Shi jak zauroczony
rozglądał się dookoła, podziwiając salon w nowym mieszkaniu przyjaciela. Był
urządzony naprawdę gustownie i nowocześnie, a przy tym nie pozbawiony domowego
ciepła. Ściany zostały pomalowane na rubinowo, bardzo przypominając swoim
odcieniem kolor włosów swojego właściciela. W pokoju znajdowały się dwa
czarne fotele, kanapa i stojący między nimi nieduży prostokątny stolik, na
którym stał wąski, kryształowy wazon z jedną, czerwoną różą. Na ścianie,
naprzeciw kanapy wisiał duży telewizor plazmowy, a obok niego, na szafce z
płytami stała wieża stereo.
Bardzo mu się tu
podobało, choć czuł się trochę skrępowany w swoich zniszczonych ciuchach. Miał
niewyjaśnione wrażenie, że mógłby zabrudzić leżący na podłodze czerwony
dywan w czarno – białe wzorki lub któryś ze sprzętów przez samo dotknięcie ich.
- Czuj się, jak u siebie. – rzucił Akashi,
ściągając płaszcz i chowając go do oszklonej szafy w niewielkim przedpokoju.
- Wiesz mi, nigdzie
nie chciałbym się czuć, tak jak czuję się u siebie w domu. – mruknął sam do
siebie.
- To tego zaraz
dojdziemy – odpowiedział rudzielec, który najwyraźniej go usłyszał. –
Masz ochotę się czegoś napić? Kawy, herbaty? Albo nie, na pewno jesteś głodny.
Zostało mi sporo zupy z wczorajszego obiadu, podgrzeję i zjemy razem, co ty na
to?– zapytał, znikając w przejściu, które najprawdopodobniej prowadziło do
kuchni.
Shizukiemu na myśl o
ciepłym posiłku aż głośno zaburczało w brzuchu.
Jak dawno temu
ostatni raz jadł prawdziwy, ciepły, domowy obiad? Nie pamiętał tego. To musiało
być naprawdę dawno.
Powoli wszedł za
rudzielcem do niewielkiej kuchni urządzonej w podobnych kolorach, co salon.
- Ja… Nie chcę ci
robić kłopotu. – czuł się skrępowany, że kolega mógł usłyszeć ten
krępujący dźwięk. Jednak jeśli tak było ten nie dał w ogóle po sobie tego
poznać, stawiając na piecu pełen garnek.
- Daj spokój. Jak
robię dla siebie, to i dla ciebie mogę. Nie będziesz przecież siedział i
patrzył, jak jem. Zresztą muszę cię podtuczyć. – Akashi puścił mu oko z psotnym
uśmiechem, na co w odpowiedzi nadął obrażony policzki.
- Płomyczku… –
zwrócił się do rudzielca tym zabawnym określeniem, które wymyślił, gdy
po raz pierwszy ujrzał w oczach rozgniewanego przyjaciela te świecące, czerwone
błyski. Zawsze ono rozbrajało młodego Seijuro. Z początku uważał, że Shi jawnie
z niego drwi, maskując w ten sposób strach na jego mrożące krew w żyłach
spojrzenie. Z czasem jednak zrozumiał, że blondyn w przeciwieństwie do innych
ludzi zwyczajnie się go nie boi, przez co czuł dezorientację, po której przyszła
akceptacja i radość, ponieważ wreszcie odnalazł osobę, która szczerze go lubiła
i nie bała się mu powiedzieć otwarcie tego, co myśli. Nawet jeśli miało to być
wyzywanie go od snobistycznych dupków, jak to nieraz miało miejsce.
Akashi pastknął
śmiechem, słysząc to określenie.
- Dawno mnie tak
nikt nie nazywał.
- A znalazłeś kogoś
na tyle szalonego, by to zrobił? Poza mną rzecz jasna.
- Nie, nie
znalazłem. Nie ma chyba takich ludzi. – zachichotał rudzielec, mieszając zupę.
- Proszę, proszę.
Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę taki widok. – Shizu oparł się
biodrem o blat kuchenny, a widząc nierozumiejące spojrzenie kolegi kontynuował
– Wielki Seijuro Akashi siedzący w kuchni i odgrzewający zupę. Doprawdy
fenomen.
- Ha! To nic jeszcze
nie widziałeś. Poczekaj, aż zobaczysz mnie w gumowych rękawicach, czyszczącego
toaletę. – uśmiechnął się do niego psotnie.
Na widok tego
szczerego uśmiechu blondyn musiał odwrócić twarz, czując wypływające na
twarz rumieńce zawstydzenia.
- Ekhem… Tak, to
musi być naprawdę coś.
*
Shi siedział na
kanapie, czekając aż jego przyjaciel wróci do pokoju, po tym, jak wstawi
naczynia do zmywarki. Czuł w brzuchu przyjemnie rozchodzące się ciepło po
dobrym, sycącym posiłku. Czuł się pełen. Akashi wmusił w niego aż dwie miski
zupy, tłumacząc, że nie chce, żeby coś zostało, bo przecież nie powinno się
wyrzucać jedzenia. Wiedział, że rudzielec robi to jak najbardziej umyślnie, ale
nie miał już sił protestować. Czuł jak powieki zaczynają mu ciążyć. Było już
naprawę późno, a on musiał jutro wcześnie wstać do szkoły. Nie zauważył nawet,
jak Akashi wrócił do pokoju, niosą dwa kubki kawy.
- Shi, widzę, że
jesteś zmęczony, ale naprawdę musimy porozmawiać. Później obiecuję, że
zawiozę cię do domu albo prześpisz się u mnie, jeśli po wszystkim zgodzisz się
tu zostać. – rudzielec postawił naczynia na stole, po czym usiadł koło niego.
- Dobrze, chcę mieć
to już za sobą. Tylko… tylko nie wiem od czego zacząć. - zaczął sobie nerwowo
wyłamywać palce. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany.
- Najlepiej od
początku. – złapał go za ręce.
- Pamiętasz kiedy
moja mama umarła? – zapytał, spoglądając zawstydzony spod grzywki na ich
splecione dłonie.
- Tak. Bardzo ci
współczułem. Wiem, jak to jest stracić najbliższą ci osobę.
- Owszem. Bardzo mi
wtedy pomogłeś. Miałem wówczas nawet nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi,
ale sam wiesz, jak to się później ułożyło. Ty poszedłeś do gimnazjum i
poświęciłeś się nauce oraz koszykówce, a ja wyprowadziłem się wraz z ojcem do
innej części miasta.
- Zgadza się. Było
mi trochę żal, że kontakt nam się urwał. Zaczynałem cię już lubić. Wcześniej
miałem cię za strasznego nudziarza zamkniętego w swoim własnym świecie.
Shi prychnął na to
określenie i z lekkim uśmiechem szturchnął kolegę w ramię.
- Dasz mi
kontynuować?
- Wybacz, mów dalej.
– rudzielec rozmasował ramię z
udawanym grymasem bólu.
- Jak już wcześniej
mówiłem, przeprowadziliśmy się z ojcem do centrum. Nie chciał zostawać w
miejscu, które na każdym kroku kojarzyło mu się z mamą. Niestety, widzisz
jestem do niej bardzo podobny. Prawdopodobnie dlatego ojciec wcale nie chciał
mnie widywać i krzyczał na mnie gdy przychodziłem do niego. Nie interesowało
go, że byłem jeszcze dzieckiem, potrzebującym odrobinę ciepła po tym, jak cały
mój świat wywrócił się do góry nogami. – z jego oczu popłynęły łzy – Z czasem
było coraz gorzej. Ojciec zaczął codziennie pić. Początkowo był to tylko jeden
drink, później dwa, trzy. Popadł w alkoholizm, przez co stracił pracę.
Przesiadywał całymi dniami w domu i pił, krzycząc na mnie, gdy wszedłem do
pokoju lub popychając, gdy mijaliśmy się w przejściu. W ciągu niecałych trzech
lat straciliśmy wszystko, co posiadaliśmy. Wylądowaliśmy w jakieś obskurnej,
zagrzybionej piwnicy, która jakimś cudem została przerobiona na mieszkanie.
Całe szczęście, że byłem już dostatecznie duży, żeby poszukać sobie jakieś
dorywczej pracy. Początkowo było to roznoszenie ulotek, gazet lub odśnieżanie
podjazdów zimą. Później, gdy poszedłem do liceum, udało mi się dostać pracę w
tej cukierni, o której ci mówiłem. To była świetna praca. Robiłem to, co
kochałem i całkiem nieźle zarabiałem. A poza tym nigdy nie chodziłem głodny, bo
właściciel na koniec zmiany zawsze pozwalał mi wziąć jakieś starsze ciastka lub
bułki, które się nie sprzedały, a nie nadawały się już do sprzedaży na następny
dzień. Nie było tak źle, w domu bywałem wtedy tylko by się przespać i przebrać.
Zawsze miałem trochę pieniędzy, gdy ojciec zaczynał trzeźwieć i szarpał mnie,
domagając się gotówki na alkohol. Naprawdę źle zaczęło się dziać, gdy zamknęli
cukiernie. Znalazłem co prawda pracę, ale nie zarabiam już tyle, co kiedyś, a
liczba wydatków się zwiększyła. Musiałem zacząć kupować jedzenie, czego
dotychczas nie musiałem robić, poza tym moja choroba coraz bardziej się
pogłębia z powodu warunków w jakich mieszkam. Leki, których zacząłem
potrzebować nie są wcale tanie i coraz częściej staje przed wyborem kupna ich,
a jedzenia. Jednak muszę być zdrowy, żeby pracować i zarabiać, dlatego często
zdarza się tak, że nie jem przez dzień, czasem dwa. Po prostu mnie na to nie
stać.
Akashi spoglądał poruszony na szlochającego
przyjaciela. Trzymał go w objęciach, głaszcząc uspokajająco po głowie i
plecach. Nie spodziewał się, że jest aż tak źle. Był pewny, że po tym, co
usłyszał nie wypuści już stąd przyjaciela. Zmusi go do zamieszkania z sobą, a
jeśli to będzie konieczne, to nawet pod groźbą użycia siły.
- Shi. A te siniaki
na twoim ciele…
- Ojciec wczoraj
domagał się pieniędzy na alkohol, bo właściciel sklepu odmówił mu
wydania czegokolwiek na zeszyt, dopóki nie spłaci długu. A… a ja nie miałem ani
grosza po tym, jak przeznaczyłem wszystkie oszczędności na zakup leków. Wściekł
się. Zaczął mnie szarpać i bić, a po tym, jak się przewróciłem również kopać.
Nie wiem kiedy przestał, straciłem przytomność. Obudziłem się dopiero rano w
stanie, jaki widziałeś.
Rudzielec wziął
twarz przyjaciela w dłonie.
- Shizuki, posłuchaj
mnie teraz bardzo uważnie. – poczekał aż blondyn przytaknie – Nie chcę żebyś
tam wracał, zamieszkasz tu wraz ze mną.
- Ale…
- Jeśli nie zgadzasz
się żyć na moim utrzymaniu, możemy umówić się, że będziesz płacił mi
czynsz, albo wypełniał domowe obowiązki. Cholera, Shi, zgodzę się na wiele
byleby tylko nie pozwolić ci wrócić do tego skurwysyna!
Shi spoglądał na
Akashiego oniemiały, to był pierwszy raz, jak widział go tak wściekłego. Jego
oczy wręcz płonęły czerwienią, przypominającą ognie piekielne, a rysy twarzy
wyostrzyły się niebezpiecznie. Całą jego osobę otaczała władcza aura, która
aż skwierczała w połączeniu z chłodnym, nocnym powietrzem, wpadającym przez
uchylone okno.
- Akashi, jestem ci
naprawdę wdzięczny, ale nie stać mnie na…
- Teraz jeszcze nie.
– przerwał mu – Ale już wkrótce będzie stać.
- Nie rozumiem.
- Wybrałem już kilka
lokacji na zrealizowanie naszego planu. Wszystko jest już gotowe, czekałem
tylko na ciebie.
W oczach blondyna
ponownie pokazały się łzy.
- Ty naprawdę tego
chcesz.
- Tak, maleńki.
Otworzymy najlepszą w mieście kawiarnie i cukiernię. Sam będziesz mógł
piec ciasta takie, o jakich tylko zamarzysz. Będziemy tam organizować koncerty
fortepianowe lub innej muzyki klasycznej bądź jazzowej. Będzie tak, jak sobie
wymarzyliśmy.
- P… p… proponujesz
mi pracę? - aż zająknął się z wrażenia.
To przecież było jego największym marzeniem, samemu prowadzić cukiernie.
Uwielbiał piec od najmłodszych lat i miał do tego prawdziwy talent.
- Nie, Shi,
proponuję ci spółkę. Wiem, że w przyszłości pragnąłeś za odziedziczone
pieniądze samemu otworzyć biznes, chcę dać ci tą szansę już teraz.
- Ale nie mam cię z
czego spłacić. Nawet nie wiem ile pieniędzy odziedziczę. I to dopiero za trzy
miesiące.
- Shizuki, jak już
wcześniej powiedziałem, jestem gotów na wiele, byleby tylko cię tu
zatrzymać. Nie martwmy się na razie o pieniądze. Porozmawiamy o tym kiedy
indziej. Teraz pójdźmy spać. To był naprawdę mędzący, pełen wrażeń dzień. –
pogłaskał blondyna po wyjątkowo miękkich włosach. Uwielbiał ich dotykać. Były
jak łabędzi puch. Lekkie i miłe w dotyku.
- Akashi, a co z
naszą ostatnią rozmową, tą podczas której… No sam wiesz.
Rudzielec westchnął,
odchylając się na oparcie kanapy.
- Już ci mówiłem,
że bardzo żałuje słów, które wtedy padły. Miałem wtedy kiepski dzień, jeden z
tych najgorszych. Do tego doszło twoje wyznanie, które naprawdę mnie
zszokowało… Cóż, byłem zły i mnie poniosło. Dopiero później, gdy na mnie nakrzyczałeś
i odszedłeś, zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. W następnych dniach
przesiadywałem po lekcjach w naszym miejscu cały dzień, czekając z nadzieją, że
przyjdziesz. Po miesiącu przestałem. Zrozumiałem, że nie chcesz mnie więcej
znać. Poczułem wówczas do siebie straszne obrzydzenie. Jak mogłem ci powiedzieć
te wszystkie bzdury?
- Czyli, że wcale
tak nie uważasz?
- Musiałbym być
hipokrytą żeby tak myśleć.
Shizuki zachłysnął
się śliną słyszą te słowa.
- A… ale to znaczy,
że…
- Tak Shi, to znaczy,
że podobnie jak ty jestem gejem.
No słodkie jak i cukiernia:-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńEh... Wymyślanie kreatywnych komentarzy jest trudne więc ograniczę się do: "super" i "czekam na więcej"
OdpowiedzUsuńDla mnie każdy komentarz ma znaczenie. Nawet ten najskromniejszy :)
UsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam,
U-water.
Sweet. Same cukierki ;)
OdpowiedzUsuń... Jedno slowo da rade to opisac? Supcio... Nie umiem sie doczekac kolejnego rozdzialu. ;)
Weny!!
Dziękuję bardzo :D
UsuńAleeee meeega uroczo <3. Chętnie poczytała bym jeszcze
OdpowiedzUsuńDzięki :) Bardzo mi miło z tego powodu.
UsuńWspaniale :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie urocze rozdziały :)
Wyjaśniło się, co poróżniło chłopaków xD
Mam nadzieję, że teraz wszystko zacznie zmierzać ku szczęściu chłopaków :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Niczego nie obiecuję :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam,
U-water.
Hej, hej. ;D
OdpowiedzUsuńWybacz, że tyle mnie nie było;(
Kocha to opowiadanie *-* Jest wspaniałe, cudowne i nie wiem jakie jeszcze <333
Dziękuję bardzo :)
UsuńPozdrawiam,
U-water.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ta ich rozmowa, Akashi chce Shi zatrzymać przy sobie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia