego nie pomyliła, ani niczego nie przekręciła.
- Dobra, już dobra. – szatyn uniósł
dłonie do góry, poddając się. – Czekasz na ważny telefon?
- Tak. – Michał poczuł dziwne
ciepło na myśl nadchodzącym połączeniu.
- Czy to rumieniec? Dobrze się
czujesz? Nie masz gorączki? – Gabriel wyciągnął w jego kierunku rękę, którą
zaraz Michał trzepnął, odganiając ją z daleka od swojej twarzy. Nie zamierzał
później chodzić z lepkimi śladami po lizakach na czole.
- A zatem pogłoski były prawdziwe.
– szeroki, szyderczy uśmiech na twarzy brata wzbudził czujność Michała.
- Jakie pogłoski?
- Że nasz drogi Michaś się zakochał
– Gabriel poruszył znacząco brwiami, na co Michał zarumienił się na
krwistoczerwony kolor. – Jaki on jest? Słodki co? To Dean, prawda? Nie musisz
odpowiadać. Wszystko wiem. Z wiarygodnego źródła. Muszę przyznać, że dzieciak
jest słodki. Widziałem go raz, czy dwa, gdy wpadł do Casse. Umówiliście się
już?
- Nie, jeszcze nie. – Michał
mruknął niewyraźnie. Od jego ostatniego
spotkania z Deanem (jeśli tam można nazwać wpadnięcie na kogoś i oblanie go
kawą), minął już prawie tydzień. Blondyn zgodził się z nim iść na kawę. Mieli
się zdzwonić co do terminu, bo Dean nie wiedział jak wypadnie mu z godzinami
pracy w nadchodzącym tygodniu. I wszystko byłoby pięknie, ładnie i cukierkowo,
gdyby nie jeden, tyci, ale to tyci problem.
Zapomniał wziąć od Deana numer
telefonu.
A teraz siedział jak ta pipa,
gapiąc się w ten głupi telefon, w nadziei, że ten z łaski swojej zacznie
wygrywać jedną z tych idiotycznych, standardowych melodii, zwiastując nadejście
upragnionej wiadomości.
- To na co czekasz, bracie? Dzwoń
do niego. – Gabriel momentalnie wyprostował się w fotelu, ściągając buciory z
jego biurka. Dzięki Bogu. No wreszcie. – No dalej, dalej!
Michał jęknął cierpiętniczo, widząc
jak brat podskakuje na fotelu, zostawiając brzydkie, ciemne ślady na jego
lakierowanych, czystych panelach. Podniósł wzrok na szatyna, który wlepiał w
niego wyczekująco gały, całkowicie zapominając o trzymanym lizaku, który
znajdował się niebezpiecznie blisko włosów Gabriela, gdy ten głupek machał z
ekscytacji rękami. I jak to miało być możliwe, że byli spokrewnieni? Czym sobie
na to zasłużył?
- Nie mam jego numeru. Myślisz, że
gapiłbym się na ten pieprzony telefon gdybym mógł do niego zadzwonić?
- Dupa. Jak to nie masz jego
numeru?
- Byłem tak podekscytowany
perspektywą wyjścia z Deanem na kawę, że w ogóle nie pomyślałem o czymś tak
trywialnym jak numer telefonu. – opuścił głowę na blat z cichym stuknięciem.
- Jesteś beznadziejny. – dałby
głowę, że usłyszał zawód w głosie brata. – Nie mogłeś jak normalny człowiek
poprosić go o puszczenie głuchacza?
- Głuchacza? – Michał przekrzywił
głowę i spojrzał na Gabriela, nie odrywając twarzy od biurka.
- No głuchacza. Strzałki. Sygnału,
gdy dawałeś mu swój numer telefonu.
Michał momentalnie drgnął i
zesztywniał, co nie umknęło uwadze młodszego Novaka.
- Michaś, dałeś mu swój numer,
prawda?
- Nie.
- Jesteś tak cholernie
beznadziejny.
Biedny Michaś... 🙊 A jaki zabawny... 😈
OdpowiedzUsuńCała ta seria to będzie jeden wielki żart.
UsuńNo wielki beznadziejny chyba musi ruszyć tyłek:-)
OdpowiedzUsuńBuahahaha
UsuńHaha :D
OdpowiedzUsuńTyle przegrać, uderzenie w głowę mocno mu zaszkodziło, aniby taki rewelacyjny prawnik xD
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Ten tekst to jeden wielki crack ;)
UsuńWzajemnie!
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, biedny Michaś o tak w taki sposob to on tego telefonu nie dostanie, ale jest nadzieja, Gabriel mówił, że widział go u Cass, więc może tam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia