Lisek - Epilog


Zwój na jego kolanach zdawał się nie mieć końca. Nieważne jak długo nad nim siedział, rulon zdawał się nie zmniejszyć ani odrobinę odkąd zaczął go czytać. Żeby to jeszcze było coś interesującego, jak nowa technika, czy jakaś dobra książka, choć te raczej nie występowały w tej formie.

Nie, on musiał ślęczeć nad jakimś głupim rocznym raportem jednego z kapitanów ANBU. W dodatku takiego, który krok po kroku opisywał swoją misję. Nawet to co na niej jadł lub kiedy i gdzie załatwiał swoje potrzeby. Jakby to kogokolwiek obchodziło.

Westchnął, przecierając zmęczone oczy. Fotel pod nim skrzypnął nieprzyjemnie, gdy zmienił pozycje. Z tym, że tym razem ten dźwięk wydawał mu się odrobinę inny niż zazwyczaj.

Jego wyszkolone zmysły momentalnie zaskoczyły. Mangekyou sharingan błysnął w oczach i zniknął.

W kącikach ust Sasuke zadrgał ledwo dostrzegalny uśmiech.

Czekał, udając, że na powrót zagłębił się czytaniu.

Chwilę później niewielki cień zamajaczył za rośliną doniczkową, szykując się do ataku. Mógł niemal usłyszeć, jak serce napastnika przyspiesza z podekscytowania. Jak jego mięśnie się napinają, ścięgna kurczą, gdy szykował się do ataku.

Ruszył.

Sasuke zniknął z obłokach szarego dymu, pojawiając się zaledwie kilka centymetrów dalej, na oparciu kanapy. Z pobłażliwym uśmiechem obserwował, jak niewielka postać próbuje wydostać głowę spod wielkich poduch, pomiędzy które wpadła rozpędem.

- No!!! – postać fuknęła, zapierając się o boki fotela rękami i nogami. Po chwili na podłodze siedział trzyletni chłopiec z czarnymi, potarganymi włosami i równie czarnymi oczami, które były zmrużone w wyrazie irytacji, gdy spoglądał na uśmiechniętego Sasuke.

- Zrobiłeś to specjalnie! – malec fuknął obrażony. Za jego plecami poruszał się czarny, koci ogon. Sasuke nie mógł dostrzec dokładnie równie kocich uszu chłopca, bo te przylgnęły do jego głowy, ukrywając się za potarganymi włosami.

- Jesteś niedobry. – malec wyciągnął w jego stronę oskarżycielsko palec.

- Itachi, nie męcz ojca. – do pokoju wszedł Naruto. Jedną ręką podpierał plecy, a drugą trzymał na wydatnym brzuchu, widocznym pod grubym materiałem czerwonej bluzy.

Na ten widok serce Sasuke zmiękło i stopniało do ciepłej breji. Ilekroć widział Naruto w takim stanie, nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.

Miał rodzinę.

Lisek dał mu wspaniałego syna, który pomimo posiadania zaledwie trzech lat już był powodem dumy i radości Uchihy. A teraz jeszcze córka. Ich maleństwo.

Co prawda miała zaledwie sześć miesięcy i znajdowała się jeszcze po niewłaściwej stronie brzucha Naruto, ale to nie miało znaczenia. Sasuke i tak już ją kochał całym sercem. Podobnie jak syna i swojego męża.

Tak, męża.

On i Naruto pobrali się kilka tygodni po zawiązaniu więzi. Jak się okazało, lisek już wtedy nosił pod sercem Itachiego.

- Tatusiu. – malec poderwał się i podbiegł do blondyna, przywierając do jego nóg. – Znowu nie udało mi się złapać taty. – usta Itachiego wygięły się w podkówkę, a jego broda zadrżała zwiastując zbliżający się płacz.

- Jestem pewien, że tym razem było bardzo blisko. – Naruto uśmiechnął się ciepło, gładząc syna po głowie.

- Bardzo blisko. – potaknął Sasuke.

- Naprawdę? – smutna minka dziecka zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki. – Udało mi się ciebie zaskoczyć? – w czarnych oczach zabłysła ekscytacja.

- Prawie. – skrzywił się.

- Yatta! – krzyknął malec, podskakując. – Słyszałeś tatusiu!? Słyszałeś!? Prawię zaskoczyłem tatę!

- Słyszałem. Brawo. Świetna robota. – Naruto pochwalił chłopca, nie przestając przeczesywać palcami jego ciemnych włosków, spomiędzy których wreszcie wysunęły się ciemne uszka.

- Idę do Kakashiego. Może uda mi się zaskoczyć dziadka – krzyknął malec, wybiegając na dwór.

- Hatake z pewnością się ucieszy. – skrzywił się.

- Tak. Zwłaszcza, gdy Itachi nazwie go dziadkiem. – obaj wybuchli śmiechem na wspomnienie przerażonej miny starszego jonina, ilekroć ich syn zwracał się do niego per dziadku.

- Jak się czujesz? – zapytał. – Nie spałeś dzisiaj najlepiej.

- Mała była w nocy niespokojna. Miałem wrażenie, że próbuje wykopać mi dziurę w brzuchu. – Naruto przysiadł mu na kolanach, z czego Sasuke momentalnie skorzystał, zamykając męża w swoich objęciach. Strasznie się za nim stęsknił. Nie miało znaczenia, że blondyn był zaledwie kilka pokoi dalej, odsypiając nieprzespaną noc, a on sam od tygodnia był w domu, odmawiając udziału w misjach poza najbliższymi okolicami wioski. Chciał mieć Naruto i ich dzieci na oku. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś się działo.

Wiedział, że jest odrobinę zbyt nadopiekuńczy, ale nie potrafił inaczej. Naruto był jego domem. Nie tylko mężem i ojcem jego dzieci. Był jego sercem, światłem i kolorem w pełnym szarości życiu.

I choć lisek potrafiłby żyć samotnie w lasach Konohy, co udowodnił ucieczką przed paroma laty i ukrywaniem przez kilka tygodni, tak Sasuke obawiał się, że on sam nie dałby rady. Nie potrafiłby już przeżyć bez swojego serca. Itachi, Naruto i ich nienarodzona córka byli jego słabością, a zarazem źródłem niewyobrażalnej siły. Byli jego podporą i motywacją. Dla nich chciał się stać lepszy.

Lepszym mężem. Lepszym ojcem. Lepszym człowiekiem.

I wierzył w to. Wierzył, że mu się uda. Dzięki nim. Dzięki rodzinie, która kochała go bez względu na wszystko.

Szczerze i bezwarunkowo.

I to wszystko zawdzięczał jemu.

Małemu, wygłodzonemu liskowi, którego znalazł kilkanaście lat temu w drodze powrotnej z misji. Chłopcu, który z biegiem lat wyrósł na wspaniałego mężczyznę, który zdominował jego życie, na powrót otwierając go na innych. Który wniósł życie do jego umierającego świata.

Kochał go. Kochał każdą cząstką swojego jestestwa i zamierzał mu to okazywać na każdym kroku.

Naruto ujął w dłoń jego policzek i pogładził go kciukiem, patrząc na niego roziskrzonymi szczęściem i miłością oczami.

- Kocham cię. – wyszeptał blondyn, jakby czytał mu w myślach.

- Jesteś całym moim światem, mały lisku.



___________________________________________________________________

To już koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się podobała.
Dziękuję wszystkim czytelnikom za wspólne przeżycie tej przygody i kłaniam się w stronę komentujących. To dzięki waszym słowom, zachętom, prośbom i ponagleniom udało mi się wreszcie skończyć ten tekst. Dzięki wam znalazłam w sobie siłę, by pisać dalej, choć obawiałam się, że to już się skończyło.
Dziękuję wam :***

6 komentarzy:

  1. Pierwszy raz spotkałam się z określeniem "niewłaściwa strona brzucha" :D
    A tak poza tym to spodziewałam się ciąży i proszę! Jest i to nawet dwie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi :)
      Cieszę się, że nie zawiodłam twoich oczekiwań.

      Usuń
  2. Spodziewałem się tego iż Naruto powie Sasuke, że jest w ciąży i powiem szczerze byłem ciekaw jego reakcji na to, ale podobała mi się jego reakcja na widok jego liska, który nosił pod serduszkiem córkę Sasuke, ten Epilog był naprawdę na wysokim poziomie i mega wciągający... Mam nadzieje, że stworzysz jakieś nowe opowiadane, które będzie równie wciągające i ciekawe jak owe opowiadanie :D
    Powodzenia życzę w dalszym tworzeniu opowiadań :D
    Z wyrazami szacunku i podziwu jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! *kłania się*
      Mam urlop i jestem na fali, więc pewnie pojawi się jeszcze kilka tekstów i kontynuacji tych już zaczętych (w tym jeden za kilka minut XD) Czy pojawi się w najbliższym czasie coś nowego z Naruto? Raczej nie. Choć jeden pomysł czeka na swoją realizację i nie daje mi spokoju ;)
      Jeszcze raz dziękuję za komentarze. Naprawdę działają one motywująco.
      Ściskam i pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Hej,
    och, w pewien sposób mi tak smutno, że to koniec tej historii, no ale są następne...
    zakończenie wspaniałe, i tak Sasuke mięknie na widok swojego Naruto, a mały Itachi musi się postarać aby zaskoczyć ojca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń