Kłamstwo - Rozdział 22


Cole’a obudziły promienie słoneczne, wpadające przez odsłonięte okno w jego sypialni. -Mężczyzna mruknął coś niewyraźnie, niezadowolony z pobudki i przekręcił się na drugi bok.

- Wstawaj leniu! Już po dziewiątej! – krzyczy czarnowłosa dziewczyna, patrząc na starszego brata z nieskrywaną złością i niecierpliwością.

- Dora – jęknął Daniels, zakrywając oczy ramieniem. W ustach czuł Saharę, a oczy go piekły od nadmiaru światła. I choć nie miał kaca, bo poprzedniej nocy wcale wiele nie wypił, to taki rodzaj pobudki w ogóle nie był przyjemny.

- Przypomnij mi, bym nigdy więcej nie dawał ci klucza do mojego domu. Cholera, siostra. Wczoraj był sylwester. A gdybym nie wrócił do domu sam?

- Nie bądź głupi. Niby kto miałby z tobą przyjechać? – prychnęła dziewczyna. – Alan odwiózł Shane’a niedługo po północy, a ty zwinąłeś się chwilę później. No gadaj. – przysiadła na krawędzi jego łóżka i podniosła jego rękę, by móc spojrzeć mu w twarz. – No gadaj, gadaj. Co się wczoraj stało? Tylko bez krętactw i ściemniania. Widziałam jak rozmawialiście. A po wyrazach waszych twarzy i postawie ciał, wiem, że to było coś ważnego. W pewnym momencie byłeś bardzo spięty.

- Jesteś diabelnie spostrzegawczą bestią, wiesz? - Cole spojrzał na siostrę, mrużąc po kociemu zielone oczy i unosząc arogancko brew.

Dora tylko uśmiechnęła się na to, szczerząc szeroko.

- Tak, wiem. Dzięki temu będę świetnym mecenasem. Ale dzięki za komplement.

- Jesteś okropna.

- Z pewnością nie gorsza od ciebie.

- Oczywiście. – mężczyzna przewrócił oczami i przewrócił się na drugi bok, odwracając się tym samym plecami do siostry, choć wiedział, że to ryzykowny ruch. Ojciec zawsze mu powtarzał, żeby nie odwracać się plecami do kobiet, którym nie ufasz. A on nie ufał swojej siostrze za grosz. Za wiele razy widział, co potrafiła zrobić tymi swoimi szponami. Nie chciał mieć ich wbitych w tyłek.

- A teraz daruj sobie próby przesłuchania, pani mecenas – Cole prychnął szyderczo, zasłaniając głowę poduszką.

- Cole no! Nie bądź bucem. – dziewczyna rzuciła się na bruneta, przygniatając go do materaca. Próbowała siłą ściągnąć mu poduszkę z twarzy.

Daniels jednak nie bez powodu był uważany za twardego drania.

Cole zrzucił z siebie Dorę, zagarniając ją w swoje objęcia i zamykając w stalowym uścisku. Dziewczyna nie miała możliwości się wydostać. Nie ważne jak długo się szarpała, wierzgała, gryzła i kopała. Cole nie zważał na jej groźby, prośby i złorzeczenia. Zamknął ramiona wokół drobnego ciała dziewczyny niczym imadło, uniemożliwiając jej wyjście.

Przynajmniej do momentu, kiedy się znudzi.

- Jesteś takim cholernym draniem, Cole! – Dora warknęła na brata niczym rozwścieczona tygrysica. Chaotycznymi ruchami dłoni odgarnęła z twarzy potargane włosy.

- Zawsze do usług. – Cole wyszczerzył się rozbawiony. Miał świetny humor. A możliwość podrażnienia i podokuczania młodszej, wścibskiej siostrze jeszcze bardziej mu go poprawiła.

Dora obróciła się ostrożnie w objęciach brata, kładąc się przodem do niego.

- Nie zamierzasz mi powiedzieć, prawda? – stwierdziła bardziej niż zapytała.

- Nie – powiedział Cole, zamykając oczy. Nie chciał o tym rozmawiać z siostrą jeszcze nie. Nie, gdy jeszcze nic nie było postanowione.

- Cole, chcę byś był szczęśliwy. Jesteś moim kochanym, starszym braciszkiem. Zawsze mnie wspierałeś i broniłeś. Nie ważne, czy chodziło o wybór butów, czy szminki, tą głupią zołzę z 2f, która nabijała się, że noszę aparat na zębach, potwory spod łóżka, czy zombiaki z szafy. – Cole parsknął tylko na to śmiechem.

- Jeśli dobrze pamiętam, to ja ci wmówiłem, że w szafie mieszka zombie. – jego usta rozciągnęły się w złośliwym, diabelskim uśmiechu.

- A następnej nocy wyszedłeś z niej w środku nocy i zawodziłeś jak upiór. – Dora fuknęła i zdzieliła go w ramię. – Dobrze przynajmniej, że ojciec cię ukarał. Należało ci się.

- Mhm. – Cole wtulił policzek w poduszkę. – A później pogratulował mi świetnego pomysłu.

- Nie! – dziewczyna krzyknęła oburzona. – Tata by tego nie zrobił.

Daniels uśmiechnął się kącikiem ust, nie chcąc zagłębiać się w ten temat. Wolał nie mówić siostrze, że założył się z ojcem o to, że da radę wystraszyć siostrę tak, że Dora swoim krzykiem obudzi sąsiadów z naprzeciwka.

I oczywiście wygrał.

Dora nie odzywała się do niego przez miesiąc, unikając go i uciekając z pokoju, gdy do niego wchodził. Odpuściła mu dopiero, gdy zgodził się pobawić w księżniczki razem z nią i jej koleżankami. O dziwo zamiast grać rycerza, zmuszony był zostać smokiem, którego rycerz Dora przeszywała mieczem, godząc go prosto w jego nieczułe, jaszczurze serce.

Ojciec też się na niego boczył i bynajmniej nie chodziło o to, że narobił mu wstydu przed nowymi sąsiadami, którzy z początku myśleli, że ich rodzina to patologia, a ojciec ich katuje.

Nie.

Ten stary pierdziel wściekał się o to, że przegrał pięćdziesiąt dolców z własnym, wówczas dwunastoletnim synem. Co musiało bardzo ugodzić w ojcowską dumę starego Danielsa.

- Braciszku – Dora odgarnęła Cole’owi z twarzy dłuższe kosmyki włosów. Spojrzał na nią zaciekawiony jej dziwnym tonem głosu.

- Braciszku, zawsze mogłam na ciebie liczyć. – kontynuowała dziewczyna. – I choć wiem, że nie mam tyle siły i możliwości co ty, to wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, zrobię wszystko, co będę mogła, by ci pomóc. Nawet pozwolę ci się wypłakać na moim ramieniu i wyżalić na swoje nędzne, gejowskie życie. – dodała z przekąsem.

Cole westchnął zirytowany i puścił siostrę.

- Idź już – poprosił.

- Jak tam chcesz. W razie czego masz mój numer.

- Mhm. Pod hasłem wiedźma. – mężczyzna warknął rozdrażniony, gdy Dora w odwecie rzuciła w niego poduszką.

- Nienawidzę cię – fuknęła, wychodząc z jego sypialni.

- Ja też cię kocham! – krzyknął za nią, zarabiając tym rozwścieczony ryk, na który tylko się uśmiechnął.

Nie zamierzał rozmawiać z siostrą o sobie i Shane’ie. Ponieważ nie było o czym.

Jeszcze nie.

Rudzielec potrzebował czasu, by uporać się ze swoją przeszłością. By zamknąć pewien rozdział swojego życia i bez przeszkód móc zacząć nowy.

- Jakie jest twoje noworoczne życzenie? – Cole przypomniał sobie pytanie, które zadał młodemu architektowi poprzedniego wieczoru.

I odpowiedz, która padła.

- Ja chciałbym móc się zakochać. Chciałbym móc się zakochać w tobie. Ale będę wstanie zrobić to dopiero wtedy, gdy raz na zawsze wyjaśnię i zakończę sprawę z Kade’em.

Cole’owi nie pozostało już nic innego poza czekaniem i posiadaniem nadziei, że Shane zdecyduje się zakończyć ten rozdział definitywnie. Raz, na zawsze.

7 komentarzy:

  1. To był taaaaki wstęp czekam na dalej:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    czyli jednak Shane chce zakochać  się w Colu, to świetnie, ale najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kadem, a siostrzyczka o tak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, cieszę się, że Shane chce zakochać  się w Colu, dobrze, że najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kadem, a siostrzyczka o tak, o tak, wspaniale...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    o cudownie, czyli Shane chce się zakochać w Colu, ale najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kade, o tak siostrzyczka wspaniała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń