Dawny przyjaciel - Rozdział 6


Shi jak zauroczony rozglądał się dookoła, podziwiając salon w nowym mieszkaniu przyjaciela. Był urządzony naprawdę gustownie i nowocześnie, a przy tym nie pozbawiony domowego ciepła. Ściany zostały pomalowane na rubinowo, bardzo przypominając swoim odcieniem kolor włosów swojego właściciela. W pokoju znajdowały się dwa czarne fotele, kanapa i stojący między nimi nieduży prostokątny stolik, na którym stał wąski, kryształowy wazon z jedną, czerwoną różą. Na ścianie, naprzeciw kanapy wisiał duży telewizor plazmowy, a obok niego, na szafce z płytami stała wieża stereo.

Bardzo mu się tu podobało, choć czuł się trochę skrępowany w swoich zniszczonych ciuchach. Miał niewyjaśnione wrażenie, że mógłby zabrudzić leżący na podłodze czerwony dywan w czarno – białe wzorki lub któryś ze sprzętów przez samo dotknięcie ich.

 - Czuj się, jak u siebie. – rzucił Akashi, ściągając płaszcz i chowając go do oszklonej szafy w niewielkim przedpokoju.

- Wiesz mi, nigdzie nie chciałbym się czuć, tak jak czuję się u siebie w domu. – mruknął sam do siebie.

- To tego zaraz dojdziemy – odpowiedział rudzielec, który najwyraźniej go usłyszał. – Masz ochotę się czegoś napić? Kawy, herbaty? Albo nie, na pewno jesteś głodny. Zostało mi sporo zupy z wczorajszego obiadu, podgrzeję i zjemy razem, co ty na to?– zapytał, znikając w przejściu, które najprawdopodobniej prowadziło do kuchni.

Shizukiemu na myśl o ciepłym posiłku aż głośno zaburczało w brzuchu.

Jak dawno temu ostatni raz jadł prawdziwy, ciepły, domowy obiad? Nie pamiętał tego. To musiało być naprawdę dawno.

Powoli wszedł za rudzielcem do niewielkiej kuchni urządzonej w podobnych kolorach, co salon.

- Ja… Nie chcę ci robić kłopotu. – czuł się skrępowany, że kolega mógł usłyszeć ten krępujący dźwięk. Jednak jeśli tak było ten nie dał w ogóle po sobie tego poznać, stawiając na piecu pełen garnek.

- Daj spokój. Jak robię dla siebie, to i dla ciebie mogę. Nie będziesz przecież siedział i patrzył, jak jem. Zresztą muszę cię podtuczyć. – Akashi puścił mu oko z psotnym uśmiechem, na co w odpowiedzi nadął obrażony policzki.

- Płomyczku… – zwrócił się do rudzielca tym zabawnym określeniem, które wymyślił, gdy po raz pierwszy ujrzał w oczach rozgniewanego przyjaciela te świecące, czerwone błyski. Zawsze ono rozbrajało młodego Seijuro. Z początku uważał, że Shi jawnie z niego drwi, maskując w ten sposób strach na jego mrożące krew w żyłach spojrzenie. Z czasem jednak zrozumiał, że blondyn w przeciwieństwie do innych ludzi zwyczajnie się go nie boi, przez co czuł dezorientację, po której przyszła akceptacja i radość, ponieważ wreszcie odnalazł osobę, która szczerze go lubiła i nie bała się mu powiedzieć otwarcie tego, co myśli. Nawet jeśli miało to być wyzywanie go od snobistycznych dupków, jak to nieraz miało miejsce.

Akashi pastknął śmiechem, słysząc to określenie.

- Dawno mnie tak nikt nie nazywał.

- A znalazłeś kogoś na tyle szalonego, by to zrobił? Poza mną rzecz jasna.

- Nie, nie znalazłem. Nie ma chyba takich ludzi. – zachichotał rudzielec, mieszając zupę.

- Proszę, proszę. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę taki widok. – Shizu oparł się biodrem o blat kuchenny, a widząc nierozumiejące spojrzenie kolegi kontynuował – Wielki Seijuro Akashi siedzący w kuchni i odgrzewający zupę. Doprawdy fenomen.

- Ha! To nic jeszcze nie widziałeś. Poczekaj, aż zobaczysz mnie w gumowych rękawicach, czyszczącego toaletę. – uśmiechnął się do niego psotnie.

Na widok tego szczerego uśmiechu blondyn musiał odwrócić twarz, czując wypływające na twarz rumieńce zawstydzenia.

- Ekhem… Tak, to musi być naprawdę coś.

 

*

 

Shi siedział na kanapie, czekając aż jego przyjaciel wróci do pokoju, po tym, jak wstawi naczynia do zmywarki. Czuł w brzuchu przyjemnie rozchodzące się ciepło po dobrym, sycącym posiłku. Czuł się pełen. Akashi wmusił w niego aż dwie miski zupy, tłumacząc, że nie chce, żeby coś zostało, bo przecież nie powinno się wyrzucać jedzenia. Wiedział, że rudzielec robi to jak najbardziej umyślnie, ale nie miał już sił protestować. Czuł jak powieki zaczynają mu ciążyć. Było już naprawę późno, a on musiał jutro wcześnie wstać do szkoły. Nie zauważył nawet, jak Akashi wrócił do pokoju, niosą dwa kubki kawy.

- Shi, widzę, że jesteś zmęczony, ale naprawdę musimy porozmawiać. Później obiecuję, że zawiozę cię do domu albo prześpisz się u mnie, jeśli po wszystkim zgodzisz się tu zostać. – rudzielec postawił naczynia na stole, po czym usiadł koło niego.

- Dobrze, chcę mieć to już za sobą. Tylko… tylko nie wiem od czego zacząć. - zaczął sobie nerwowo wyłamywać palce. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany.

- Najlepiej od początku. – złapał go za ręce.

- Pamiętasz kiedy moja mama umarła? – zapytał, spoglądając zawstydzony spod grzywki na ich splecione dłonie.

- Tak. Bardzo ci współczułem. Wiem, jak to jest stracić najbliższą ci osobę.

- Owszem. Bardzo mi wtedy pomogłeś. Miałem wówczas nawet nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi, ale sam wiesz, jak to się później ułożyło. Ty poszedłeś do gimnazjum i poświęciłeś się nauce oraz koszykówce, a ja wyprowadziłem się wraz z ojcem do innej części miasta.

- Zgadza się. Było mi trochę żal, że kontakt nam się urwał. Zaczynałem cię już lubić. Wcześniej miałem cię za strasznego nudziarza zamkniętego w swoim własnym świecie.

Shi prychnął na to określenie i z lekkim uśmiechem szturchnął kolegę w ramię.

- Dasz mi kontynuować?

- Wybacz, mów dalej. – rudzielec rozmasował ramię z udawanym grymasem bólu.

- Jak już wcześniej mówiłem, przeprowadziliśmy się z ojcem do centrum. Nie chciał zostawać w miejscu, które na każdym kroku kojarzyło mu się z mamą. Niestety, widzisz jestem do niej bardzo podobny. Prawdopodobnie dlatego ojciec wcale nie chciał mnie widywać i krzyczał na mnie gdy przychodziłem do niego. Nie interesowało go, że byłem jeszcze dzieckiem, potrzebującym odrobinę ciepła po tym, jak cały mój świat wywrócił się do góry nogami. – z jego oczu popłynęły łzy – Z czasem było coraz gorzej. Ojciec zaczął codziennie pić. Początkowo był to tylko jeden drink, później dwa, trzy. Popadł w alkoholizm, przez co stracił pracę. Przesiadywał całymi dniami w domu i pił, krzycząc na mnie, gdy wszedłem do pokoju lub popychając, gdy mijaliśmy się w przejściu. W ciągu niecałych trzech lat straciliśmy wszystko, co posiadaliśmy. Wylądowaliśmy w jakieś obskurnej, zagrzybionej piwnicy, która jakimś cudem została przerobiona na mieszkanie. Całe szczęście, że byłem już dostatecznie duży, żeby poszukać sobie jakieś dorywczej pracy. Początkowo było to roznoszenie ulotek, gazet lub odśnieżanie podjazdów zimą. Później, gdy poszedłem do liceum, udało mi się dostać pracę w tej cukierni, o której ci mówiłem. To była świetna praca. Robiłem to, co kochałem i całkiem nieźle zarabiałem. A poza tym nigdy nie chodziłem głodny, bo właściciel na koniec zmiany zawsze pozwalał mi wziąć jakieś starsze ciastka lub bułki, które się nie sprzedały, a nie nadawały się już do sprzedaży na następny dzień. Nie było tak źle, w domu bywałem wtedy tylko by się przespać i przebrać. Zawsze miałem trochę pieniędzy, gdy ojciec zaczynał trzeźwieć i szarpał mnie, domagając się gotówki na alkohol. Naprawdę źle zaczęło się dziać, gdy zamknęli cukiernie. Znalazłem co prawda pracę, ale nie zarabiam już tyle, co kiedyś, a liczba wydatków się zwiększyła. Musiałem zacząć kupować jedzenie, czego dotychczas nie musiałem robić, poza tym moja choroba coraz bardziej się pogłębia z powodu warunków w jakich mieszkam. Leki, których zacząłem potrzebować nie są wcale tanie i coraz częściej staje przed wyborem kupna ich, a jedzenia. Jednak muszę być zdrowy, żeby pracować i zarabiać, dlatego często zdarza się tak, że nie jem przez dzień, czasem dwa. Po prostu mnie na to nie stać.

 Akashi spoglądał poruszony na szlochającego przyjaciela. Trzymał go w objęciach, głaszcząc uspokajająco po głowie i plecach. Nie spodziewał się, że jest aż tak źle. Był pewny, że po tym, co usłyszał nie wypuści już stąd przyjaciela. Zmusi go do zamieszkania z sobą, a jeśli to będzie konieczne, to nawet pod groźbą użycia siły.

- Shi. A te siniaki na twoim ciele…

- Ojciec wczoraj domagał się pieniędzy na alkohol, bo właściciel sklepu odmówił mu wydania czegokolwiek na zeszyt, dopóki nie spłaci długu. A… a ja nie miałem ani grosza po tym, jak przeznaczyłem wszystkie oszczędności na zakup leków. Wściekł się. Zaczął mnie szarpać i bić, a po tym, jak się przewróciłem również kopać. Nie wiem kiedy przestał, straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero rano w stanie, jaki widziałeś.

Rudzielec wziął twarz przyjaciela w dłonie.

- Shizuki, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. – poczekał aż blondyn przytaknie – Nie chcę żebyś tam wracał, zamieszkasz tu wraz ze mną.

- Ale…

- Jeśli nie zgadzasz się żyć na moim utrzymaniu, możemy umówić się, że będziesz płacił mi czynsz, albo wypełniał domowe obowiązki. Cholera, Shi, zgodzę się na wiele byleby tylko nie pozwolić ci wrócić do tego skurwysyna!

Shi spoglądał na Akashiego oniemiały, to był pierwszy raz, jak widział go tak wściekłego. Jego oczy wręcz płonęły czerwienią, przypominającą ognie piekielne, a rysy twarzy wyostrzyły się niebezpiecznie. Całą jego osobę otaczała władcza aura, która aż skwierczała w połączeniu z chłodnym, nocnym powietrzem, wpadającym przez uchylone okno.

- Akashi, jestem ci naprawdę wdzięczny, ale nie stać mnie na…

- Teraz jeszcze nie. – przerwał mu – Ale już wkrótce będzie stać.

- Nie rozumiem.

- Wybrałem już kilka lokacji na zrealizowanie naszego planu. Wszystko jest już gotowe, czekałem tylko na ciebie.

W oczach blondyna ponownie pokazały się łzy.

- Ty naprawdę tego chcesz.

- Tak, maleńki. Otworzymy najlepszą w mieście kawiarnie i cukiernię. Sam będziesz mógł piec ciasta takie, o jakich tylko zamarzysz. Będziemy tam organizować koncerty fortepianowe lub innej muzyki klasycznej bądź jazzowej. Będzie tak, jak sobie wymarzyliśmy.

- P… p… proponujesz mi pracę? -  aż zająknął się z wrażenia. To przecież było jego największym marzeniem, samemu prowadzić cukiernie. Uwielbiał piec od najmłodszych lat i miał do tego prawdziwy talent.

- Nie, Shi, proponuję ci spółkę. Wiem, że w przyszłości pragnąłeś za odziedziczone pieniądze samemu otworzyć biznes, chcę dać ci tą szansę już teraz.

- Ale nie mam cię z czego spłacić. Nawet nie wiem ile pieniędzy odziedziczę. I to dopiero za trzy miesiące.

- Shizuki, jak już wcześniej powiedziałem, jestem gotów na wiele, byleby tylko cię tu zatrzymać. Nie martwmy się na razie o pieniądze. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz pójdźmy spać. To był naprawdę mędzący, pełen wrażeń dzień. – pogłaskał blondyna po wyjątkowo miękkich włosach. Uwielbiał ich dotykać. Były jak łabędzi puch. Lekkie i miłe w dotyku.

- Akashi, a co z naszą ostatnią rozmową, tą podczas której… No sam wiesz.

Rudzielec westchnął, odchylając się na oparcie kanapy.

- Już ci mówiłem, że bardzo żałuje słów, które wtedy padły. Miałem wtedy kiepski dzień, jeden z tych najgorszych. Do tego doszło twoje wyznanie, które naprawdę mnie zszokowało… Cóż, byłem zły i mnie poniosło. Dopiero później, gdy na mnie nakrzyczałeś i odszedłeś, zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. W następnych dniach przesiadywałem po lekcjach w naszym miejscu cały dzień, czekając z nadzieją, że przyjdziesz. Po miesiącu przestałem. Zrozumiałem, że nie chcesz mnie więcej znać. Poczułem wówczas do siebie straszne obrzydzenie. Jak mogłem ci powiedzieć te wszystkie bzdury?

- Czyli, że wcale tak nie uważasz?

- Musiałbym być hipokrytą żeby tak myśleć.

Shizuki zachłysnął się śliną słyszą te słowa.

- A… ale to znaczy, że…

- Tak Shi, to znaczy, że podobnie jak ty jestem gejem.

13 komentarzy:

  1. No słodkie jak i cukiernia:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh... Wymyślanie kreatywnych komentarzy jest trudne więc ograniczę się do: "super" i "czekam na więcej"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie każdy komentarz ma znaczenie. Nawet ten najskromniejszy :)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  3. Sweet. Same cukierki ;)
    ... Jedno slowo da rade to opisac? Supcio... Nie umiem sie doczekac kolejnego rozdzialu. ;)

    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleeee meeega uroczo <3. Chętnie poczytała bym jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale :)
    Uwielbiam takie urocze rozdziały :)
    Wyjaśniło się, co poróżniło chłopaków xD
    Mam nadzieję, że teraz wszystko zacznie zmierzać ku szczęściu chłopaków :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie obiecuję :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  6. Hej, hej. ;D
    Wybacz, że tyle mnie nie było;(
    Kocha to opowiadanie *-* Jest wspaniałe, cudowne i nie wiem jakie jeszcze <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, ta ich rozmowa, Akashi chce Shi zatrzymać przy sobie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń