Dawny przyjaciel - Rozdział 3


Akashi siedział w dużej jadalni, przy bogato zastawionym stole, zastanawiając się, jak to się stało, że dał się wmanewrować w to nudne przyjęcie, które urządził ojciec, by uczcić zawiązanie współpracy z konkurencyjnym wydawnictwem.

Czuł się w tym nowym garniturze, jak manekin na wystawie. Ubranie strasznie krępowało jego ruchy. Owszem, lubił eleganckie ciuchy, świetnie na nim leżały i wyglądał w nich naprawdę dobrze. Jednak ta sztywna, uszyta według najnowszych trendów marynarka ewidentnie działała mu na nerwy.

- Moi drodzy, chciałbym wznieść toast. Za mojego drogiego przyjaciela, Joshimaru. – Starszy Seijuro poklepał wspólnika po ramieniu. – I za owocną współpracę, która bez wątpienia nas czeka.

Rudzielec miał ochotę przewrócić oczami, widząc jak wszyscy zebrani klaskali, przytakując jego ojcu.

Wstrętne lizusy. Wskoczyliby w ogień, gdyby istniał choćby cień szansy, że tym wyczynem zapewniliby sobie przychylność jego rodziciela.

Akashi coraz bardziej miał dość tej szopki. Dusił się w tym miejscu i otoczeniu tych klaunów. Coraz częściej zaczynał na poważnie zastanawiać się nad opuszczeniem domu. Nie musiał martwić się o pieniądze. W ciągu tych wszystkich lat, gdy grywał w koszykówkę, uzbierał pokaźną sumę. Nagrody, jakie otrzymywał za osiągnięcia naukowe, też robiły swoje. Nie martwił się nawet znalezieniem pracy, bo wiedział, że z jego umiejętnościami i nazwiskiem miało to być dziecinnie łatwe. Nie chciał jednak zaniechać nauki, gdyż niewykształcony człowiek we współczesnych czasach, nie miał co liczyć na zadawalającą posadę.

Mocne szturchnięcie w bok wytrąciło Akashiego z rozmyślań.

- Na co czekasz, idioto, zatańcz z nią – wysyczał przez zęby rozgniewany ojciec.

Akashi dopiero wtedy zwrócił uwagę na stojącą obok niego, zawstydzoną dziewczynę, która najwyraźniej próbowała zapytać go, czy z nią zatańczy.

Wpadka.

Jak mógł się tak wyłączyć, że nie zauważył, kiedy podeszła?

- Najmocniej cię przepraszam, musiałem naprawdę mocno się zamyślić. – Szybko wstał od stołu – Czy mógłbym prosić cię do tańca? – Skłonił się, wyciągając do niej dłoń z delikatnym uśmiechem, na którego widok rumieniec dziewczyny pogłębił się, sięgając uszu i dekoltu. Przytaknęła szybko, odwracając wzrok.

Dziewczyna - Yumiko, córka pana Joshimaru, była młodsza od niego o rok.

Młody Seijuro zaprosił dziewczynę na środek parkietu, gdzie inni goście tańczyli walca wiedeńskiego do muzyki granej przez specjalnie sprowadzoną na przyjęcie orkiestrę.

Młodzieniec był dobrym tancerzem, z wprawą prowadził swoją podenerwowaną partnerkę. Starał się nie zwracać uwagi na „ochy” i „achy” starszych kobiet, zachwycających się ich tańcem i tym, jak to niby cudownie do siebie pasowali. Czuł jak na te słowa ojciec przebiegłe przygląda się jemu i Yumiko. Akashi domyślał się, co staruszek zamyślał, gdyż ojciec już od dłuższego czasu naciskał na niego, żeby znalazł sobie i przyprowadził do domu piękną pannę z dobrego domu.

Młodzieniec przyjrzał się dziewczynie uważniej. Musiał przyznać, że była naprawdę śliczna. Nieznacznie niższa od niego, o drobnej budowie, którą podkreślała dopasowana, szmaragdowozielona sukienka. Czarne, długie włosy miała spięte wysoko na głowie w misternego koka, z którego wymykały się pojedyncze pasma, opadając na kark i skronie. Do tego te duże, zielone oczy, otoczone wachlarzem ciemnych rzęs i jasna, delikatna jak jedwab skóra. Dziewczyna przypominała mu bardziej mityczne bóstwo, niż żywą istotę.

Jednak czegoś w niej brakowało. Akashi nie bardzo rozumiał czego, ale ten ważny element przekreślał ją w jego oczach, jako potencjalną wybrankę.

Muzyka ucichła, a goście nagrodzili artystów brawami.

 Seijuro z galanterią ukłonił się i pocałował dłoń zarumienionej nastolatki, po czym zgodnie z etykietą odprowadził ją na miejsce, gdzie znajdował się jej opiekun.

Widział, że ojciec chciał mu coś powiedzieć, nie zwrócił na niego jednak uwagi, wychodząc na taras, by pooddychać świeżym powietrzem. Dusił się tam, w tym tłoku, wśród ciężkiej woni drogich perfum, których całe flakony musiały wylać na siebie obecne na przyjęciu kobiety.

Odchylił lekko kołnierzyk palcami, a gdy to nie pomogło, poluźnił węzeł krawata. Odetchnął z ulgą i oparł się o marmurową barierkę. Z przyjemnością wpatrywał się w piękne, rozgwieżdżone niebo i księżyc, oświetlający srebrzystym blaskiem otaczające rezydencje ogrody, dodając im tajemniczości i tworząc cudownie romantyczną scenerię, którą zachwycali się przechadzający goście.

Akashi starał się choć na chwilę odciąć od dobiegające z domu odgłosów rozmów, skupiając się wyłącznie na wspaniałej muzyce. Przymknął oczy, ciesząc się delikatnym wietrzykiem, muskającym jego twarz. Nie zwracał uwagi na kręcących się po tarasie ludzi, dopóki ktoś koło niego przystanął. Poczuł jak ciężka dłoń spoczęła na jego ramieniu.

- Wydaje mi się synu, że musimy porozmawiać. – Akashi usłyszał koło siebie głos ojca.

Odwrócił się w jego stronę z obojętna miną. Widział jak ciemne oczy mężczyzny przesuwają się po jego twarzy, szukając jakichkolwiek oznak emocji, a nie znalazłszy ich powróciły do jego oczu. – Akashi, jesteś już dostatecznie dorosły, żeby zacząć poważnie myśleć o znalezieniu sobie odpowiedniej żony i zapewnienie ciągłości rodowi Seijuro. Yumiko to naprawdę wspaniała dziewczyna, a z jej ojcem prowadzimy wspólne interesy, to byłoby korzystne dla obu rodzin, gdybyście się pobrali.

Rudzielec czuł, jak w jego gardle narasta wielka gula.

To niemożliwe, ojciec musiał żartować. Chyba nie zamierzał układać mu życia?

Akashi przyjrzał się uważniej twarzy starszego mężczyzny. Nic nie wskazywało na jakąkolwiek oznakę humoru.

Czyli jego ojciec mówił poważnie.

Młodzieniec poczuł, jak krew zaczyna się w nim gotować. Nie mógł już dłużej pozwalać swojemu rodzicielowi na dyrygowanie nim, Mężczyzna już dostatecznie często ingerował w jego życie.

- Dlatego postanowiłem w twoim imieniu poprosić Joshimaru o jej rękę. – kontynuował ojciec.

- Nie zgadzam się – powiedział Akashi spokojnym, zrównoważonym głosem, choć czół, jak w jego wnętrzu narasta chęć nakrzyczenia na mężczyznę.

- Przepraszam, chyba nie dosłyszałem, co powiedziałeś? – zapytał ojciec, marszcząc w niezadowoleniu oczy.

- Powiedziałem, że nie zamierzam się żenić z Yumiko – powtórzył Akashi odrobinę głośniej.

- Ty chyba nie rozumiesz. Ja cię nie pytam o zdanie. Ja ci niniejszym oznajmiam, że ożenisz się z córką pana Jakazuki. – Twarz starszego Seijuro nabrała groźnego wyrazu, który nie zrobił na Akashim najmniejszego wrażenia.

- To ty, ojcze chyba nie rozumiesz. Mam dość tego, że od najmłodszych lat dyrygujesz moim życiem. Do tej pory starałem się wypełniać wszystkie twoje polecenia i zachcianki. Dumnie reprezentowałem naszą rodzinę, bo tego ode mnie oczekiwałeś. Jednak tym razem przekroczyłeś granicę. Mam dość ciągłego ulegania ci i więcej nie zamierzam tego robić. Tu i teraz oznajmiam ci, że w przeciągu najbliższych kilkunastu godzin zamierzam opuścić ten dom i nigdy więcej nie kontaktować się z tobą, ani z żadnym z twoich przydupasów. – Rudzielec wskazał dłonią na otwarte drzwi i pozostałą część tarasu. Stali tam goście, przysłuchując się ich rozmowie, jakby to było całkiem naturalne zachowanie. Na ich twarzach malował się gama emocji. Przez rozbawienie, obojętność po zniesmaczenie, oburzenie i przerażenie.

- Nie zamierzam już więcej być ci posłuszny, w końcu zacznę żyć po swojemu.

- Za kogo ty się uważasz, smarkaczu!? Jestem twoim ojcem! Beze mnie i moich pieniędzy byłbyś nikim. – Twarz starszego mężczyzny stała się niebezpiecznie czerwona, a jego pięści zacisnęły się, krusząc drogi, kryształowy kieliszek, który dotychczas trzymał w prawej dłoni.

- Mylisz się. Jestem dostatecznie silny, by zdobyć wszystko samemu. Wcale nie potrzebuje do tego ciebie, ani twoich pieniędzy. Jak myślisz, dlaczego odkąd zacząłem odnosić sukcesy sportowe, twoje wydawnictwo otrzymywało coraz więcej zleceń? Działo się tak tylko dzięki mnie, dzięki temu, że jestem osobą rozpoznawalną w całej Japonii, a nawet poza nią.

- Ale…

- Jak sądzisz, co się stanie, gdy media dowiedzą się, w jaki sposób rzeczywiście traktujesz swojego cudownego potomka? – na ustach Akashiego pojawił się niebezpieczny uśmiech, a jego oczy zwęziły się i zaświeciły czerwonym blaskiem, który przeraził jego ojca.

Mężczyzna nigdy nie widział takiego syna. Zaczynał rozumieć dlaczego na boisku wszyscy się bali Akashiego, unikali go i starali się schodzić mu z drogi. Przestraszony mężczyzna rozejrzał się dookoła, mając nadzieje, że nikt nie słyszał ich słów.

- Stracisz wszystko, a ja będę stał z boku i przyglądał się, jak powoli się pogrążasz. Nie będzie mi żal, w końcu okazywanie go jest oznaką słabości, czyż nie ojcze? A ty nienawidzisz słabości. Zwłaszcza u najbliższych.

- Jesteś potworem – powiedział mężczyzna zduszonym głosem, starając się bezskutecznie nie okazywać lęku, jaki zaczął wzbudzać w nim jego własny syn.

- Powinieneś być ze mnie dumny, ojcze. Przecież tak właśnie mnie wychowałeś. Przyjrzyj mi się. Jestem przystojnym, inteligentnym, obytym w świecie, młodym człowiekiem bez jakichkolwiek słabości. Jestem absolutny[1]. Nigdy się nie mylę. – powiedział Akashi władczym głosem, wiedząc, że to w rzeczywistości bzdura. Jednak tylko w ten sposób mógł wydostać się spod władzy ojca. Musiał mu udowodnić swoją siłę, swoją wyższość.

- Takiego mnie przecież chciałeś. Nie jesteś zadowolony? Nie posiadam słabych stron. Wykorzystuję słabości innych, zwłaszcza najbliższych. Czyż nie tego mnie uczyłeś? Zniszcz ich, zanim oni zniszczą ciebie. Czyż to nie twoje własne słowa?

- Akashi, synu, porozmawiajmy. Na pewno jest jakieś inne wyjście z tej sytuacji. Źle to wszystko zrozumiałeś. Owszem trzeba być pozbawionym słabości i niszczyć słabszych od siebie. Zwłaszcza tych stojących nam na drodze, ale żeby własnego ojca… I… i… i  jeśli nie chcesz, wcale nie musisz się żenić z Yumiko. Masz jeszcze czas, z pewnością znajdziesz jakąś odpowiedniejszą partię dla siebie. – Mężczyzna plątał się, starając za każdą cenę udobruchać syna.

Rudzielca niezwykle bawiła ta sytuacja. Jego własny ojciec, jedyna osoba, której lękał się, jak niczego innego na świecie, bał się właśnie jego. Tego, co Akashi mógł mu zrobić jednym, kilkuminutowym wywiadem dla prasy.

To było cudowne uczucie, pokonać swój własny strach.

- Nie, ojcze, podjąłem już decyzje. – Akashi z dumnie uniesioną głową ściągnął marynarkę i przewiesił ja przez ramie, nonszalancko trzymając ją dwoma palcami. Wrócił do środka. Nie zważając na oceniające go spojrzenia zaproszonych gości, przemaszerował butnie przez środek sali i opuścił ją, udając się do mieszkalnej części rezydencji.

Musiał przygotować się do wyprowadzki.

Uśmiechnął się przebiegle sam do siebie. Był z siebie dumny. Udało mu się, wreszcie był wolny. Zapragnął od razu pobiec do najlepszego przyjaciela i podzielić się z nim tą wiedzą. Na tą myśl uśmiech zniknął z jego twarzy.

Zapomniał o tym. Przecież Shizuki nie był już jego przyjacielem.

Zniszczył tą więź między nimi.

Akashi z westchnięciem rzucił marynarkę na łóżko i usiadł na fotelu, przed komputerem.

Tęsknił za blondynem. Z nim mógł porozmawiać o wszystkim, tylko on był mu oparciem po tym, jak załamał się po przegranej z Seirin[2].

Od tamtej pory byli najlepszymi przyjaciółmi. Znali się co prawda z lat dzieciństwa, gdy to ojciec Shizu pracował w ich wydawnictwie. Wtedy jednak nie spędzali zbyt często czasu w swoim towarzystwie. Zapewne przez to, że blondyn chorował na astmę i nie mógł się przemęczać, a on sam był niezwykle żywiołowym dzieckiem, uwielbiającym spędzać czas wolny na świeżym powietrzu. Później ich kontakt urwał się na parę lat. Spotkali się ponownie, gdy Akashi siedział w parku załamany po tym, jak poniósł sromotną porażkę jako kapitan i członek drużyny Rakuzan. Ojciec był wtedy na niego strasznie wściekły, więc rudzielec postanowił zejść mężczyźnie z oczu, nie chcąc rozgniewać go jeszcze bardziej swoją obecnością.

Shi przysiadł wtedy koło niego, na ławce i bez żadnego wstępu zaczął ochrzaniać go za jego bezmyślne zachowanie, jakim było siedzenie samemu, w drogich ciuchach, w parku o tak późnej godzinie. Blondyn uważał, że Akashi sam się prosił o zostanie pobitym i okradzionym. Po tym, jak Shi złajał go, a raczej opieprzył po całości, blondyn przytulił go mocno, proponując żeby rudzielec spokojnie się wypłakał na jego ramieniu. Shizu mówił, że to przyniesie mu ulgę, a nikt poza nim samym nigdy się o tym nie dowie. Akashi skorzystał wówczas z propozycji, zalewając koszulkę Shizuki słonymi łzami. Żalił mu się, opowiadając jakie to straszne jest życie pod stałym nadzorem władczego ojca.

Shizu wcale go nie oceniał. Wysłuchał go cierpliwie, głaszcząc uspokajająco po głowie i plecach. Dzięki ciepłemu, kojącemu, niosącemu pocieszenie głosowi blondyna, Akashi powoli się uspokoił.

Od tamtej nocy spotykali się w parku niemal codziennie, by choć chwilę ze sobą porozmawiać, podzielić się swoimi zmartwieniami i problemami. Zwyczajnie i miło spędzić czas.

Młody Seijuro wiedział, że sytuacja jego przyjaciela przedstawiała się znacznie gorzej od jego własnej i niejednokrotnie proponował mu pomoc. Blondyn wtedy krzyczał na niego, wymyślając mu od nadętych paniczyków, którzy uważają, że wszystko można załatwić za pomocą kasy i odchodził obrażony. Shi był zbyt dumny na przyjęcie od niego jakichkolwiek pieniędzy. Zresztą Akashi wcale mu się nie dziwił, na jego miejscu zachowałby się zapewne tak samo. Dopóki miał możliwość, sam rozwiązywał swoje problemy.

Rudzielec ściągnął z szyi mały kluczyk, który miał zawieszony na srebrnym łańcuszku i otworzył nim górną szufladę biurka. Spod ukrytej tam sterty nikomu niepotrzebnych dyplomów i wyróżnień, wyciągnął niewielkie zdjęcie. Przedstawiało ono młodego, drobnego chłopaka o srebrno – złotych włosach, które układały się falami, spływając na wąskie ramiona ukryte pod troszkę za dużą, granatową koszulką. Jego duże, szare oczy z fioletowymi plamkami mocno wyróżniały się na niewielkiej twarzy o delikatnych, niemal kobiecych rysach i jasno brzoskwiniowej skórze. Różowe, niewielkie usta uśmiechały się do niego nieśmiało z fotografii.

- Shizuki, tak bardzo za tobą tęsknie. – Akashi pogładził delikatnie kciukiem zdjęcie oprawione w posrebrzaną ramkę. – Ale nie martw się, znajdę cię. Znów będziemy mogli być przyjaciółmi i spełnimy swoje marzenie. Tym razem cię nie zawiodę, obiecuję. – Czuł, jak jego oczy wypełniają się łzami. – Wybaczysz mi, prawda? Shi... Tak bardzo cię przepraszam, tak bardzo przepraszam.

 

***

 

Shizuki z przyklejonym do twarzy firmowym uśmiechem obsługiwał stolik, który zajmowała grupka podstarzałych matron ubranych w niezwykle barwne, nie pasujące do ich wieku sukienki i kapelusze. Z niewyjaśnionych powodów, nasuwały mu one obraz kolorowych, egzotycznych ptaków, które będąc dzieckiem, wielokrotnie widywał w domach zamożnych ludzi. Z całą pewnością kobiety robiły równie wiele hałasu i zamieszania, co te wstrętne ptaszyska.

- A słyszałyście już kochane ostatnie ploteczki? Podobno młody Seijuro pokłócił się z ojcem i wyprowadził z domu.

Shi prawie upuścił tace.

Nie mógł uwierzyć, że Akashi wreszcie się zdobył na to, by sprzeciwić się ojcu.

- Tak, tak. Byłam tam i wszystko słyszałam. Ojciec chciał go nakłonić do ożenku z córką nowego wspólnika. Chłopak nie przyjął tego najlepiej – Zaszczebiotała jedna z kobiet, machając z podekscytowania rękami, co jeszcze bardzie upodobniło ją do jakiegoś wielkiego ptaszyska.

- No proszę, jaka ta młodzież teraz niewychowana. Nie spodziewałam się tego po dziedzicu rodu Seijuro. – Druga z oburzeniem powachlowała się energicznie pierzastym wachlarzem.

- A ja mu się wcale nie dziwie. W końcu ten bogaty dzieciak jest bardzo znany w całym kraju, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Stać go na dużo lepszą partię, niż jakaś tam Yuriko, czy jak jej tam – powiedziała inna, głośno ciamkając. Zapewne przez niedopasowaną protezę.

Shizu skrzywił się z niesmakiem. Uważał, że tak bogate niewiasty powinny mieć choć trochę klasy i taktu, a nie zachowywać się jak przekupy na targu.

- Yumiko. I tak, tak. Teraz, gdy chłopak wyfrunął z gniazda, na pewno bardzo szybko się ustatkuje i samemu zapracuje na swoje imię. Żebyście jeszcze słyszały, z jaką klasą przygadał staremu Seijuro. Uch! Aż dostałam rumieńców z rozbawienia, gdy patrzyłam jak staruszek miotał się i wściekał, pozostawiony samemu sobie przez syna z niedoszłą synową i jej wściekłym ojczulkiem.

Shi nie mógł dać wiary temu, co usłyszał. Akashi sprzeciwił się własnemu ojcu i wyprowadził z domu. To zakrawało niemal o cud.

Uśmiechnął się szczęśliwy. Był dumny z byłego przyjaciela i cieszył się, że ten zamierzał rozpocząć nowe, samodzielne życie. Odciąć się od ojca i niechcianej przeszłości.

Gdybym jeszcze mógł zrobić to samo, co Akashi… - rozmarzył się Shizuki.

- Słodziutki, mówię do ciebie. Czemu nie reagujesz? – oburzyła się jedna z papug, uderzając wachlarzem o pomarszczoną i powykręcaną reumatyzmem dłoń.

- Pani wybaczy, ale tak urzekł mnie pani kapelusz, że nie mogłem oderwać od pani wzroku. – Shi miał nadzieje, że drobne kłamstwo go uratuje. Nie chciał, by te kwoki narobiły mu w pracy kłopotów.

- Och! - Zaszczebiotała kobieta, ukrywając twarz za wachlarzem i mrugając do niego zalotnie.

Shizuki czuł, jak na ten widok żołądek podchodzi mu do gardła.

- Kochane, wiecie, ja chyba zamówię jeszcze jedną herbatę. Tak tu miło i przytulnie. Do tego ta wspaniała i urocza obsługa. – kobieta zamruczała niemal jak kotka, nie spuszczając z niego wzroku.

Shi jęknął w duchu.

Dlaczego to zawsze spotykało właśnie jego? Coś czuł, że zapowiadał się naprawdę koszmarny dzień.

 



[1] Zwrot, często używany przez Akashiego w anime.
[2] W czasie finałowego meczu koszykówki Akashi poniósł swoją pierwszą w życiu klęskę. Do tamtego czasu nie było rzeczy, gry, konkursu czy też zawodów, w których by nie wygrał.

7 komentarzy:

  1. O matko..... To jest świetne... nie, wspaniałe! Serio, cierpię ostatnio na niedobór paringów z KnB i czytam to z jeszcze większą przyjemnością niż zazwyczaj :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że trafiłam w twoje upodobania :)
      Dziękuję i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  2. Jej! Super opowiadanie! Mam nadzieję, że chłopaki szybko się spotkają, no i zastanawiam się czy, aby napewno nie było między nimi niczego oprócz przyjaźni. ^__^ *_*
    ^_^DestielForeva*_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, staram się :)
      Choć bardzo bym chciała, to nie mogę ci powiedzieć. Później byłoby zbyt nudno ;)
      Dziękuję i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie :)
    W końcu Ash przeciwstawił się ojcu, hura! Na reszcie będzie mógł żyć po swojemu :)
    Wiadomo, że żadna Yumiko nie spodoba się Ashowi, bo on już dawno oddał swoje serce takiemu jednemu ;)
    Wspaniale, że opisałaś, jak odnowili swoją przyjaźń, ale intryguje mnie, co się stało, że znowu oddali się od siebie? O co obwinia się Ash?
    Shi ciągle interesuje się losem Asha, więc powinni bez problemu się pogodzić, no chyba, że rozegrał się wielki dramat, gdy się o coś pokłócili.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z oddaniem serca to jeszcze nic nie wiadomo, wszystko jeszcze przed nami ;) A co do powodu oddalenia się, to wszystko zostanie z czasem wyjaśnione.
    Dziękuję bardzo i pozdrawiam,
    U-water.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    świetnie, Akashi w pięknym stylu wyprowadził się z domu, jestem bardzo ciekawa ich ponownego spotkania...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń