- Chodzi ci o
tego w klatce? – zapytał jego rozmówca. – Do Andrew. Robi wrażenie, co? Kto by
pomyślał, że dzieciak tańczy od niedawna. Jest najlepszy. Powala wszystkich na
kolana. Ale na twoim miejscu nie robiłbym sobie zbytnich nadziei i trzymałbym się
od niego z daleka.
- Dlaczego? – Shane
nie krył swojego zaciekawienia.
Nieznajomy
nachylił się w jego stronę, stając z Shane’em prawie nos w nos. Rudzielec z
trudem zdusił chęć odsunięcia się. W tym mężczyźnie było coś niebezpiecznego i władczego.
W pewnym sensie przypominał mu trochę Cola, ale tam, gdzie Daniels kojarzył mu się
bardziej z seksownym, niebezpiecznym drapieżnikiem, ten mężczyzna był
niebezpieczną bestią, tylko cudem utrzymywaną na więzi. I Shane nie zamierzał
znajdować się w pobliżu, gdy łańcuchy, którymi była spętana, zostaną zerwane.
- Pytasz
dlaczego, słodki? – na ustach bruneta pojawił się niebezpieczny uśmieszek. – To
proste. W przeciwnym razie mój drogi brat, urwie ci ręce i zagra nimi w baseball
twoją głową. – Collen zbladł momentalnie, robiąc gwałtowny krok w tył, na co
nieznajomy tylko się zaśmiał. Coraz mniej podobał mu się ten mężczyzna.
- Spokojnie,
tylko żartowałem. Po prostu Drew bardzo podoba się mojemu bratu. A, że mój
kochany, starszy braciszek jest za głupi, by sięgnąć po to, czego pragnie,
zaczął odstraszać każdego gościa, który robił podjazdy do tego dzieciaka –
prychnął mężczyzna. – Ale ja nie mam takich problemów, jak Scott. – nieznajomy znowu
się pochylił w stronę Shane’a. – Wiem czego chcę i jak to zdobyć.
- W takim razie
idź i to zdobądź, nie będziemy cię zatrzymywać – rudzielca otoczył zapach
znajomej wody po goleniu, nim silne ramie otoczyło jego talie i przyciągnęło do
szerokiej piersi stojącego za nim Cole’a.
Shane odetchnął
z ulgą. Miał wrażenie, że w momencie, gdy poczuł bliskość Daniela, uszło z
niego całe powietrze. Oparł się ufnie na większym mężczyźnie, wierząc, że Cole,
pozbędzie się natręta.
W normalnej
sytuacji Shane nie miałby problemu ze zbyciem natrętów i nieprzyjemnych typów. Jednak
w tym mężczyźnie było coś naprawdę niebezpiecznego, coś co sprawiało, że
rudzielec bał się pozostawać z nim sam. Miał przeczucie, że tym razem jego
cięty język by nie pomógł, a tylko jeszcze bardziej zachęcił nieznanego mężczyznę.
Dlatego był bardzo wdzięczny za interwencję Cole’a.
***
- Daniels. – Ashner wywarczał nazwisko Cole’a niczym
przekleństwo, na co nie ten tylko uśmiechnął się szeroko. Cole ogromnie się
cieszył, że zdążył na czas, nim Stormowi udało się wyciągnąć Shane’a do jednej
z mniej uczęszczanych części klubu, gdzie wstęp mieli tylko członkowie klubu i
zaproszeni przez nich goście. Cole doskonale wiedział, że Hell’s Angels swoją
nazwę nie wziął z nikąd. Lokal zawdzięczał ją rodzeństwu Scotta, które
prowadziło dwie VIP-owskie części klubu, do którego mogli dostać się jedynie
wybrani.
Alice,
najmłodsza z rodzeństwa odpowiadała za Angels, bardzo ekskluzywną część lokalu,
dla ludzi z pokaźnym portfelem. W tamtej części klubu można było popatrzeć na
tańce ślicznych aniołków i w razie chęci wynająć któregoś do prywatnego pokazu
lub umilić sobie czas zwykłą pogawędką z pięknymi, inteligentnymi hostami i
hostessami.
Ashner natomiast
odpowiadał za Hell. Klub BDSM, który mieścił się w podziemiach budynku, a
doktórego wstęp mieli wyłącznie członkowie i polecone przez nich osoby.
Mężczyzna był
nie tylko jego menagerem klubu, ale nierzadko również jego główną atrakcją podczas
scen jako dom. Podobno każdy uległy, z którym skończył Ashner, płakał jak
dziecko, błagając go o kolejną sesję. Na co Strom prawie nigdy się nie zgadzał.
Dominant lubił zmieniać swoich uległych jak rękawiczki.
To nie znaczyło
wcale, że Ash był złym facetem. Cole wolał jednak, by koleś trzyma się z daleka
od Shane’a. Rudzielec był delikatnym mężczyzną, zwłaszcza po rozstaniu z tym
dupkiem Kade’em i Storm nawet nieświadomie mógł mu wyrządzić krzywdę.
Nie mówiąc już o
tym, że Cole wolałby zjeść swojego
własnego buta, niż pozwolić komukolwiek dotknąć Shane’a w ten sposób.
- Daniels,
przerwałeś nam bardzo uroczą pogawędkę. – Ashner zmarszczył brwi, spoglądając
na niego z wyzwaniem w oczach. Cole jednak nie zamierzał bawić się w tę grę.
Nie zamierzał współzawodniczyć ze Stormem i pokazywać mu, który z nich jest
samcem alfa.
Zamierzał sięgnąć
od razu po zwycięstwo.
- Shane,
dzieciaku, czekaliśmy na ciebie. – Daniels prawie parsknął śmiechem, widząc
zaskoczenie na twarzy Storma. Do mężczyzny musiało dopiero dotrzeć, że Cole rzeczywiście
znał Shane’a, a nie zwyczajnie mu podbić potencjalnego kochanka.
- Przepraszam. –
rudzielec odwrócił się w jego ramionach i wtulił się w jego pierś, jakby w ten
sposób zamierzał mu wynagrodzić czekanie. Cole nie miał nic przeciwko. Jeśli miał
być tak zawsze przepraszany, to Collen mógł się spóźniać za każdym razem.
- Nie ma
problemu. Chodźmy do stolika, wszyscy na ciebie czekają. – ruszyli przytuleni
przez parkiet, nie zwracając uwagi na Storma, który wpatrywał się w ich plecy z
łagodnym uśmiechem, w duchu zazdroszcząc im więzi, która była widoczna pomiędzy
nimi.
***
Shane musiał
przyznać, że impreza była naprawdę przednia. Bardzo cieszył się, że Alanowi udało
się go namówić na wyjście. Pomijając drobną wpadkę na początku, bawił się naprawdę
dobrze. Przestał myśleć o Andersie. Dał się ponieść, tańcząc wraz z Alanem,
Dorą, Carlą, Rebecą i Cole’em.
Głównie z Colem.
Daniels nie
odrywał od niego wzroku. Mimo że wokół było tak wiele przystojnych i chętnych mężczyzn,
Cole patrzył tylko na niego. Pochłaniał go wzrokiem, jakby Shane stanowił
centrum jego świata.
I Collen był onieśmielony
tą myślą.
Shane doskonale wiedział,
że Daniels się w nim dłuży. Dla nikogo nie było to tajemnicą. Od samego
początku, od chwili ich pierwszego spotkania, wytworzyła się między nimi pewna
specyficzna więź. Zupełnie inna, niż ta, którą dzielił z Kade’em. Rudzielec
rozumiał się z Cole’em niemal bez słów. Jakby mężczyzna podświadomie wiedział,
czego Shane potrzebował. I może to wynikało z tego, że Daniels był zwyczajnie
dobrym obserwatorem, ale Shane był pewny, że jest w tym coś więcej.
Wcale nie
wykluczał myśli, że to wszystko były tylko jego urojeniem, że sobie to tylko
wymyślił po to, by zapomnieć o złamanym sercu i dumie, przez kompleksy, w które
wpędziła go zdrada byłego kochanka. Collen jednak nie mógł zaprzeczyć temu
przyciąganiu, podświadomemu zrozumieniu, jakie istniało między nim a Danielsem.
Choćby to, jak tańczyli.
Shane doskonale zdawał
sobie sprawę, że jest fatalnym tancerzem i poruszał się z gracją
nowonarodzonego źrebaka. Choć Alan wolał mówić, że architekt tańczył jakby miał
coś w tyłku i nie mógł się tego pozbyć.
Z Cole’em taniec
wychodził Shane’owi naturalnie. Mężczyzna potrafił tak nim pokierować, że rudzielec
po raz pierwszy w życiu mógł powiedzieć, że naprawę tańczył.
- Proszę państwa
za chwilę zacznie się odliczanie. Zakończymy stary rok i zaczniemy nowy. A więc
wszystkie ręce w górę i dajmy czadu. Hucznie pożegnajmy ten rok – wykrzyknął DJ,
puszczając szybszy kawałek.
- To nie na moje
stare kości. – jęknął boleśnie Cole, na co Shane wyszczerzył się złośliwie.
- Czyżby reumatyzm
ci doskwierał staruszku? No tak, w twoim wieku powinieneś już dawno leżeć pod kocykiem.
Ciepłe kapcie, bujany fotel, termofor, kaczka…
- Ej! Ej! Ej!
Nie rozpędziłeś się rudzielcu? – Cole przyparł go do ściany, więżąc go miedzy sobą
a płaską powierzchnią. Shane nawet nie wiedział jak o się stało, że znalazł się
w tamtym miejscu i takim położeniu. Bynajmniej mu to jednak nie przeszkadzało.
- Ja? Ależ skąd.
Ja jedynie twierdzę, że w twoim wieku…
- W moim wieku?
Sugerujesz, Collen, że jestem stary!?
- Ja? W żadnym
wypadku. Słyszysz co do ciebie mówię staruszku, czy znowu gdzieś zgubiłeś swój
aparat słuchowy? Wiesz, w twoim wieku można już zapominać o takich rzeczach. –
Shane uśmiechnął się szeroko, bawiąc się wyśmienicie. Zaczepianie i
prowokowanie Cole’a było doskonałą grą. A ta nutka niepewności i
niebezpieczeństwa, nadawała jej jedynie pikanterii i dreszczyku emocji.
- Rudzielcu,
grabisz sobie – warknął Cole, przyciskając go biodrami do ściany.
Shane zdusił
jęk, a jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, gdy zrozumiał, czym był twardy
przedmiot, wbijający mu się w brzuch.
Cole był podniecony.
Ta ich mała gra
podobała się mężczyźnie bardziej, niż Shane zakładał.
- Rudzielcu. – Daniels
ponownie warknął pochylając się nad nim. Shane mógł poczuć jego ciepły oddech
na wagach. Poczuć smak alkoholu, który tej nocy wypił mężczyzna, choć nie było
go zbyt wiele.
Shane’em wstrząsnął
dreszcz. Jego ciało zapłonęło z pragnienia. Cole musiał wyczuć, jak jego ciało
zareagował na bliskość, bo przysunął się jeszcze bliżej, niemal stykając się z
nim wargami.
Shane rozchylił
usta w oczekiwaniu. Mógł niemal zakosztować pocałunku Cole’a i ta myśl, to
uczucie wcale nie było mu niemiłe. Czuł napięcie, oczekiwanie. Jakby nie mógł
się doczekać tego, co się miało stać.
- Shane –
wyszeptał czule Cole, ocierając się swoimi wargami o te rudzielca. Shane’a
przeszedł dreszcz.
- Shane –
powtórzył Daniels. – Jakie jest twoje noworoczne życzenie?
Collen z trudem
przełknął ślinę i uniósł wzrok. Starszy mężczyzna wpatrywał się w niego z
wyczekiwaniem i niepewnością wypisaną na twarzy. Jakby od tego, co Shane miał
powiedzieć zależało całe jego życie. Jakby architekt trzymał w swojej dłoni
całe życie Cole’a. Jakby miał w niej jego serce i jednym ruchem mógł je zmiażdżyć.
Ta wizja była
przerażająca. Myśl, że to w nim Daniels pokładał swoje szczęście… To było dla
niego zbyt wiele. Z byt wiele do udźwignięcia w tamtym momencie. Nie wiedział,
czy był na to gotowy.
***
Cole wiedział,
że ryzykował.. Wiedział, że Shane w każdej chwili mógł powiedzieć, że go nie
chce, że nie jest gotowy na nowy związek. Na związek z nim. Jednak to czekanie,
ta niepewność zabijały go do środka. Potrzebował odpowiedzi. Chciał wiedzieć,
czy miał na co czekać, czy mógł mieć nadzieje. Nawet jeśli miałby czekać na
rudzielca latami, chciał mieć pewność, że było na co.
- Ja… - wychrypiał
Shane, zwilżając wargi językiem, a Cole tylko cudem powstrzymał się, by nie
pogonić za nim i wbić się rudzielcowi w wargi. – Ja chciałbym móc się zakochać –
powiedział architekt, a serce Danielsa ścisnęło się boleśnie w nieskończonej
agonii.
No nie napiszę bo niewolno ale na Youtube wychodzi wtedy takie piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii. i jeszcze raz pppppiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii.
OdpowiedzUsuńTak się wściekasz na mnie, czy na Shane'a? A może na nas oboje? XD
UsuńHej U-water, dalej jestem trochę rozbita XD, od początku opka myślałam, że Shane i Kade będą razem. No a potem pojawił się Cole i wszystko się pomieszało. Bardzo go polubiłam, no ale chciałam być wierna początkowej parze. Ale jak zawsze Kade musiał wszystko zepsuć. Nie wiem co on sobie myślał, czy on wogóle tak naprawdę kocha/ kochał Shane'a. Dalej jestem na niego wściekła, że skrzywdził małego, ale chciałabym, żeby byli przyjaciółmi, oczywiście jeszcze nie teraz, kiedyś, niech Idiota zasłuży. Teraz trzymam kciuki za Cola, wydaje mi się, że Shane będzie z nim szczęśliwy...oby...(proszeproszeprosze)
OdpowiedzUsuń^_^DestielForeva*_*
Za dużo szczęścia naraz? XD
UsuńCo do Kade'a, to nie mogę niczego obiecać, bo jeszcze nie podjęłam decyzji, co zrobić z tym dupkiem ;)
A co do Cole'a i Shane'a... Sama się przekonasz. Kolejny rozdział za dwa tygodnie.
Dziękuję i pozdrawiam :*
U-water.
O i mam pytanie. Wiesz już jakim opowiadaniem się zajmiesz, kiedy skończysz to? Zaczynasz jakieś nowe, czy masz zamiar dokończyć jakieś zaczęte? :D
OdpowiedzUsuń^_^DestielForeva*_*
Już zaczęłam ;P
UsuńJeśli zajrzysz do zakładki Kuroko no Basuke, zobaczysz, że zaczęłam tam wrzucać nowego ficka. Spokojnie, nawet jeśli nie znasz anime, będziesz wstanie się połapać. Wszystko będę starała się wyjaśniać, a w razie wątpliwości odpowiem na pytania. Tekst jest też już dostępny na ao3.
Poza tym chciałabym zabrać się trochę za kontynuację rozpoczętych tekstów. Lisek czeka ;)
Cudo :)
OdpowiedzUsuńNie myślałaś, żeby napisać historię rodzeństwa Storm? Mogłaby być bardzo ciekawa, tyle możliwości ;)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Oczywiście, że tak :) Pomysł już mam w głowie ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam,
U-water.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, całe szczęście, Cole zdążył na czas, chciałbym aby byli razem, dobrze, że Shane powstrzymał się bo Asha by jeszcze by bardziej sprowokował swoim ciętym języczkiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwracam powoli do czytania...
wspaniale, na całe szczęście Cole zdążył na czas, chciałbym aby byli jednak razem, jak dobrze, że Shane powstrzymał się bo tym swoim ciętym języczkiem jeszcze bardziej by sprowokował Asha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Bardzo mi z tego powodu miło :)
UsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam.
Hej,
OdpowiedzUsuńna szczęście Cole zdążył na czas... chciałabym aby byli razem, dobrze że Shane się powstrzymał bo Asha by bardziej sprowokował swoim ciętym językiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia