Dawny przyjaciel - Rozdział 5


Shizuki siedział na zapleczu, przygotowując się do swojej zmiany. Szło mu to topornie ze względu na siniaki pokrywające jego brzuch, plecy i ramiona. Wczoraj po raz kolejny doszło między nim, a pijanym ojcem do sprzeczki. Mężczyzna wściekł się na niego, że nie chce mu dać pieniędzy na alkohol, a właściciel osiedlowego sklepu nie chciał mu nic sprzedać, bo przekroczyli wyznaczony limit. Do ojca nie docierało, że Shi nie chce dać mu pieniędzy, bo nic nie ma, że ostatnie oszczędności wydał na leki. Rozzłoszczony mężczyzna nie słuchając wymówek syna, postanowił wymusić na nim oddanie pieniędzy siłą. Zaczął okładać Shizu pięściami, a gdy nastolatek nie miał już sił się bronić, przewrócił go i zaczął kopać. Shi skulił się na brudnej podłodze, zasłaniając ramionami głowę. Krzyczał, błagał ojca i płakał, tłumacząc mu, że naprawdę nic nie ma. Mężczyzna przestał go bić dopiero, gdy blondyn stracił przytomność. Przeszukał jego kieszenie, klnąc na czym świat stoi, gdy nie znalazł nic poza inhalatorem.

Shizuki pomimo bólu udał się do szkoły, a później przyszedł do pracy.

Był rozdrażniony. Humoru nie poprawiał mu również widok tego wstrętnego miejsca, w którym był zmuszony spędzić kilka następnych godzin.

- Jestem jak najbardziej za. Mam wrażenie, że to miejsce wysysa ze mnie każdą kroplę testosteronu. Jest ohydne. Czyj to był pomysł, żeby tu przyjść? – usłyszał czyjś głos zza cienkiej ścianki. Aż roześmiał się słysząc tą uwagę, która była tak bardzo zbieżna z jego myślami. Widocznie nie wszystkim snobom to miejsce przypadało do gustu. Pocieszające.

Shi poprawił muchę, wychodząc na salę. Od razu wszedł za bar, żeby zmienić kolegę.

- Cześć, Kenishi. Widzę, że mamy dziś spory ruch.

- Ta. Kto by pomyślał, że mamy środek tygodnia. Normalnie gorzej niż w piątkowy wieczór.

- Aż tak źle? – skrzywił się, widząc, że większość stolików była zajętych.

- Niestety. Dobra, zbieram się. Widzimy się jutro, na razie. – Kenishi pomachał mu i zniknął na zapleczu.

- Pa – mruknął Shi, zagłębiając się w rozpisane zamówienia. Wyglądało na to, że wszystkie zostały zrealizowane i na tamtą chwilę nie miał nic do roboty. Zabrał się więc za czyszczenie granitowego blatu. Co jak co, ale bar w tym miejscu był naprawdę piękny. To było chyba jedyne miła dla oka rzecz w tym miejscu.

- Przepraszam! Czy może pan tu podejść!? – podniósł wzrok znad baru na machającą do niego dziewczynę. Bez słowa wziął notes i podszedł do stolika, przy którym siedziała blondynka. Dopiero wtedy zauważył, że towarzyszyli jej dwaj młodzi mężczyźni. Jeden miał krótkie, czarne włosy z opadającą na oczy grzywką. Jego twarz pokryta była piegami, a zza cienkich, czarnych oprawek okularów, spoglądały na niego radosne, niebieskie oczy.

Shizu uśmiechnął się do mężczyzny.

- W czym mogę pomóc? – zapytał uprzejmie, wodząc wzrokiem po gościach siedzących przy stoliku. Na widok drugiego mężczyzny, który znudzony spoglądał przez okno odwrócony do niego bokiem, Shi aż upuścił notes.

To było niemożliwe.

Te krwistoczerwone włosy, jasna skóra, bystre oczy z niewielką heterochronią (jedno oko czerwone, drugie ciemnopomarańczowe), ostre rysy twarzy…

- Akashi? – szepnął przestraszony.

 

***

 

  Młody Seijuro miał już dość siedzenia w tym okropnym miejscu. Czekał tylko, aż kelner przyniesie rachunek, by się zmyć.

Wyglądał przez okno, przyglądając się spacerującym ludziom. Część z nich szła parami uśmiechając się do siebie wzajemnie, najwyraźniej ciesząc się towarzystwem drugiej osoby. Kiedy on po raz ostatni tak naprawdę cieszył się z towarzystwa drugiej osoby? Siedem, osiem miesięcy temu? Tak wiele czasu upłynęło odkąd po raz ostatni widział się z Shizukim. Tęsknił za nim. Bardzo. Powoli tracił już nadzieje na odnalezienie przyjaciela. Nie wiedział, gdzie mógłby go jeszcze szukać. Poważnie zaczynał już rozważać zatrudnienie prywatnego detektywa.

Shi, gdzie jesteś? Gdzie mam cię szukać? Czy jesteś cały? Zdrowy? Boże, jeśli istniejesz, daj mi jakiś znak.

- Akashi?

Rudzielca przeszedł dreszcz na dźwięk tego głosu. Odwrócił się w jego kierunku. Na widok stojącego przed nim chłopaka, jego źrenice się rozszerzyły.

To był naprawdę on!

Zmienił się. Jego włosy były dłuższe, rysy twarzy ostrzejsze, o zapadniętych policzkach świadczących o niedożywieniu, a oczy utraciły blask. Były matowe, jakby pozbawione nadziei.

Shi, maleńki, co ci się stało?

- Ekhem… Akashi, znasz go? – zapytał Taishi przerywając krępującą ciszę. Na twarzy blondyna pojawił się rumieniec zawstydzenia.

- Prze… przepraszam. – Shi szybko podniósł notes. – Pytałem czy w czymś państwu pomóc.

Rudzielec widział jak Shizu starał się ukryć twarz przed jego wzrokiem, chowając ją za włosami. Zaklął w duchu na swoją głupotę. Przecież po tym, co zrobił, było normalne, że Shi chciał jak najszybciej się ulotnić.

- Poprosimy o rachunek – powiedział Taishi, spoglądając zaciekawiony to na jednego chłopaka, to na drugiego. Widział, że Seijuro chce porozmawiać z blondynem, a ich obecność tylko mu w tym zawadza. Postanowił im dłużej nie przeszkadzać. Przyglądał się Akashiemu, jak ten wodzi wzrokiem za oddalającym się do baru nastolatkiem. – Znacie się, prawda?

- Owszem. Shizuki i ja byliśmy kiedyś przyjaciółmi, ale spieprzyłem to.

- Daj spokój. Rzucisz jakimś prezentem i będzie po krzyku. Ludzie jego pokroju są prości w obyciu, myślą tylko o pieniądzach – powiedziała blondynka, przyglądając się swoim paznokciom.

- Jesteś jeszcze głupsza, niż myślałem – odpowiedział zimno Akashi, a jego oczy się niebezpiecznie zwęziły i zaświeciły czerwonym blaskiem. – Shi nie jest, jak inni ludzie. Ma swoją dumę i godność. Urodził się w zamożnej rodzinie, która wszystko straciła. Pomimo problemów zawsze kroczy na przód, nie skomląc o pomoc i nie przyjmując jałmużny, za co go podziwiam. I jeśli jeszcze raz w mojej obecności go obrazisz, przysięgam na wszystkie świętości, że będziesz miała we mnie największego wroga, a uwierz mi, nie jest to coś, czego byś sobie życzyła. Czy wyraziłem się dostatecznie jasno? – powiedział lodowatym głosem, nie spuszczając wzroku z przerażonej dziewczyny, która trzęsła się ze strachu, szczękając zębami.

W całej kawiarni panowała cisza. Wszyscy spoglądali na niego ze strachem.

- Akashi, mówisz poważnie? Ale przecież ostatnio… - w panującej ciszy, szept blodyna brzmiał niamal jak krzyk.

- Shi, bardzo żałuję, tego, co powiedziałem. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to, byleby tylko to, co się stało nie miało miejsca.

Ludzie w kawiarni odetchnęli, gdy otaczająca rudzielca aura strachu zniknęła, a on sam przemówił do nastolatka łagodnym, nietypowo ciepłym głosem.

- Kiedy kończysz? Chciałbym z tobą spokojnie porozmawiać.

 

*

 

- Nie musiałeś na mnie czekać. – Shi odgarnął opadającą na twarz grzywkę. Był piekielnie zmęczony. Sporo się dzisiaj nabiegał między stolikami.

- Dobrze wiesz, że musiałem. – Akashi stał przy wejściu, oparty nonszalancko o ścianę budynku ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Wyglądał strasznie seksownie w tych ciemnych jeansach, białej koszuli rozpiętej pod szyją i płaszczu sięgającym połowy ud. Do tego potargane od ciągłego przeczesywania palcami włosy. Jego przyjaciel wyglądał naprawdę gorąco. Nic dziwnego, że wiele kobiet siedziało w kawiarni jak najdłużej, byleby tylko na niego popatrzeć. Shi nie miał jednak zamiaru na to narzekać. Mimo, że przez to miał więcej pracy, trafiło mu się również przez to więcej napiwków.

- Czemu mi się tak przyglądasz? – rudzielec uśmiechnął się, widząc taksujący go wzrok Shizu.

- Zmieniłeś się.

- Ty też. – podszedł do niego i wziął w dłoń pukiel jego srebrno – złotych włosów – Dobrze ci z tymi długimi włosami. Wyglądasz teraz prawie jak nimfa wodna. Mógłbyś tylko trochę przytyć. – Akashi dźgnął go palcem w brzuch, a czując, jak przeraźliwie chudy jest jego przyjaciel, podciągnął do góry jego sweter, chcąc to zobaczyć na własne oczy.

- Akashi, co ty robisz? Daj spokój – Shi próbował bezskutecznie odepchnąć jego rękę, drugą zasłaniając swoje przeraźliwie wychudłe, blade ciało pokryte licznymi siniakami.

- Shizu! Co się stało!? – przeraził się na widok sińców. Niektóre z nich były ciemnofioletowe, świeże, inne zielone i żółto – brązowe, prawie już zagojone. Ciało blondyna przypominało nierówno dojrzewający owoc.

- To nic takiego. – odepchnął jego dłoń, naciągając wysłużony sweter na nagą skórę. – Miałem drobny wypadek.

- Kłamiesz. Ktoś cię pobił. A sądząc po stadium gojenia się ran, nie był to pierwszy raz, gdy to się stało.

- Ja… To nie tak. Nie chce o tym rozmawiać. – Shi starał się odejść, jednak rudzielec nie zamierzał mu na to pozwolić. Pociągnął go za rękę prosto w swoje ramiona, którymi mocno go objął, nie pozwalając uciec.

- Shi, ja wiem, że masz do mnie żal, że możesz mi nie ufać po tym, co ci powiedziałem, ale zrozum, chcę to wszystko naprawić. Chcę żebyśmy znowu byli przyjaciółmi. – przytulił go do siebie.

- Ja już nie mogę, nie chcę tak dłużej. – ciałem blondyna wstrząsnął szloch, a z oczu popłynęły łzy, mocząc Akashiemu płaszcz na ramieniu. – Nie mam już siły.

- Ciii… Spokojnie, maleńki. – rudzielec pogładził go po miękkich włosach – Powiedz mi, co się dzieje. Pomogę ci. Nie pozwolę ci już dłużej ukrywać przede mną swoich problemów. Rozwiążemy je razem. Tak, jak kiedyś. Pamiętasz? – wziął jego twarz w dłonie i spojrzał w duże, szare, opuchnięte od płaczu oczy.

- Tak. – Shi uciekał spojrzeniem. Wstydził się, że Seijuro widzi go w takim stanie. Przy nim chciałby wypaść jak najlepiej, zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu po tak długim czasie, a wyszedł na rozchwianą emocjonalnie ofiarę życiową.

- Shizuki, zaufaj mi. Proszę.

- Ja… - spojrzał w końcu rudzielcowi w oczy, a to, co tam zobaczył, utwierdziło go w przekonaniu, że jednak powinien dać mu drugą szansę i zwierzyć się ze swoich problemów. Oczy Akashiego przepełnione były najprawdziwszym zmartwieniem i troską o niego.

Pierwszy raz od bardzo dawna Shizuki szczerze się uśmiechnął. Bo ktoś się o niego martwił. Komuś naprawdę zależało na jego dobru.

- Dobrze. Wszystko ci opowiem.

- Choć do mnie, porozmawiamy.

12 komentarzy:

  1. Jeej! Dobrze, że wchodzę tu codziennie bo bym przegapiła rozdział ✌ . Świetne opowiadanie, masz super pomysły no i podoba mi się twój styl pisania. Pytania (tak z ciekawości): Wiesz już ile rozdziałów będzie miało to opko? No i czy już je napisałaś do końca, czy jeszcze nad nim pracujesz ? :D <3
    POZDRAWIAM I WENY ŻYCZE!!! :***
    ^_^DestielForeva*_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal nad nim pracuję. Wydaje mi się, że tak koło 20, a na pewno nie mniej niż 17.
      Dziękuję bardzo :)
      Pozdrawiam i życzę miłego dnia,
      U-water.

      Usuń
  2. Jej nareszcie się spotkali!!!! Czekałam na ten moment od samego początku. Fajerwerek nie było, ale chociaż wyszło realistycznie :) Teraz czekamy na seksy!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi ciągle mało i za krótko, ale fajnie będzie ...prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ;)
    Jakby tu zacząć.. może tak.
    Tak się cieszę, że znalazłam tego Bloga !!
    To opowiadanie jest wspaniałe (choć jest jakaś tam mała szansa, że mam zaburzoną wizję przez to, że uwielbiam anime) ale jednak w to wątpię. Piszesz tak... No właśnie nie wiem nawet jak to opisać.
    No ale chodzi mi o to, że twoje słowa są takie proste, takie wciągające takie, że się czyta i czyta a nagle jest.." co to już koniec, przecież dopiero zaczęłam", choć niezupełnie tak było.
    W każdym razie, należy ci się pokłon. Więc się kłaniam, bo twoje historia jest po prostu wspaniałe.
    Oczywiście w najbliższym czasie nadrobię resztę opowiadań. ;D

    Chciałabym się jeszcze zapytać, czy nie obrazisz się jeżeli umieszczę link do twojego bloga na własnym? Dzięki temu szybciej się dowiem o twoich nowych wpisach, a jeszcze moi goście może do ciebie wpadną i również zapoznają się z twym talentem ;D

    No i oczywiście, jakby nuda do Ciebie zawitała zapraszam do mnie. Od razu prosząc o wyrozumiałość, bo przyznam, że nie dorastam Ci nawet do pięt.
    http://yaoi-by-lanna.blogspot.com/

    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany... Przyznam, że nie mam pojęcia co powiedzieć. Całkowicie mnie zamurowało...
      Cieszę się, że ci się podoba, uwielbiam anime i pisanie tekstów opartych o nie sprawia mi wielką przyjemność. Co do nie dorastania do pięt - każdy kiedyś zaczyna. Ja również. Publikuję zaledwie od roku i nadal mam dużo nauki przed sobą. Znam wielu wspaniałych autorów, które są dla mnie wzorem i mam nadzieje kiedyś ich doścignąć.
      Co do linka, nie mam absolutnie nic przeciwko, ale to bardzo miło, że pytasz :)
      A na twojego bloga z całą pewnością zajrzę w wolnej chwili. A jak coś czytam to i komentuję, więc spodziewaj się kilku słów ode mnie :)
      Dziękuję za wspaniały komentarz i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  5. No wiesz co, żeby znowu kończy w tak interesującym momencie? Dlaczego? Tak dobrze mi się czytało, a tu nagle koniec.
    Najważniejsze, że już się odnaleźli :) Ciekawe, co ich poróżniło?
    Na początku rozdziału czułam wściekłość na ojca Shi. Jak można krzywdzić własne dziecko?
    Ash zaopiekuje się Shi, bardzo w to wierzę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część odpowiedzi poznasz już w następnym rozdziale :)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie,
      U-water.

      Usuń
  6. Hej,
    o tak wspaniale, w końcu Akashi chce pomóc i dobrze, a te słowa do tej dxiewczo tak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń