Egzorcyzm

Steve siedział za biurkiem w swoim gabinecie, czyszcząc broń. Coś czuł, że będzie mu dzisiaj potrzebna.

W ostatnimi tygodniu ciągle coś się działo. Dwukrotnie próbowano obrabować bank, na lotnisku doszło do zamachu bombowego, a nawet zdarzyła się strzelanina między pomniejszym, miejscowym gangiem, a członkami yakuzy. Nie wspominając już o tym, że przez przypadek udaremnili porwanie pani gubernator z jej własnej rezydencji.

I jeśli przez to wszystko w ostatnich dniach uśmiechał się trochę za szeroko, to nie miało znaczenia. Przecież nie straszył tym swojego zespołu, prawda?

- Danny? - usłyszał zaskoczony głos Kono i poderwał głowę do góry. Zamrugał zaskoczony, widząc Williamsa w czarnej sutannie, z białą koloratką pod szyją zamiast krawata. Blondyn trzymał pod pachą jakieś stare, opasłe tomisko, oprawione w czarną skórę, a w rękach trzymał małą, szklaną buteleczkę wody i jakąś papierową torbę.

- Nowa sprawa? - zapytał, gdy Danny wszedł do jego gabinetu. Steve nie mógł ukryć podekscytowania, które czuł na myśl o nowym zadaniu.

Williams zamiast odpowiedzieć, zmierzył go nieprzychylnym spojrzeniem i odłożył na jego biurko przyniesione przedmioty.

- Danno? - spróbował ponownie, widząc jak jego partner otwiera torebkę soli i usypuje z niej koło wokół jego krzesła. - Co robisz?

- Zamierzam przeprowadzić egzorcyzm - Williams odpowiedział całkiem poważnym tomem, zbijając tym Steve'a z tropu.

- Że co? - nie rozumiał.

- W ten sposób demon nie ucieknie i nie przejdzie się na kogoś innego, na przykład na mnie.

- Jaki demon? O czym ty w ogóle mówisz?

Danny bez słowa otworzył książkę na zaznaczonej zakładką stronie i odkręcił butelkę wody.

- Oszalałeś!? - wrzasnął McGarrett, gdy jego szara koszula została oblana jej zawartością. - Co z tobą?

- Milcz demonie - uciszył go Williams i zaczął coś bełkotać w dziwnym języku, który sądząc po brzmieniu, musiał być łaciną lub starą greką.

Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiał. Jego partnerowi odbiło. Może to z przepracowania? Dało się to leczyć?

- Już? Skończyłeś się bawić? Z pewnością czeka nas dużo roboty - zapytał z konsternacją wypisaną na twarzy, spoglądając na Dannego, który wpatrywał się w niego z wyczekiwaniem.

- Tego się właśnie obawiałem - blondyn westchnął z rezygnacją i odwrócił się w stronę Kono i China, którzy zaciekawieni zaglądali do jego gabinetu. - To jest permanentne.

- Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy, co się tu dzieje!?

- Danny sądził, że zostałeś opętany. - Kono pośpieszyła z wyjaśnieniami.

- Steve, nie wmówisz mi, że do normalnych, ludzkich zachowań należy ładowanie się w sam środek krzyżowego ognia dwójki gangów, z szaleńczym uśmiechem na ustach. A teraz przynajmniej mam pewność, że twoje zachowanie to nie wina demona. Zwyczajnie utknąłem w związku z szalonym, pozbawionym społecznych i emocjonalnych hamulców neandertalczykiem i muszę się z tym
pogodzić.

- Aha. - mruknął McGarrett, jakby nadążał za tokiem myślenia Williamsa, co było całkowitą bzdurą.

- Danny... - zagadnął, chcąc zmienić temat.

- Tak?

- Wiesz, że w tej sutannie wyglądasz całkiem seksownie?

Williams zarumienił się momentalnie.

- A widzisz! No i właśnie o tym mówiłem! Szalony, pozbawiony hamulców neandertalczyk!

3 komentarze:

  1. Demony, egzorcyzmy. Mam nadzieję, że 'opętany' rzuci się na księdza :D
    Oczywiście zapraszam też do mnie, od niedawna wróciłem do pisania.
    www.opodandy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wcale nie wykluczone. Nie ma znaczenia, że obaj są dorosłymi, "dojrzałymi" ludźmi, należącymi do specjalnej jednostki zwalczającej przestępczość, nadal potrafią się zachowywać jak dzieciaki.

      Usuń
  2. Hej,
    bosko po prostu, szalony, pozbawiony hamulców neandertalczyk... to mi się podobało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń