Rozdział
5
Przestraszony
Sasuke odskoczył w tył, ocierając usta wierzchem dłoni.
-
Co ty wyrabiasz? Odbiło ci?– niemal krzyknął.
-
Mm-miałeś odrobinę śmietany w kąciku ust. – Naruto skulił się, spoglądając na
niego ze zranionym wzrokiem. – Ja lll-lepiej już sobie pójdę. – ześlizgnął się
z blatu i czmychnął bokiem w stronę wyjścia, omijając bruneta szerokim łukiem.
Młody
Uchiha stał jak skamieniały, na środku kuchni, starając się zrozumieć, co
właśnie miało tu miejsce.
Naruto
go pocałował.
Nie
miał pojęcia jak powinien się w związku z tym zachować. Jak odczytać ten gest.
Z jednej strony okazywanie sobie uczuć i odrobina czułości, nie było dla nich
niczym nowym. Odkąd blondyn był mały, Sasuke tulił go, całował w głowę, po uszkach,
bądź w policzek.
Nigdy
jednak nie pocałował go w usta.
Nie
wiedział, jak na to spojrzeć, jak odczytać. Czy jako dziecięcą, niewinną psotę,
czy oznakę zainteresowania, wyrażenie uczucia?
Jakby
nie było, lisek od jakiegoś czasu, już przed odejściem, zachowywał się w dość
dziwaczny jak na niego sposób. Był bardzo zaborczy i absorbujący. Stale za nim
łaził, starając go zagadywać. Starał się go wybłagać, by zabierał go na misje,
o czym nie było nawet mowy. Poza tym nastolatek nie lubił, gdy poświęcał zbyt
dużo czasu i uwagi komuś innemu, zwłaszcza, gdy były to urodziwe dziewczyny, z
którymi zwykł się umawiać. A gdy byli wśród ludzi, trzymał się blisko niego,
przytulał go i wchodził mu na kolana. Czy to możliwe, że w ten o to sposób,
chciał dać innym do zrozumienia, że Sasuke należy do niego?
To
niemożliwe.
Naruto
po prostu był do niego bardzo przywiązany. Brunet był jego opiekunem, najbliższą
mu osobą. A biorąc pod uwagę, jak niewiele ostatnimi czasy poświęcał mu uwagi,
nic dziwnego, że starał się w jakikolwiek dostępny sposób zwrócić na siebie jego
uwagę.
Wziął
głębszy wdech i powoli wypuścił ustami powietrze. Powinien się uspokoić.
Niepotrzebnie się denerwuje i szuka podtekstów tam, gdzie ich nie ma. Musiał
przeprosić nastolatka za swoje zachowanie. Przecież to nie jego wina, że
zareagował na ten niewinny pocałunek tak agresywnie. Skąd mógł wiedzieć, że
Uchiha ma pewne problemy, jeśli chodzi o taki sposób okazywania uczuć?
-
Naruto. – zawołał niepewnym głosem, gdy stanął na progu jego pokoju. Lisek
jednak nie zareagował na jego słowa. Leżał zwinięty w kulkę, na swoim posłaniu,
odwrócony do niego plecami i płakał.
Sasuke
miał wrażenie, że ta sytuacja już kiedyś miała miejsce. Kropka w kropkę, jak w
dniu, gdy pokłócił się z malcem tuż przed jego odejściem. Tylko, że tym razem
nie zamierzał odpuścić i dopuścić do kolejnych przykrych wydarzeń, które odbiją
się negatywnie na nich obu. Niezaproszony wszedł do pokoju i przysiadł obok
chlipiącego blondyna, na jednej z wielkich, puchatych poduch, wyściełających
jego legowisko.
-
Naruto, maleńki, przepraszam cię. – jego głos był delikatny, a ton
przepraszający. Naprawdę żałował, że tak zareagował. Nie miał w zamiarze
sprawić przykrości swojemu podopiecznemu.
-
Ty się mnie brzydzisz. – wyszlochał blondyn. Jego rudawe uszka były oklapnięte,
a ogon obronnie zawinięty wokół szczupłych nóg nastolatka.
Sasuke
zamrugał zaskoczony jego słowami. Nie spodziewał się, że lisek w taki sposób
odbierze jego zachowanie.
-
To nie prawda, lisku. Nie rozumiem nawet, jak mogłeś tak pomyśleć. – a
właściwie to rozumiał. – Ja po prostu… - zawahał się. Nie wiedział, jak
wyjaśnić swoje wcześniejsze zachowanie. Przecież nie powie mu, że pomyślał, że
blondyn chciał go najzwyczajniej w świecie poderwać. W dość beznadziejny i
oklepany sposób, ale jednak. – Ja po prostu zareagowałem automatycznie.
-
Automatycznie?
-
No tak. To był taki odruch. No bo… Cóż. Dobrze wiesz, jakie są kobiety w Konoha.
Sam zresztą widziałeś, że niektóre rzucają się na mnie, jak zgłodniałe wilki na
kawał soczystej baraniny. Jak na jakąś cholerną zdobycz i… No sam zresztą
wiesz. – skrzywił się z niesmakiem. To tłumaczenie nie wyszło mu najlepiej. Ale
jak miał inaczej mu wyjaśnić, że kontakt usta-usta, poza udzielaniem komuś
pierwszej pomocy, kojarzy mu się dość jednoznacznie? Miał tylko nadzieje, że
pomimo jego pokrętnej wypowiedzi, Naruto zrozumie, co ma namyśli.
-
Czyli to nie jest tak, że to moja wina? Że się mnie brzydzisz? – blondyn
spojrzał na niego niepewnie znad ramienia. Jego twarzyczka była cała czerwona
od płaczu, a oczy zapuchnięte. Na długich, jasnych rzęsach mieniły się jeszcze
niewielkie drobiny wilgoci.
-
Oczywiście, że nie, mój maleńki. Kocham cię. Jesteś moim małym liskiem. –
położył się obok niego i przytulił to drobne, ciepłe ciałko do piersi. – Zawsze
będę cię kochał i się tobą opiekował. – pocałował go między uszkami, które
zabawnie zadrgały, gdy niechcący w nie dmuchnął.
-
To znaczy, że nigdy mnie nie zostawisz? – zapytał z nadzieją w głosie
nastolatek, odwracając się w jego ramionach, by móc spojrzeć mu w oczy. – I, że
będę mógł zostać tu, z tobą już na zawsze?
-
Tak długo, jak będziesz tego chciał. U mnie zawsze jesteś i będziesz mile
widziany. – przytaknął z pełnym przekonaniem. – Jesteś moją rodziną, Naruto. A
rodzina powinna trzymać się razem. – Na jego słowa blondyn uśmiechnął się
szeroko, a oczy zabłysły mu ze szczęścia. Sasuke widząc to, odetchnął w duchu.
Niebezpieczeństwo
zostało zażegnane.
-
Dziękuję, Sasuke. – malec objął go z całych sił. – Dziękuję.
*
Hatake
Kakashi siedział na gałęzi drzewa, zagłębiony w czytaniu jednej ze swoich
ulubionych książek. Nie miało znaczenia, że czytał ją po raz trzeci, czy
czwarty. Zawarta w nich wiedza powinna być utrwalana. Przynajmniej według
niego. Bo co by się stało, gdyby zapomniał któreś ze swoich ulubionych pozycji
seksualnych, lub taką, którą chciałby w przyszłości wypróbować? Albo co gorsza,
zapomniał by jednej z ulubionych pozycji Iruki?
To
byłby istny koszmar!
Nie
mógł dopuścić do czegoś takiego. Szkoda tylko, że jego drogi partner nie
rozumiał i nie popierał jego potrzeby stałego utrwalania wiedzy w tej
dziedzinie. No, ale cóż. Nie każdy przecież jest idealny, prawda? Choć musiał
przyznać, że jego kochany delfinek był bliski perfekcji.
Przynajmniej
według niego.
No
proszę, czy istnieje coś piękniejszego, niż te piękne, ciemne oczy i ta
charakterystyczna blizna przecinająca mały, słodki, kształtny nosek? Coś
słodszego od wracania do domu po wielodniowej, krwawej, najeżonej wieloma
pułapkami i przeciwnościami misji, gdzie czekał na niego ukochany z gorącą
kąpielą i gotową kolacją? Czy istnieje coś bardziej ponętnego, niż jego partner
w chwili rozpuszczania włosów, albo coś bardziej pociągającego, od budzenia się
każdego ranka i oglądania swojego śpiącego, zawsze pedantycznego kochanka
nagiego, z potarganymi włosami i w skołtunionej pościeli? Odpowiedź była
bagatelnie prosta.
Nie.
Nie
istniało nic takiego. Nic, ani nikt nie działał na niego tak, jak jego słodki
Iruka w każdej sekundzie swojego gryzipiórczego życia.
-
Kakashi, sensei[1].
– usłyszał z dołu czyiś głos.
Z
głośnym, udręczonym westchnieniem, przerwał czytanie ukochanej lektury. Ciekawe
kto ośmielił się przeszkadzać mu w czasie odpoczynku. Którego nawiasem mówiąc
ostatnimi czasy nie zaznał zbyt wiele. I byłoby go jeszcze mniej, gdyby Hokage
nie wysłała go na przymusowy urlop!
Do
cholery, był pieprzonym pracoholikiem!
Co
niby miał zrobić z całym tym wolnym czasem? Nie mógł przecież całych dni
poświecić wyłącznie na spanie i treningi. Iruka odmówił zostania z nim w łóżku,
zasłaniając się obowiązkami, jakie go czekały. Czy jakieś druczki i raporty
były ważniejsze od niego?
No
proszę!
On
tu umierał z nudów, a jego ukochany zostawiał go całkiem samego. Na pastwę tych
wstrętnych, zdradzieckich wolnych chwil. I co on miał teraz biedny z sobą
począć? Nie mógł już nawet wymknąć się ukradkiem na jakiś mały zwiad. Raz już
tego próbował i skończyło się godzinną pogawędka u Tsunade. A właściwie to
godzinnym monologiem, bo to ona gadała, a on udawał, że słucha. Ale nie to było
najgorsze. Po całej tej paplaninie zamknęła go na pół dnia w areszcie. I to bez
żadnej książki! Tragedia. Dlatego wolał nie ryzykować kolejnych wypraw
incognito.
Tylko…
Co on teraz powinien ze sobą zrobić? Może powinien wrócić do domu i się po
prostu schlać? Nie, lepiej nie. Później miałby problemy ze swoim delfinkiem.
Iruka nie lubił, gdy w mieszkaniu śmierdziało przetrawionym alkoholem i
wymiocinami, a tak z pewnością skończyłoby się jego samotne picie. Może
powinien znaleźć Gay’a i namówić go na jakiś mały sparing lub wyścig? W sumie
to dawno już się nie wspinał. Może powinien namówić tego starego wariata na
zawody? Mogli by przywiązać sobie jedną rękę do pasa i wspinać się po pionowej
ścianie skalnej na czas. Lubił to robić, miał nadzieje, że nie wyszedł z
wprawy.
-
Kakashi, sensei! – ktoś zawołał go po raz wtóry.
Tak.
To mógłby być dobry pomysł. A później, o ile nie opadną z sił, mogli by przejść
się do baru i wychylić kilka czarek sake. Powspominać stare dzieje. Zresztą Gay
na pewno nie będzie narzekał na brak energii. Jak on to stale powtarzał? A tak!
Młodość jest we mnie. Czy jakoś tak. Stary wariat. I co z tego, że byli w tym
samym wieku? To nie on przecież się zachowywał, jakby niezmiennie miał te
naście lat.
No,
to w sumie postanowione. Przynajmniej miał jakiś plan na dzisiejszy dzień. No,
ale najpierw skończy czytać. O! Właśnie. Przecież nie wypada przerywać nauki w
tak ważnym momencie, prawda?
-
Kakashi, sensei!!!
-
Rany, kogo tam znowu niesie? – spojrzał leniwie w dół swym jednym, odsłoniętym
okiem. Pod drzewem znajdował się Naruto. Lisek stał spokojnie i spogląda w jego
stronę z poważnym wyrazem twarzy. Nie uśmiechał się, ani nie machał do niego
chaotycznie, co miał w zwyczaju robić. A to samo w sobie było dla Hatake
znakiem, że nastolatek przyszedł porozmawiać z nim o czymś poważnym. O czymś, co
miało dla niego duże znaczenie.
-
Co tam, Naruto? – schował książkę do kieszeni ciemnozielonej kamizelki, jaką
nosił każdy jonin ich wioski, od czasu nadania stopnia. Wyjątek stanowili
jedynie członkowie ANBU ze swoimi szarymi kamizelkami. Ale mniejsza z wym.
Spoglądając na blondyna coś czuł, że jego ukochany poradnik w najbliższym
czasie nie będzie mu do niczego potrzebny i lepiej nie pozostawiać go na
wierzchu. Nie daj boże by go jeszcze zgubił i dopiero by było. Nie tak łatwo
dostać tomik z własnoręcznym podpisem autora. Tym bardziej, że ten już nie
żyje. Wielka szkoda.
-
Muszę o czymś z tobą porozmawiać. – powiedział lisek zagryzając dolną wargę i
odwracając zawstydzony wzrok.
Hatake
zmrużył oko przyglądając się uważnie postawie Naruto. Coś się stało. Coś, co
wyraźnie go zmartwiło i wytrąciło z równowagi. Nie było wyjścia, musiał zleźć
na dół i z nim pogadać.
Jednym,
płynnym ruchem zeskoczył na ziemie. Wylądował miękko na lekko ugiętych
kolanach. Nie miało znaczenia, że gałąź z której zeskoczył znajdowała się
blisko osiem metrów nad ziemią. Był przecież joninem, byłym kapitanem ANBU.
Taki wyczyn to dla niego pryszcz, ale w oczach takiego niedoświadczonego
niedorostka, jakim był lisek, mógł budzić podziw.
-
Co się stało, łobuzie? Co dzisiaj spsociłeś? – to pytanie zawsze budziło
uśmiech na wargach nastolatka, lecz nie tym razem. Zmarszczył się lekko,
widząc, że Naruto nie reaguje na zaczepkę. – Co się stało? Dziady zaplątały ci
się w ogon? – spróbował ponownie. Jednak bezskutecznie. Nastolatek patrzył na
niego poważnie, bez odrobiny humoru. W jego niebieskich oczach malowała się jedynie
obawa i niepewność.
-
W porządku. Co się stało? – nie było sensu dłużej zwlekać i próbować obrócić
wszystko w żart, co starał się zwykle robić w czasie poważniejszych rozmów z
liskiem. To pomagało. Łatwiej im się wtedy rozmawiało. Wyglądało jednak na to,
że dzisiejszy problem miał n a p r a w d ę wielkie znaczenie.
-
Mistrzu, potrzebuję porady.
-
W porządku. Może usiądźmy. Opowiesz mi o wszystkim i spróbujemy znaleźć jakieś
rozwiązanie. – Coś czuł, że zapowiadało się na dłużą rozmowę.
I
nie pomylił się.
Nie żeby coś, ale jak na moje oko to Sasuke jest dupkiem...
OdpowiedzUsuńDorcik
Nie powiem.. Ciekawy sposób wyjścia z sytuacji wybrał Sasuke xd a jakie wspaniałomyślnie wytłumaczenie.
OdpowiedzUsuńTak tak Kakashi... Twoje nauki są potrzebne liskowi, niech sobie wychowa Sasuke xd
Jestem bardzo ciekawa do powiesz po tym, jak się dowiesz, co Naruto wyniósł z nauk Kakashiego XD
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, biedny Naruto, kocha Sasuke w ten inny sposób, niż sam Sasuke myśli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia