Serce Cienia - Rozdział 8


Rozdział 8

Obudził się tuż przed południem, co samo w sobie było dla niego wielkim zaskoczeniem, gdyż zwykle budził się skoro świt. Dziś jednak nie obudził go żaden z nawiedzających go koszmarów. Właściwie to spał wyśmienicie i czuł się wypoczęty jak nigdy. Już nie pamiętał kiedy spało mu się tak dobrze. Chyba było to jeszcze za czasów przed masakrą jego klanu, gdy był małym dzieckiem.

Do tego miał taki przyjemny sen. Śnił mu się anioł. Bo to z pewnością był anioł.

Podniósł się ostrożnie, uważając na uszkodzone żebra. O dziwo ból nie był tak dokuczliwy, jak poprzedniego dnia. Mistrz Kakashi miał rację, odpoczynek naprawdę dobrze mu zrobił.

Ziewnął szeroko, zasłaniając usta dłonią, po czym przetarł wierzchem dłoni zaspane oczy. Odwrócił się na łóżku z zamiarem wstania, gdy jego wzrok padł na pustą szklankę stojącą na szafce nocnej. Zmarszczył lekko brwi. Nie przypominał sobie, żeby zostawiał ją tu wczoraj przed pójściem spać. I byłby pewien, że po prostu o niej zapomniał, gdyby nie wyczuwalny na pościeli, nikły zapach słońca i lasu. A to oznaczało tylko jedno…

Sasuke poczuł, jak jego serce gubi jedno uderzenie.

To oznaczało, że to, co się w nocy działo, nie było wyłącznie senną marą. To zdarzyło się w rzeczywistości. A ten zapach…

Naturo.

Był tu, u niego w nocy. Zaopiekował się nim.

Przez chwilę czuł się skrępowany, gdy przypomniał sobie, jak się w nocy zachowywał. Był jak jakiś bezbronny dzieciak, a nie jonin Liścia. Po raz kolejny odsłonił się przed Uzumakim, nawet nie zdając sobie sprawy, że to on. Jego umysł był zbyt otępiały z bólu i gorączki. Nie był wstanie rozpoznać w swoim aniele, Naruto. Okazał słabość.

Później jednak doszedł do wniosku, że to nie miało znaczenia. Już nie. Przecież obiecał sobie, że nie będzie niczego przed nim ukrywał, będzie z nim całkowici szczery. I to mu się opłaciło. Naruto go nie odepchnął. Został z nim. Obiecał, że już zawsze przy nim będzie.

Uśmiechnął się szczęśliwy na wspomnienie czułości, z jaką obejmował go Uzumaki.

- Powinieneś częściej się uśmiechać, masz wspaniały uśmiech. – aż podskoczył zaskoczony, słysząc od strony drzwi ciepły, lekko ochrypły, męski głos. Jak mógł nie zauważyć, że nie jest w pomieszczeniu sam? Chyba to szczęście przytępiło mu zmysły.

W drzwiach jego pokoju stał Naruto, leniwie opierając się ramieniem o framugę. Jego blond włosy były potargane, a na naznaczonych bliznami policzkach dostrzegalny był cień zarostu. Miał na sobie tylko pomarańczowe (a jakże by inaczej) bokserki i jedną z jego ciemnych koszulek, którą musiał wyciągnąć z szafy. Była ona na niebieskookiego odrobinę za duża, przez co zsuwała się na bok, odsłaniając pięknie zarysowany obojczyk.

Sasuke oblizał nagle wyschnięte wargi.

Naruto wyglądał jak seks na dwóch nogach. Nigdy nie widział go bardziej pociągającego. Nawet wtedy, gdy ganiał go po wiosce ubrany jedynie w ręcznik.

Wargi blondyna wygięte były w jednym rogu w seksownym uśmiechu, a niebieskie oczy aż świeciły się z powodu bijącego od niego szczęścia.

Uzumaki chyba nigdy nie był tak zadowolony, spokojny i wyluzowany. Wyglądał jakby był w harmonii z całym światem. Jakby wreszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi.

Może rzeczywiście tak było.

- Jak dotąd nie miałem zbyt wielu powodów, żeby się uśmiechać. – odpowiedział Sasuke z nieprzerwanym uśmiechem. Naruto aż zamrugał zaskoczony, po czym odpowiedział mu równie szerokim uśmiechem. Przez chwilę patrzyli się na siebie, szczerząc się jak idioci. Ale w jakiś sposób nie przeszkadzało mu to. Po raz pierwszy od lat czuł się naprawdę szczęśliwy i nieskrępowany tym, że inni to widzą. Tylko nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Podejść do niego i go przytulić? Podziękować za opiekę w nocy? A może powinien poczekać, aż to Naruto zacznie rozmowę? Nigdy nie był zbyt dobry w konwersacjach.

- Widzę, że czujesz się znacznie lepiej, to dobrze, bardzo mnie to cieszy. – blondyn podrapał się po karku, widocznie zakłopotany całą sytuacją. Chyba on również nie za bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Sasuke zagryzł lekko dolną wargę. Po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Pozostało mu zdać się na instynkt, a ten podpowiadał mu, że powinien powiedzieć to, co tak naprawdę myśli i czuje. Nigdy więcej masek. Nie przed Naruto. Zbyt wiele przez nie stracił. Nie mógł pozwolić, by ponownie zniszczyły mu życie. Ich życie. Wspólne życie.

- Jak mógłbym czuć się źle, mając tak fantastyczną opiekę. – twarz Uzumakiego zarumieniła się uroczo na jego słowa. Chyba troszkę się pospieszył, przesadził z tą szczerością.

- Czy ty przypadkiem nie próbujesz ze mną flirtować? – Naruto podniósł jedną jasną brew, krzyżując ręce na piersi i opierając się nonszalancko ramieniem o framugę drzwi.

- Wiesz co mówią „Skoro musisz pytasz, to znaczy, że robię to nie dość dobrze.”. – powoli się podniósł z łóżka.

- N… Nie powinieneś jeszcze wstawać. – głos Naruto stał się bardziej ochrypły, a sam blondyn uciekł wzrokiem w bok. Sasuke rzucił mu zaskoczone spojrzenie. Twarz Uzumakiego nabrała głębokiego rumieńcu, a on sam rozglądał się dookoła, patrząc na wszystko, tylko nie na niego. Czyżby powiedział coś nie tak?

- Czy coś się stało? – zaryzykował pytaniem.

- Nie, oczywiście, że nie. Tylko… Mógłbyś coś na siebie włożyć. – teraz to Sasuke zamrugał zaskoczony, po czym spojrzał na siebie. W większości jego ciało pokryte było bandażami i wyłącznie nimi. Nie posiadał na sobie nawet bielizny.

O cholera!

Błyskawicznie sięgnął po kołdrę i zakrył nią kroczę.

- Ja… Przepraszam, nie wiedziałem, że… Po prostu przepraszam. – nie wiedział co jeszcze miał mu powiedzieć. Czuł się skrępowany zaistniałą sytuacją.

- Nic się nie stało, naprawdę. – blondyn podniósł ręce na wysokość twarzy, odwracając się do niego tyłem by mógł włożyć gacie. – W sumie to nie mam nic przeciwko pooglądaniu sobie ciebie nago, tylko… Kurczę. No wiesz… Nie w takiej sytuacji. Podobasz mi się, ale nie taki.

- Nie bardzo rozumiem. To podobam ci się, czy nie?

- Kurczę no… Bardzo mi się podobasz. Tylko… Ty jesteś ranny, a ja nadal gubię się w tym wszystkim. No sam rozumiesz... To dla mnie trochę za szybko. Nie wiem, jak mam do tego podejść, jak zacząć... – westchnął przeciągle, robiąc nieskoordynowany ruch rękami.

- Spokojnie, rozumiem. – odpowiedział Sasuke, wciągając na tyłek granatowe bokserki. Podszedł do Uzumakiego i przytulił się do jego pleców, kładąc mu podbródek na ramieniu. Tyle razy marzył, że to robi, że niemal nie mógł uwierzyć, że to, co się tu dzieje, nie jest jedynie wytworem jego wyobraźni. – Zaczniemy powoli. Co ty na to? Bez udawania, masek i kłamstw. Tylko prawda. Dla mnie to też coś całkowicie nowego i podobnie, jak ty, nie bardzo wiem, jak mam sobie poradzić z targającymi mną emocjami. Wiem jednak jedno. Wolę po raz kolejny dać sobie połamać żebra, niż pozwolić ci mnie opuścić. To jak będzie usuratonkachi[1], spróbujemy? – zapytał, specjalnie używając przezwiska, którego używał przed laty, by zirytować blondyna.

- Jestem jak najbardziej za, draniu. – Naruto odwdzięczył mu się tym samym. Blondyn z szerokim uśmiechem odwrócił twarz w jego stronę i pocałował go w policzek. Sasuke nie mógł się nie ucieszyć na ten drobny gest. Czuł się taki szczęśliwy. Niemal czuł, jak szczęście rozchodzące się po jego ciele wraz z czakrą, wypełniając go całego. Po tylu latach pustki i samotności, w jego życiu znowu zaistniało słońce, przynosząc z sobą radość i szczęście.

A to wszystko dzięki Naruto.

 

~***~

 

~ 3 miesiące później ~

 

Sasuke czuł się strasznie zmęczony. Wracał właśnie do wioski po tygodniowej misji, na którą wysłała go Hokage. Swoją drogą było to jedno z najbardziej beznadziejnych zadań, jakie kiedykolwiek otrzymał. Na pierwszy rzut oka było widać, że z tym zadaniem poradziłaby sobie nawet grupka dzieciaków zaraz po akademii. Dlaczego zatem Tsunade wysłała na tą misję jego, jednego z najlepiej wyszkolonych joninów Liścia, zamiast paru geninów? Czyżby to było zwyczajne przeoczenie, czy błąd wywiadu? To teraz nie miało znaczenia. Ważne było to, że przez tą durną misję stracił tydzień, który mógł spędzić z Naruto.

Z jego kochaniem.

W czasie tych kilku miesięcy ich związek nabrał mocy. Czuli się w swoim towarzystwie coraz pewniej. Nauczyli się przed sobą otwierać i niczego nie ukrywać. Nie chcieli między nimi żadnych nieścisłości i niedomówień.

Naruto na jego prośbę zgodził się pozostać w wiosce, choć to z pewnością nie było dla niego łatwe. Nadal odczuwał żal i niechęć do niektórych mieszkańców. Z Sakurą i Saiem w ogóle nie rozmawiał, unikając ich jak tylko mógł, mimo że ta dwójka nieraz starała się nawiązać z nim kontakt.

Sasuke uważał, że była jednak tylko kwestia czasu, aż blondyn się przełamie i porozmawia ze starymi przyjaciółmi.

Uzumaki po jednej ze swoich dość licznych rozmów z Tsunade, otrzymał od niej status specjalnego członka Konohy. Nie zaliczał się co prawda do typowych mieszkańców Liścia i nadal uważany był za shinobi Piasku. To wyglądało bardziej tak, jakby posiadał podwójne obywatelstwo. Chwilowo pełnił role ambasadora Piasku w Konoha. Przynajmniej do czasu, aż nie zdecyduje co dalej robić, a miał na to jeszcze całe dziewięć miesięcy. Dlatego nie zamierzał w najbliższym czasie się o to martwić. Przyjdzie czas, będzie i rada. Teraz jego myśli zaprzątała ważniejsze myśli. A mianowicie Naruto ze swoimi dużymi, niebieskimi oczami, ciepłym i delikatnym ciałem i słodkimi jak maliny, jasnoróżowymi wargami, w które zamierzał się wpić, gdy tylko blondyn znajdzie się w zasięgu jego rąk. Dlatego tak bardzo śpieszył się do biura Hokage, by zdać raport. Miał nadzieje szybko wrócić do domu, gdzie czekał na niego stęskniony ukochany. I nie miał zamiaru kazać mu dłużej na siebie czekać.

Naruto zamieszkał u niego już w kilka dni po swoim powrocie. Właściwie to im obu pasowało takie rozwiązanie. Uzumaki nie posiadał tu własnego mieszkania, gdyż jego stara kawalerka już dawno została przez kogoś zajęta, a spać gdzieś musiał. W gościnnej kwaterze, którą przydzieliła mu czcigodna Hokage nie mógł, a tak właściwie to absolutnie nie chciał mieszkać. Narzekał, że jest równie zimna i bezosobowa, co sale szpitalne. Do tego kręciło się tam sporo osób, które stale go nachodziły, nie dając mu chwili spokoju, bo chcieli „odbudować” z nim kontakt. Sam zresztą był świadkiem paru takich incydentów i wcale nie dziwił się blondynowi, że chciał stamtąd zwiać. Naruto był wyraźnie zirytowany i zniesmaczony zachowaniem mieszkańców. Widocznie nie czuł się jeszcze gotowy na wybaczenie innym, a takie ciągłe wizyty w niczym nie pomagały. Dlatego Sasuke dość wcześnie zaproponował mu wspólne mieszkanie, ryzykując tym samym odrzucenie przez ukochanego. Jakież było jego zdziwienie, gdy Naruto rzucił mu się w ramiona i płacząc ze szczęścia, zgodził się na jego propozycję.

Nie mieli problemu z pomieszczeniem się w jego domu. Rezydencja była duża. I pusta. A im obu dużo przyjemniej było wracać do domu z myślą, że ktoś bliski tam na nich czeka.

Jak u większości mieszkających z sobą młodych par, u nich również nie obyło się bez kłótni i sprzeczek. Pomimo tego, że minęło parę lat, zdaniem Sasuke, Naruto nadal pozostał bałaganiarzem. I może nie było to tak widoczne, jak w tedy, gdy był nastolatkiem, ale nadal posiadał pewne nawyki, które doprowadzały Uchihe do szału. Blondyn po korzystaniu z toalety, stale zostawiał podniesioną deskę, a po kąpieli zaparowane lustro. Uzumaki natomiast się denerwował, gdy Sasuke robił mu zamęt w kuchni. Co z tego, że tak naprawdę do niego nie należała.

Naruto przez te lata stał się wspaniałym kucharzem – musiał, skoro w Piasku nie miał pod nosem Ichiraku z ramen. Gotował naprawdę rewelacyjnie i już po kilku dniach zawładną kuchnią, bez zgody niej właściciela. Nie żeby Uchiha na to narzekał, skoro sam nie gotował najlepiej, a codziennie miał podsuwane pod nos tak wspaniałe i apetyczne posiłki. I gdyby nie fakt, że niemal codziennie zamęczał swoje ciało karkołomnymi ćwiczeniami, zacząłby poważnie się obawiać o swoją linię. Zresztą, gdyby nawet tak nie było, czy umiałby sobie odmówić takiej przyjemności? Raczej nie. Zwłaszcza, gdy zawierała pomidory. Uwielbiał pomidory. Co Uzumaki często wykorzystywał, przygotowując z nich prawdziwe pyszności. Jak ta ostatnia sałatka z owocami morza i pomidorami. Mmm… pychota.

Czuł jak ślinka napływa mu do ust na wspomnienie ostatniego wymysłu Naruto. Może i dzisiaj uraczy go jednym ze swoich arcydzieł? Przyśpieszył kroku na tą myśl.

Wioska o tej godzinie pogrążona była w ciszy. Tylko nieliczni shinobi przechadzali się po uliczkach, patrolując teren. Jednymi z nich byli jego niegdysiejszy koledzy z klasy – Shino oraz Kiba wraz ze swoim nieodłącznym psem Akamaru, którym skinął głową na powitanie. Nie zamierzał się zatrzymywać na pogawędki. Był diabelnie zmęczony i stęskniony za ukochanym, którego nie widział od tygodnia. Może w porównaniu w tymi latami, podczas nieobecności blondyna, ten tydzień był zaledwie jak mrugnięcie okiem, ale dla niego ten czas był niczym wieczność. Bo teraz Naruto należał do niego. Tak, jak on sam należał do Naruto. No, może jeszcze nie w każdym aspekcie, bo pewnych granic jeszcze nie przekroczyli. Ale Sasuke miał zamiar zmienić to w najbliższej przyszłości. I nie było tu mowy wyłącznie o kochaniu się w sensie fizycznym. Uchiha zamierzał związać się z Uzumakim również formalnie. Nikomu jeszcze nie chwalił się swoim pomysłem, ale zamierzał oświadczyć się Naruto. Oczywiście dopiero za jakiś czas, gdy ten podejmie już decyzje co do pozostania w Wiosce Liścia. Nie chciał dodatkowo naciskać na błękitnookiego. Wolał by ten sam zdecydował o pozostaniu, a nie robił to tylko ze względu na niego.

Wszedł szybko do kwatery głównej, kierując się do gabinetu Hokage. Kątem oka dostrzegł kilku członków ANBU z ich nieodłącznymi maskami, za którymi skrywającymi swoją tożsamość. Ich zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa przywódcy wioski. Była to elitarna grupa ANBU, starannie dobrana osobiście przez Hokage, wypełniająca jej rozkazy i podlegająca wyłącznie niej. Mijając kolejną dwójkę, pełniącą straż pod gabinetem Tsunade, zapukał, a słysząc zaproszenie wszedł do środka.

W pomieszczeniu panował półmrok. Za biurkiem, w dużym, obrotowym fotelu siedziała pojedyncza postać w białym płaszczu z wysokim kołnierzem i charakterystycznym kapeluszu Hokage. Była odwrócona była do niego plecami.

- Czcigodna, zadanie zostało zakończone pomyślnie. Nie napotkałem większych trudności. Całkowity raport znajdzie się jutro na twoim biurku. Jeśli jednak pani zezwoli, to już teraz pozwolę sobie zauważyć, że do jego wykonania, w zupełności wystarczyłaby grupka geninów, nie było potrzeby angażować w sprawę kogoś postawionego wyżej w hierarchii. – prychnął, kończąc swoją wypowiedź. Czekał cierpliwie na pytania, lub pozwolenie na odejście. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Postać na fotelu siedziała nieruchomo, nie odzywając się ni jednym słowem. – Hokage, czy wszystko w porządku? – zmarszczył brwi podejrzliwie. Coś mu tu nie pasowało. Przyjrzał się uważnie kobiecie. Dlaczego Tsunade siedziała w swoim gabinecie w formalnym stroju? Przecież prawie nigdy go nie nosiła. Zwłaszcza, gdy tego nie musiała. Do tego ta postać w fotelu wydawała mu się jakby wyższa od piątej. Ostrożnie i po cichu sięgnął za siebie, chcąc dobyć katany.

- Spokojnie, Sasuke, wszystko w porządku. – zamarł, gdy usłyszał znajomy głos. Nie należał on jednak do Tsunade. Postać w fotelu odwróciła się do niego przodem.

Przed nim siedział…

Naruto.

- Co ty tu robisz, kochanie? – zamrugał zaskoczony, momentalnie się odprężając na widok ukochanej twarzy. – Czy Hokage wie, że przesiadujesz w jej biurze pod jej nieobecność? I po co te całe przebieranki? Planowałeś zrobić mi kawał? – uśmiechnął się kącikiem ust.

- Taj jakby. I owszem, wie, bo sama usadziła mnie w tym fotelu. – blondyn wstał, uśmiechając się szeroko. Rzucił się Sasuke na szyje, przytulając go mocno.

Uchiha automatycznie odpowiedział na uścisk, wtulając twarz w szyję ukochanego i zaciągając się zapachem słońca i lasu, jaki nieodłącznie towarzyszył Naruto. Tak strasznie za nim tęsknił, a teraz miał go tu, gdzie było jego miejsce. W swoich ramionach.

Jednak coś nadal mu nie grało.

- Jak to Hokage usadziła cię w tym fotelu? – zapytał, lekko się od niego odsuwając, by móc spojrzeć mu w oczy. Te błyszczały z podekscytowania niczym dwa szafiry.

- Zostałem mianowany, Sasuke. Zostałem szóstym Hokage. – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uchiha na ten widok, zaczął się obawiać, że ten uśmiech zaraz przepołowi mu twarzy. Zaraz, zaraz. Co on takiego powiedział? Jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, gdy zrozumiał.

- Czy to znaczy, że…? - nie był wstanie dokończyć pytania, przez formującą się w gardle gule.

- Tak, Sasuke. – ciepła dłoń pogładziła jego jasny policzek w czułej pieszczocie. – To znaczy, że zostaję. – ta sama dłoń pstryknęła go lekko w nos. – Zresztą, jak mogłeś pomyśleć, że mógłbym odejść, przecież obiecałem ci, że już cię nigdy nie zostawię. – blondyn lekko nadął policzki, udając oburzenie. Uchiha nie zwrócił jednak uwagi na zaczepkę. Patrzył tylko na niego, nie mogąc oderwać od niego oczu, w których zaszkliły się łzy.

Zostanie z nim. Naprawdę z nim zostanie.

Nie mógł w to uwierzyć.

Delikatnie ujął twarz blondyna w swoje dłonie i po raz pierwszy, patrząc mu w oczy powiedział mu to, co od dawna mówiło mu serce.

- Jesteś dla mnie wszystkim, Naruto. Moim szczęściem, radością, światłem w ciemności i powietrzem, którym oddycham.  – jasnoniebieskie oczy blondyna zaszkliły się ze wzruszenia. – Moim najdroższym skarbem i największym marzeniem. Jesteś wszystkim co mam i czego kiedykolwiek chciałem, czy pragnąłem. Kocham cię, Naruto. Kocham całym sobą.




[1] usuratonkachi - młotek, w sensie głupek

4 komentarze:

  1. Hej,
    och został jednak w Konosze i został nominowany... super
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kya!!!!!!!!! Sasuke, to ty tak potrafisz? Ach! Się troszku wzruszyłam! Maskara mi spłynie, no! E, chwila! Przecież ją zmyłam przed kąpielą :D. Ale to tam tego... Oj! Słodko! Pędzę dalej!

    OdpowiedzUsuń