Rozdział 3


Rozdział 3

 

Gaara szybkim krokiem zmierzał w kierunku przywódczyni wioski Liścia, która wyszła ich powitać. Po jego lewej stronie kroczył jego straszy brat, Kankuro wraz z młodym, błękitnowłosym sekretarzem, a po prawej Cień, który swoją osobą budził wielkie zainteresowanie zebranych dookoła ludzi.

Nie na co dzień ma się w końcu okazje widzieć na własne oczy żywą legendę, której siła jest powszechnie znana.

Członkowie Akatsuki chyba też o niej słyszeli.

Na twarzy rudzielca pojawił się lekki grymas.

Na wieść, że jego kochanek weźmie udział w walce, przeciwnik szybko się ulotnił.

Gaara zastanawiał się nad ich motywacją. Wątpił w to, żeby tak łatwo zrezygnowali. To nie było w stylu Akatsuki. Może to była wyłącznie grupa zwiadowcza? Nie sądził żeby tak było. Coś planowali, a obecność Cienia bardzo im w tym czymś przeszkodziła. Jednak wrócą tu już wkrótce, był tego pewien.

- Kazekage, jak miło znów cię widzieć. Ile to już lat minęło odkąd nas odwiedzałeś? Trzy, a może cztery? – powitała go Tsunade spokojnym, wyważonym głosem, który nie pasował do jej pokrytego krwią i brudem stroju.

- Hokage, ciebie również miło widzieć. – skinął jej głową na powitanie. – Doskonale wiesz, że nie odwiedzałem wioski Liścia od kiedy opuścił ją Naruto. Nie mam innego powodu by tu bywać. – dodał dobitnie. Do dziś nie wybaczył im sposobu, w jaki potraktowali tak wspaniałego shinobi i jego drogiego przyjaciela.

Widział jak na twarzach Tsunade i towarzyszących jej osób pojawia się grymas smutku i żalu.

Jednak było na to za późno.

Konoha mocno ucierpiała, pozwalając odejść Uzumakiemu. Widział to jasno i wyraźnie, jak na dłoni.

Blondyn nie tylko był wspaniałym shinobi i bohaterem wioski. Naruto niezauważalnie stał się jednym z nieodzownych elementów serca wioski i jego odejście odbiło się na wszystkich jej mieszkańcach.

Szkoda, że zdali sobie z tego sprawę dopiero po fakcie, mogli oszczędzić sobie kłopotów i nie dopuścić do cierpienia, jakiego za ich sprawą zaznał ten słodki blondyn.

- Czy… czy masz o nim jakieś wieści, Kazekage? – z lewej strony dobiegło ciche pytanie.

Mrużąc lekko swoje jasnozielone oczy, przyjrzał się uważnie dziewczynie, która je zadała. Wydawała mu się w jakiś sposób znajoma. Miała krótko ścięte, czarne włosy i mlecznobiałe oczy pozbawione tęczówek oraz źrenic.

Byakugan.

A tak, już pamiętał. Hinata Hyuga.

Często ją widywał, gdy jeszcze odwiedzał regularnie wioskę Liścia. Posiadała wtedy znacznie dłuższe włosy i była bardzo silnie zadłużona w Naruto, a sądząc po jej zachowaniu ten stan albo jej nie minął, albo kobieta po prostu nie znalazła jeszcze odpowiedniego mężczyzny, co wywnioskował nie dostrzegając na jej palcu obrączki.

Na myśl o pierścionku z rozmarzonym uśmiechem, potarł lekko kciukiem złotą obręcz na serdecznym palcu, po czym szybko się opamiętał na widok zdziwionych spojrzeń członków wioski Liścia.

- Nawet gdybym takowe wiadomości posiadał, zachowałbym je dla siebie. Naruto jest – mocno zaakcentował to słowo – moim przyjacielem i nie mógłbym zdradzić jego zaufania. – odparł z nieukrywaną złością w głosie. Ta kobieta z jakiegoś powodów go drażniła. Niby teraz tak bardzo troszczyła się o Uzumakiego dopytywała się o niego, a gdzie była wcześniej? Gdzie była, gdy jego drogi przyjaciel cierpiał, gdy czuł się samotny, odrzucony przez innych?

Nie było jej przy nim. Wyparła się go tak, jak zrobili to inni mieszkańcy wioski.

Jego spojrzenie spochmurniało i wyostrzyło się.

- Ekhem… – odchrząknęła Tsunade, odwracając jego uwagę od córy rodu Hyuga. – Gaara, widzę, że nosisz na serdecznym palcu obrączkę. Czyżbyś się ożenił... Nie wiedziałam o tym… Ja… Gratuluje… Naprawdę… – ponownie odchrząknęła, starając się ukryć zaskoczenie – Nie wspomniałeś o tym podczas naszej ostatniej rozmowy. Twoja siostra i szwagier też nie wspomnieli nawet słowem o zaręczynach i weselu. – zamyślona postukała się palcem wskazującym w brodę. – Zatem to musi być świeża sprawa. Chyba nie miałam przyjemności poznać twojej uroczej wybranki. Musi być naprawdę wyjątkowa. – Tsunade mimo, że sama czuła się skrępowana zaistniałą sytuacją, starała się rozładować napiętą atmosferę. Z pozytywnym rezultatem, gdyż większość wojsk Piasku zaczęła chichotać, a jego własny brat śmiał się otwarcie zgięty w pół. Nawet na przeważnie pozbawionej emocji twarzy jego sekretarza pojawił się nikły uśmiech. Jego własne usta również wygięły się w nieznacznym uśmiechu.

Tylko jego kochanek stał obok niego z naburmuszona miną, ukrytą za nieodzowną maską.

- To wcale nie było śmieszne. – burknął Cień.

BUM!

Kankuro leżał na ziemi, zwijając się ze śmiechu. Łzy rozbawienia spływały po jego pomalowanych policzkach. Mieszkańcy Konohy spoglądali na nich dziwnie podejrzliwie, odsuwając się od nich na bezpieczną odległość. Zapewne zastanawiali się, czy z ich zdrowiem psychicznym jest wszystko w porządku i czy to przypadkiem nie jest zaraźliwe.

- Braciszku! – blond smuga przeleciała przez tłum, wpadając w rozpostarte ramiona Gaary.

- Witaj, Temari, jak dobrze znów cię widzieć. – odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Nie widział siostry od czasu jej ślubu z Narą, który odbył się dziesięć miesięcy temu. Strasznie za nią tęsknił, po tym jak wraz z mężem przeprowadziła się do Konohy. Przyjrzał się jej dokładnie. Małżeństwo i życie w wiosce Liścia widocznie jej służyło. Pomijając dość widoczne oznaki jej zaawansowanej ciąży – nawiasem mówiąc Shikamaru szybko się uwinął – Temari promieniowała szczęściem. Może było to trochę nietypowe w okresie wojny, gdy wszystkim groziło niebezpieczeństwo, ale szeroki, niespotykany do niedawna uśmiech na jej szczupłej, urodziwej twarzy, był bardzo zaraźliwy.

On sam się uśmiechnął. Chciał ponownie objąć siostrę, gdy jego uwagę zwrócił dziwny pisk i coś wyrwało ją siłą z jego ramion.

Zamrugał zaskoczony. To było naprawdę szybkie.

- Czyś ty kobieto zwariowała!? Biegać w twoim stanie? A jak zaszkodzisz maleństwu? Mam nadzieje, że nie zrobiłaś sobie czegoś. – jego przerażony kochanek, trzymał Temari za ramiona, z autentycznym przestrachem oglądając ją z każdej strony, szukając jakichkolwiek oznak jej złego samopoczucia.

Gaara z westchnieniem zakrył twarz dłonią. Nie wiedział czy ma zacząć się śmiać, czy płakać. Zapewne jedno i drugie. Coś czuł, że zawstydzające przedstawienie, które ich czekało jest nieuniknione.

Taki wstyd, taki wstyd.

Nie mogli by tego omówić w ciszy, na uboczu, a nie w centrum uwagi i to obu krajów? Do tego na oczach czcigodnej Hokage.

Taki wstyd, taki wstyd.

Temari delikatnie lecz stanowczo starała się wyplątać z uścisku potężnego mężczyzny, czego ten zapewne nie zauważył tak zaabsorbowany troską dobro jej i nienarodzonego dziecka.

To było pewien pokręcony sposób urocze.

- Spokojnie, nic mi nie…

- Kobieto – potrząsnął nią lekko – jak można być tak nieodpowiedzialnym i nie dbać o moją przyszłą chrześnicę?

- Ale… - próbowała coś powiedzieć.

- Gdzie twój mąż? Jak on może pozwalać…

BUM!

Cień zgiął się wpół, trzymając się za bolącą potylice. Starał się rozmasować szybko rosnący guz, pocierając go energicznie.

- Ała, ała, ała. Boooli. Dlaczego to zrobiłaś? – ułożył usta w dzióbek.

- Miało boleć. – warknęła – Mógłbyś się w końcu uciszyć wstrętna gaduło. – kobieta poczerwieniała na twarzy ze złości. – Próbowałam się przywitać z własnym bratem, którego jak zapewne wiesz nie widziałam od dłuższego czasu. – nabrała głęboko powietrza, starając się uspokoić. – I kto ci w ogóle powiedział, że pozwolę ci, ty wstrętny wielkoludzie zostać chrzestnym mojej kochanej córeczki? – podparła się pod boki, patrząc na blondyna rozgniewanym wzrokiem.

Cała ta scena wyglądała z boku naprawdę przekomicznie. Ogromny mężczyzna kulił się ze zbolałą miną przed sporo od siebie niższą kobietą w zaawansowanej ciąży.

Zresztą to przecież była Temari.

Nawet on sam się jej czasem bał.

Nie żeby komuś kiedykolwiek zamierzał się do tego przyznać. Nie było takiej opcji. Ale jego starsza siostra potrafiła być naprawdę przerażająca. Nie na darmo nosiła niegdyś miano najbardziej krwiożerczej i bezwzględnej kobiety shinobi w całym Piasku.

- Wcale nie jestem wstrętny! – warknął na nią oburzony mężczyzna. – A zresztą gdzie znajdziesz lepszą ode mnie opiekunkę do dziecka? No proooszę.– dodał, robiąc szczenięce oczka i układając dłonie jak do modlitwy.

Gaara zagryzł wargi żeby nie parsknąć śmiechem. To było do przewidzenia.

Przyszła matka spojrzała na jego kochanka podejrzliwie mrużąc oczy. Po chwili jej twarz złagodniała, a na ustach pojawił się ciepły uśmiech.

- Wiem o tym. – podeszła do blondyna i go uścisnęła. – Kankuro podczas swoich wizyt często mi opowiadał, jak cudowny kontakt masz z Kantarou i uwierz mi, lepszego chrzestnego dla mojego dzidziusia to ze świecą by szukać.

- Ja… eh… dziękuje. – Cień zawstydzony spuścił wzrok, pocierając kark. Było widać, że słowa Temari go ucieszyły, ale i jednocześnie mocno wzruszyły.

Gaara z czułym uśmiechem podszedł do kochanka i poklepał go uspokajająco po ramieniu, na co ten podziękował mu skinieniem głowy, nie chcąc podnosić głowy, żeby nikt nie zauważył jego szklących się oczu.

- Jeśli już skończyliście tą niezwykle wzruszającą scenę, to może wreszcie weźmiemy się do roboty? – Zza Tsunade wyłonił się wysoki, szczupły młodzieniec o nieskazitelnej, jasnej twarzy i włosach czarnych, niczym skrzydła kruka. Jego niemal równie ciemne oczy spoglądały na nich z zimną obojętnością.

- Sasuke Uchiha. – syknął cicho przez zęby Cień.

Kazekage szybko wzmocnił uścisk na jego ramieniu, przypominając mu jako kto tu teraz jest i co tu robi.

Gaara wiedział, że jego kochanek nie przepada za brunetem, ale to nie czas i miejsce na rozstrzygnięcie prywatnych sporów.

- Znamy się? – wzrok Sasuke przesunął się na blondyna, lustrując uważnie jego sylwetkę, zatrzymując się na dłużej na jego włosach i zasłoniętej twarzy.

Rudzielcowi nie spodobał się błysk, który na ułamek sekundy pojawił się w oczach dziedzica klanu Uchiha.

- Nie sądzę. – burknął w odpowiedzi blondyn. – Ale muszę ci przyznać rację, powinniśmy się wziąć do pracy. Orochimaru i Madara wraz z resztą Akatsuki tak łatwo nie zrezygnują.

- Zapraszam do mojego gabinetu – wtrąciła szybko Tsunade, ruszając przodem.

- Zajmę się naszymi ludźmi, po czym do ciebie dołączę. – no Sabaku widział, jak jego kochanek odchodzi. Cała jego postawa aż krzyczała napięciem, widocznym w jego sztywniejszych niż na co dzień  ruchach i prostych jak pręt plecach. Nie potrafił ukryć odczuwanego dyskomfortu.

Nie przed nim. Nigdy przed nim.

Zbyt dobrze go znał.

Żaden z nich nie cieszył się z przybycia do Konohy. Obaj chcieliby już to mieć za sobą. Na ich nieszczęście członkowie Akatsuki dosłownie zniknęli, przedłużając całą sprawę.

Gaara nie mając innego wyboru, ruszył za Hokage i jej podwładnymi, oglądając się jeszcze raz za odchodzącym Cieniem.

 

~***~

 

Sasuke Uchiha stojąc nonszalancko oparty o ścianę z założonymi na piersi rękami, uważnie obserwował Kazekage i jego brata spod lekko zmrużonych powiek.

Przywódca Piasku i jego brat niewiele się zmienili od czasu, gdy widział ich po raz ostatni. No może Gaara wydawał mu się odrobine drobniejszy i delikatniejszy, ale tłumaczył sobie to tym, że to on sam urósł i zmężniał.

W gabinecie Hokage, gdzie się znajdowali poza nim i dwójką braci z Piasku był również drobny, nie rzucający się w oczy chłopak o krótkich biało – błękitnych włosach, którego imienia nie zapamiętał, ale wiedział, że jest sekretarzem Kazekage. Chłopak był tak niewielkiego wzrostu, że jego nikła postać, niemal znikała zza wysokiego oparcia fotelu, na którym siedział Kazekage. Poza nimi była tu jeszcze oczywiście sama Tsunade, a Iruka, który pomimo tego, że był chuninem, pełnił tymczasowo rolę asystenta Hokage, jonini Kakashi, Sakura, Neiji on sam oraz Shikamaru, który ziewając szeroko wszedł do pokoju, a zauważywszy swoich szwagrów, pozdrowił ich wyłącznie skinieniem głowy i krótkim „cześć”, nie chcąc zapewne tracić energii na bardziej wylewne powitanie.

Wstrętny leniuch.

Zmarszczył lekko nos z niesmakiem.

Kto by pomyślał, że ten rozleniwiony mężczyzna posiada tak błyskotliwy umysł.

Powrócił wzrokiem do przywódców wiosek.

Hokage spokojnie sączyła herbatę, krzywiąc się niemiłosiernie przy każdym łyku. Widać było, że zdecydowanie bardziej wolałaby napić się czegoś mocniejszego, lecz w obecnej sytuacji sake byłaby wielce niewskazana. Musiała zachować jasny umysł. Tego od niej wymagano. To w końcu od niej zależało ich życie, bezpieczeństwo.

- Skoro wszystko zostało już uzgodnione, przejdźmy może do bardziej przyziemnych spraw. – na twarzy Tsunade pojawił się przebiegły uśmiech. – Zdradź mi proszę, kiedy i z kim to się ożeniłeś oraz jak to się stało, że ani ja ani inni Kage nic o tym nie wiedzieliśmy?

 

Gaara rozparł się wygodniej w fotelu, zakładając ramiona na piersi. Nie śpieszył się z odpowiedzią. Kątem oka zauważył jak jego kochanek wślizguje się po cichu do pomieszczenia i staje przy drzwiach, nie zauważony przez większość zebranych. Cień gdy tego chciał potrafił być niedostrzegalny i poruszać się bezszelestnie, niczym polujący drapieżnik.

Rudzielec rozejrzał się po zebranych w pomieszczeniu osobach, zatrzymując wzrok na swojej rozmówczyni. Na twarzach wpatrzonych w niego obecnych shinobi Liścia, w tym i samej Hokage była wypisana ciekawość. W końcu rzadko się zdarza by któryś z Kage znajdował sobie małżonka, zwłaszcza w tak młodym wieku, co on.

W jego jasnozielonych oczach zabłysły złośliwe ogniki. Miał ochotę trochę zabawić się kosztem mieszkańców Konohy.

- Widzisz wielebna… – zaczął spokojnym, obojętnym głosem – Nie sądzę, żeby moje życie prywatne powinno interesować któregokolwiek z Kage. – na jego ustach pojawił się szatański uśmiech, który widocznie zdezorientował Tsunade.

Kankuro ukrył drżące usta za dłonią, powstrzymując śmiech. Jego starszy brat zapewne domyślał się, co kombinuje. To nie było dla niego zaskoczeniem, znali się przecież nie od dziś.

- Poza tym moja druga połówka sama sobie wyrobiła imię, nie potrzebuje przedstawienia. Prawda, skarbie? – dodał milszym głosem, wyciągając dłoń w kierunku Cienia, który podszedł do niego, poruszając się z płynnie i z gracją, niczym kot. Czule ujął jego niewielką, jasną dłoń w swoją dłużą i o znacznie ciemniejszym odcieniu. Blondyn skłonił się lekko, z szacunkiem należnym przywódcy wioski, po czym złożył na jego palcach delikatny niczym skrzydła motyla pocałunek, który odczuł pomimo zakrywającej twarz maski.

- Zgadza się, mężu.

1 komentarz:

  1. Hej,
    Gasra wiem, że to Naruto, a ta akcja boska, Naruto tak się troszczy, zaobrączkowany Gaara pięknie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń