Cole’a obudziły
promienie słoneczne, wpadające przez odsłonięte okno w jego sypialni.
-Mężczyzna mruknął coś niewyraźnie, niezadowolony z pobudki i przekręcił się na
drugi bok.
- Wstawaj leniu!
Już po dziewiątej! – krzyczy czarnowłosa dziewczyna, patrząc na starszego brata
z nieskrywaną złością i niecierpliwością.
- Dora – jęknął
Daniels, zakrywając oczy ramieniem. W ustach czuł Saharę, a oczy go piekły od
nadmiaru światła. I choć nie miał kaca, bo poprzedniej nocy wcale wiele nie
wypił, to taki rodzaj pobudki w ogóle nie był przyjemny.
- Przypomnij mi,
bym nigdy więcej nie dawał ci klucza do mojego domu. Cholera, siostra. Wczoraj
był sylwester. A gdybym nie wrócił do domu sam?
- Nie bądź
głupi. Niby kto miałby z tobą przyjechać? – prychnęła dziewczyna. – Alan
odwiózł Shane’a niedługo po północy, a ty zwinąłeś się chwilę później. No
gadaj. – przysiadła na krawędzi jego łóżka i podniosła jego rękę, by móc
spojrzeć mu w twarz. – No gadaj, gadaj. Co się wczoraj stało? Tylko bez
krętactw i ściemniania. Widziałam jak rozmawialiście. A po wyrazach waszych
twarzy i postawie ciał, wiem, że to było coś ważnego. W pewnym momencie byłeś
bardzo spięty.
- Jesteś
diabelnie spostrzegawczą bestią, wiesz? - Cole spojrzał na siostrę, mrużąc po
kociemu zielone oczy i unosząc arogancko brew.
Dora tylko
uśmiechnęła się na to, szczerząc szeroko.
- Tak, wiem.
Dzięki temu będę świetnym mecenasem. Ale dzięki za komplement.
- Jesteś
okropna.
- Z pewnością
nie gorsza od ciebie.
- Oczywiście. –
mężczyzna przewrócił oczami i przewrócił się na drugi bok, odwracając się tym
samym plecami do siostry, choć wiedział, że to ryzykowny ruch. Ojciec zawsze mu
powtarzał, żeby nie odwracać się plecami do kobiet, którym nie ufasz. A on nie
ufał swojej siostrze za grosz. Za wiele razy widział, co potrafiła zrobić tymi
swoimi szponami. Nie chciał mieć ich wbitych w tyłek.
- A teraz daruj
sobie próby przesłuchania, pani mecenas – Cole prychnął szyderczo, zasłaniając
głowę poduszką.
- Cole no! Nie
bądź bucem. – dziewczyna rzuciła się na bruneta, przygniatając go do materaca.
Próbowała siłą ściągnąć mu poduszkę z twarzy.
Daniels jednak
nie bez powodu był uważany za twardego drania.
Cole zrzucił z
siebie Dorę, zagarniając ją w swoje objęcia i zamykając w stalowym uścisku.
Dziewczyna nie miała możliwości się wydostać. Nie ważne jak długo się szarpała,
wierzgała, gryzła i kopała. Cole nie zważał na jej groźby, prośby i
złorzeczenia. Zamknął ramiona wokół drobnego ciała dziewczyny niczym imadło,
uniemożliwiając jej wyjście.
Przynajmniej do
momentu, kiedy się znudzi.
- Jesteś takim
cholernym draniem, Cole! – Dora warknęła na brata niczym rozwścieczona
tygrysica. Chaotycznymi ruchami dłoni odgarnęła z twarzy potargane włosy.
- Zawsze do
usług. – Cole wyszczerzył się rozbawiony. Miał świetny humor. A możliwość
podrażnienia i podokuczania młodszej, wścibskiej siostrze jeszcze bardziej mu
go poprawiła.
Dora obróciła
się ostrożnie w objęciach brata, kładąc się przodem do niego.
- Nie zamierzasz
mi powiedzieć, prawda? – stwierdziła bardziej niż zapytała.
- Nie –
powiedział Cole, zamykając oczy. Nie chciał o tym rozmawiać z siostrą jeszcze
nie. Nie, gdy jeszcze nic nie było postanowione.
- Cole, chcę byś
był szczęśliwy. Jesteś moim kochanym, starszym braciszkiem. Zawsze mnie
wspierałeś i broniłeś. Nie ważne, czy chodziło o wybór butów, czy szminki, tą
głupią zołzę z 2f ,
która nabijała się, że noszę aparat na zębach, potwory spod łóżka, czy zombiaki
z szafy. – Cole parsknął tylko na to śmiechem.
- Jeśli dobrze
pamiętam, to ja ci wmówiłem, że w szafie mieszka zombie. – jego usta rozciągnęły
się w złośliwym, diabelskim uśmiechu.
- A następnej
nocy wyszedłeś z niej w środku nocy i zawodziłeś jak upiór. – Dora fuknęła i
zdzieliła go w ramię. – Dobrze przynajmniej, że ojciec cię ukarał. Należało ci
się.
- Mhm. – Cole
wtulił policzek w poduszkę. – A później pogratulował mi świetnego pomysłu.
- Nie! –
dziewczyna krzyknęła oburzona. – Tata by tego nie zrobił.
Daniels
uśmiechnął się kącikiem ust, nie chcąc zagłębiać się w ten temat. Wolał nie
mówić siostrze, że założył się z ojcem o to, że da radę wystraszyć siostrę tak,
że Dora swoim krzykiem obudzi sąsiadów z naprzeciwka.
I oczywiście
wygrał.
Dora nie odzywała
się do niego przez miesiąc, unikając go i uciekając z pokoju, gdy do niego
wchodził. Odpuściła mu dopiero, gdy zgodził się pobawić w księżniczki razem z
nią i jej koleżankami. O dziwo zamiast grać rycerza, zmuszony był zostać
smokiem, którego rycerz Dora przeszywała mieczem, godząc go prosto w jego
nieczułe, jaszczurze serce.
Ojciec też się na
niego boczył i bynajmniej nie chodziło o to, że narobił mu wstydu przed nowymi
sąsiadami, którzy z początku myśleli, że ich rodzina to patologia, a ojciec ich
katuje.
Nie.
Ten stary
pierdziel wściekał się o to, że przegrał pięćdziesiąt dolców z własnym, wówczas
dwunastoletnim synem. Co musiało bardzo ugodzić w ojcowską dumę starego Danielsa.
- Braciszku –
Dora odgarnęła Cole’owi z twarzy dłuższe kosmyki włosów. Spojrzał na nią
zaciekawiony jej dziwnym tonem głosu.
- Braciszku,
zawsze mogłam na ciebie liczyć. – kontynuowała dziewczyna. – I choć wiem, że
nie mam tyle siły i możliwości co ty, to wiedz, że zawsze możesz na mnie
liczyć, zrobię wszystko, co będę mogła, by ci pomóc. Nawet pozwolę ci się
wypłakać na moim ramieniu i wyżalić na swoje nędzne, gejowskie życie. – dodała z
przekąsem.
Cole westchnął
zirytowany i puścił siostrę.
- Idź już –
poprosił.
- Jak tam
chcesz. W razie czego masz mój numer.
- Mhm. Pod
hasłem wiedźma. – mężczyzna warknął rozdrażniony, gdy Dora w odwecie rzuciła w
niego poduszką.
- Nienawidzę cię
– fuknęła, wychodząc z jego sypialni.
- Ja też cię
kocham! – krzyknął za nią, zarabiając tym rozwścieczony ryk, na który tylko się
uśmiechnął.
Nie zamierzał
rozmawiać z siostrą o sobie i Shane’ie. Ponieważ nie było o czym.
Jeszcze nie.
Rudzielec
potrzebował czasu, by uporać się ze swoją przeszłością. By zamknąć pewien
rozdział swojego życia i bez przeszkód móc zacząć nowy.
- Jakie jest twoje noworoczne życzenie? –
Cole przypomniał sobie pytanie, które zadał młodemu architektowi poprzedniego
wieczoru.
I odpowiedz,
która padła.
- Ja chciałbym móc się zakochać. Chciałbym
móc się zakochać w tobie. Ale będę wstanie zrobić to dopiero wtedy, gdy raz na
zawsze wyjaśnię i zakończę sprawę z Kade’em.
Cole’owi nie
pozostało już nic innego poza czekaniem i posiadaniem nadziei, że Shane
zdecyduje się zakończyć ten rozdział definitywnie. Raz, na zawsze.
To był taaaaki wstęp czekam na dalej:-)
OdpowiedzUsuńInaczej byłoby za nudno :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyli jednak Shane chce zakochać się w Colu, to świetnie, ale najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kadem, a siostrzyczka o tak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Dziękuje bardzo i również pozdrawiam :*
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cieszę się, że Shane chce zakochać się w Colu, dobrze, że najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kadem, a siostrzyczka o tak, o tak, wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Dziękuję bardzo :)
UsuńRównież pozdrawiam.
Hej,
OdpowiedzUsuńo cudownie, czyli Shane chce się zakochać w Colu, ale najpierw chce zakończyć ten rozdział z Kade, o tak siostrzyczka wspaniała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia