Dawny przyjaciel - Rozdział 2


- Shizu, ruszaj się szybciej! Raz, raz, raz! Zanieś te dwa kokosowe latte do stolika numer pięć.

- Tak, panie Nakigaki, już podaję. – Jasnowłosy nastolatek pośpiesznie położył zamówienie na tacy i ruszył do wskazanego stolika, przy którym siedziały dwie młode, elegancko ubrane kobiety. – Najmocniej panie przepraszam, że musiałyście tak długo czekać.

- Nie przejmuj się, wcale nie musiałyśmy czekać, macie tu niezwykle sprawną obsługę. – Jedna z kobiet machnęła lekceważąco ręką, uśmiechając się do niego przymilnie.

Shizuki odpowiedział wyuczonym uśmiechem. W jego pracy bycie uprzejmym i pomocnym dla klientów było najważniejsze. To było wizytówką tego miejsca. Młodzi, przystojni, szarmanccy i zawsze uśmiechnięci mężczyźni, służący pomocą majętnym klientom, odwiedzającym to niecodzienne miejsce.

- Czy życzą sobie panie zamówić do kawy coś słodkiego? Dziś podajemy wspaniałe bezy z truskawkami, tort czekoladowy z wiśniami i szarlotkę serwowaną na ciepło wraz z lodami waniliowymi.

- No nie wiem, chyba nie powinnam. Jestem na diecie – odpowiedziała jedna z klientek, klepiąc się wypielęgnowaną dłonią po płaskim brzuchu.

Shi naprawdę nie rozumiał kobiet. Ta przed nim wyglądała jak szkielet obłóczony skórą i zatrzaśnięty przez pomyłkę na kilka godzin w solarium.

Z czego ona niby miała się odchudzać?

- Ja z przyjemnością skosztuję szarlotki – powiedziała druga, nie spuszczając z niego rozanielonego wzroku.

Shizu jęknął w duchu.

Nie lubił gdy ludzie patrzyli się na niego tak, jak ta kobieta. Czuł się wtedy jak droga błyskotka, śledzona wzrokiem potencjalnego złodzieja, czekającego jedynie na chwilę nieuwagi właściciela, żeby ją zwinąć.

Wiedział, że jego długie do pasa, układające się falami, srebrno - złote włosy i duże, szare oczy z fioletowymi plamkami są nietypowe i budzą ogólne zainteresowanie. Nienawidził jednak być oglądany, jak jakiś eksponat.

Nie był głupi, wiedział, że otrzymał tą pracę wyłącznie dzięki nietypowej urodzie, która przyciągała wzrok.

- Już podaję. – Skłonił się ze stale przyklejonym do twarzy, służbowym uśmiechem i odszedł w stronę baru żeby zrealizować zamówienie.

Nie lubił tego miejsca, tych przesłodzonych, różowych ścian i wszechobecnych białych koronek. Nie cierpiał przychodzących tu tłumów bogatych dzieciaków, stale zadzierających nosa lub dla zabawy starających się go podszczypywać. Gorsze były tylko te frywolnie ubrane, starsze kobiety, które kokietowały go na każdym kroku.

Niestety z jego kwalifikacjami, po tym, jak zamknięto cukiernie, w której pracował, tylko tutaj mógł otrzymać zatrudnienie w pasujących mu godzinach. A nie mógł sobie pozwolić na nawet kilkudniowe bezrobocie.

Do tego spore napiwki, które otrzymywał w pewnym stopniu rekompensowały mu prace, w tym przyprawiającą go o mdłości miejscu.

Westchnął.

Miał dopiero siedemnaście lat i był uczniem drugiej klasy liceum. Pomimo młodego wieku, był jedynym żywicielem rodziny. Kiedyś, gdy żyła jeszcze jego mama, wszystko układało się znakomicie. Byli zamożną rodziną. Ojciec był jednym z dyrektorów w dużym, dobrze prosperującym wydawnictwie, a matka znaną i rozchwytywaną dekoratorką wnętrz.

Mieli wszystko. Pieniądze, szacunek i miłość do siebie nawzajem.

Niestety po wypadku samochodowym, w którym zginęła jego mama, ich życie zaczęło się sypać.

Ojciec po śmierci ukochanej żony popadł w depresje, którą leczył, nadużywając drogich trunków i odtrącając swojego jedynego, wówczas jedenastoletniego syna, który za bardzo przypominał mu zmarłą. Z czasem mężczyzna popadł w alkoholizm, przez co stracił prace i przyjaciół, a starając się nadal żyć na odpowiednim poziomie, zaciągnął spore długi, których nie był wstanie spłacić.

Stracili wszystko.

Zmuszeni byli zamieszkać  w ciasnej, obskurnej komórce, która była mniejsza, niż łazienka w ich starym domu. Właściciel kamienicy przerobił ją na kawalerkę chcąc zarobić na czynszu jak najwięcej.

Żyli wyłącznie z niewielkiego zasiłku i pieniędzy zarobionych przez nastolatka.

Może w normalnych warunkach byłoby ich stać na coś lepszego, jednak nałogowo pity przez ojca alkohol pochłaniał większość ich dochodów. Nie mówiąc już o lekarstwach na astmę, na którą Shi chorował od najmłodszych lat, a która z czasem pogłębiała się z powodu warunków lokalowych i trybu życia.

Jedyną nadzieją nastolatka były złożone w banku pieniądze, które przed śmiercią odkładali dla niego dziadkowie, a których część miał otrzymać w dniu swoich osiemnastych urodzin. Resztę dopiero, gdy skończy dwadzieścia jeden i stanie się pełnoletni.

Shizu w duchu dziękował staruszkom za to, że zabezpieczyli gotówkę i jej pobranie przed wyznaczonym terminem było niemożliwe. W przeciwnym wypadku ojciec już dawno by je upłynnił.

Nastolatek obiecał sobie, że gdy tylko będzie go na to stać, wyrwie się z tej patologii, zostawiając ojca samego.

Może nie było to zbyt szlachetne z jego strony, ale miał już dość ciągłego sprzątania efektów ojcowskiego pijaństwa, spania czujnie na zniszczonym materacu z wystającymi sprężynami, bojąc się, że ojciec znów go pobije, domagając się pieniędzy na alkohol.

Nie chciał tak dłużej żyć, ale nie mógł nic zrobić. Nie miał nawet komu o tym wszystkim powiedzieć, za bardzo się wstydził, by komukolwiek to wyznać. Został sam ze swoimi problemami.

Pocieszał się jedynie tym, że to miało potrwać jeszcze tylko kilka miesięcy.

Później miał być wolny.

Miał nadzieje spełnić wówczas swoje marzenia. 

*

Shizuki ściągnął uniform, składający się z czarnej koszuli, tego samego koloru spodniach od garnituru i eleganckich, wypastowanych na błysk butów. Do tego jako kelner był zmuszony nosić obowiązkowo białą marynarkę i krwistoczerwoną muchę.

Skończył już swoją dzisiejszą zmianę.

Pożegnał się uprzejmie z właścicielem. Pomachał jeszcze zostającym na nocną zmianę współpracownikom, życząc im dobrej nocy i ruszył w stronę domu.

On nigdy nie zostawał na nocnej zmianie, to miejsce przypominało mu wtedy bardziej burdel, niż kawiarnie dla bogatych gości. Macanie, podszczypywania i niemoralne propozycje były normalnością.

Kto by się tego spodziewał po tak wyrafinowanym miejscu?

Shi był zniesmaczony faktem, że właściciel nie widzi w tym wszystkim najmniejszego problemu, a nawet zachęca swoich podwładnych do ulegania co poważniejszym osobistościom.

Blondyn miał szczęście, że był nieletni, a pedofilia była jedną z niewielu rzeczy, którymi jego pracodawca gardził. Zapewne dlatego, że sam miał trójkę nastoletnich dzieci i nie chciał ich sobie wyobrażać na miejscu obmacywanych kelnerów.

Shi nie zamierzał zostawać i się przekonywać na własnej skórze jak to jest. Wystarczyło mu to, co działo się w ciągu dnia.

Była pochmurna, październikowa noc. Z silnym wiatrem niosła zapowiedz nadchodzących chłodnych dni.

Nastolatek spojrzał ze smutkiem na swoje znoszone, wytarte jeansy i wyciągnięty golf, który otrzymał od starszej sąsiadki, która przeprowadzała się do syna i pozbywała się ubrań niedawno zmarłego męża, nie chcąc zabierać ich ze sobą. Zaproponowała mu wówczas kilka z nich, w przybliżonym do jego rozmiarze, które przyjął z wdzięcznością.

Skulił się lekko.

Było mu zimno. Podniszczony materiał nie chronił najlepiej przed jesiennym chłodem. Wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na kupno cieplejszych ubrań. Musiał sobie poradzić bez nich.

Nieśpiesznym krokiem minął bogatszą dzielnice, zagłębiając się coraz dalej w ciemne uliczki, gdzie zamieszkiwała biedniejsza część miasta. Powszechnie było wiadomo, że to mało przyjemna okolica i lepiej się tam nocą nie zapuszczać. Zwłaszcza w pojedynkę. Na ulicach szerzyła się dilerka i prostytucja, a część mieszkańców należało do miejscowego gangu.

Shi niegdyś bardzo bał się tamtędy chodzić, podskakując z przerażenia na każdy szmer i uciekając przed wszystkimi dziwnymi ludźmi, których napotkał. Z czasem spacer po slumsach i gangsterskich zaułkach stał się dla niego codziennością.

Wsunął prawą rękę do kieszeni, w której trzymał napiwki z tego dnia. Nie było tego dużo, akurat tyle, żeby kupić coś do zjedzenia i spłacić dług, jaki zaciągnął ostatnio ojciec u właściciela osiedlowego sklepu, kupując alkohol na zeszyt.

- Shi! – Nastolatek usłyszał za sobą piskliwy, dziecięcy głosik. W jego stronę szła w podskokach dziewięcioletnia dziewczynka w niebieskim mundurku szkolnym, dopasowanej spódniczce, białych podkolanówkach i czarnych pantofelkach. Jej krótkie, kasztanowe włosy były uczesane w dwie kitki po bokach głowy. Najbardziej jednak w oczy rzucała się niewielka blizna na podbródku dziewczynki. Mała była córką jednego z większych rejonowych zbirów, członka gangu. Shi przed paroma miesiącami obronił ją przed naćpanym mężczyzną, który próbował dobierać się do dziewczynki, biorąc ją za jedną z prostytutek. W ramach wdzięczności ojciec dziewczynki rozpowiedział w rejonie, że Shizuki był pod jego ochroną, co dało nastolatkowi spokój od miejscowych chuliganów, zboczeńców i drobnych przestępców.

- Witaj, Namiko, nie za późno na spacery? – zapytał.

- Czekałam na ciebie, wiedziałam, o której będziesz wracał. Zastanawiałam się, czy mógłbyś mi jutro pomóc? Mam mały problem z odrobieniem zadania domowego z matematyki. – Dziewczynka wykrzywiła buzie w podkówkę, robiąc do niego słodkie oczka.

Shi westchnął z rezygnacją. Był naprawdę zmęczony i chciał się już położyć, ale nie potrafił odmówić dziecku pomocy. Tym bardziej, gdy prosiło go o nią z taką smutną minką, a wiedział, że następnego dnia zaczynał swoją zmianę dopiero popołudniu.

- W porządku. Przyjdę jutro po ósmej – odpowiedział, odgarniając długą grzywkę z oczu.

- Dzięki, Shizu, jesteś super. – Dziewczynka uściskała go szybko i pobiegła do domu.

- Nie ma za co – mruknął do siebie i ruszył w stronę sklepu. Już po przekroczeniu jego progu i ujrzeniu skwaszonej miny właściciela wiedział, że jego ojciec znów tu był.

Wyglądało na to, że musiał się pożegnać z marzeniem o zjedzeniu czegoś dobrego. – Ile tym razem?

Starszy mężczyzna bez słowa podał mu zeszyt do wglądu, żeby sam mógł sprawdzić.

Na widok zapisanej tam sumy niemal jęknął. Nie miał tyle przy sobie. Bez słowa jednak wyciągnął z kieszeni pieniądze i podał je mężczyźnie.

- Resztę postaram się przynieść jutro – mruknął, czując nieprzyjemne ściskanie w żołądku na roznoszący się po pomieszczeniu zapach pieczywa. Był strasznie głodny, od rana nie miał nic w ustach. Nie chciał jednak żebrać, miał swoją dumę.

W spokoju poczekał, aż staruszek przeliczy pieniądze i odejmie kwotę w swoim zeszyciku.

- Wiesz, Shi, że bardzo ci współczuję, ale naprawdę nie wiem, co mógłbym dla ciebie zrobić.

- Tak, wiem. Do widzenia – odpowiedział mu ze smutnym uśmiechem i wyszedł szybko, czując cisnące się pod powiekami łzy, które popłynęły, gdy tylko wszedł do domu i zobaczył całkiem zalanego ojca, śpiącego wśród pustych butelek i nie strawionej zawartości żołądka.

- Czy kiedykolwiek to się skończy? Czym sobie na to zasłużyłem? – szeptał sam do siebie zdławionym głosem, ukrywając twarz w dłoniach. – Przecież nie jestem złym człowiekiem, prawda? Dlaczego zatem los mnie tak skrzywdził? Czym mu zawiniłem?

Rozkaszlał się głośno, czując duszności. Szybko wyciągnął z kieszeni inhalator i zażył lekarstwo, biorą głęboki wdech przez rurkę i przez chwilę zatrzymując go w płucach. Odetchnął spokojniej i oparł się plecami o drzwi, starając się wyrównać oddech, który po minucie wrócił do normy.

Spojrzał ponownie na ojca, który próbował się podnieść, klnąc na czym świat stoi, gdy tylko rozjeżdżały mu się ręce i lądował na podłodze.

Shi westchnął zrezygnowany.

Jego życie było do kitu.

11 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział :)
    Dziękuję, że jesteś słowna i dotrzymujesz danych obietnic :)
    Szczerze to nie spodziewałam się takiego rozdziału, więc jestem mile zaskoczona :)
    Shi ma bardzo ciężkie życie i nikt nie chce mu pomóc, a jest przecież tylko nastolatkiem, ale to jest piękne, że nadal jest otwarty na świat i życzliwy :)
    Ciekawi mnie, jak Ash poznał Shi i jak to się stało, że Ash go opuścił?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, choć nie zawsze mi to wychodzi.
      Wydajesz się pewna, że Akashi i Shizuki się znają ;) Wszystkiego z czasem się dowiesz. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
    2. Czyli jednak się nie znają? Czyżby w tej historii będzie więcej głównych bohaterów?
      Zaintrygowałaś mi, ale bardzo lubię niespodzianki :)
      Dużo weny :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Nie, zgadłaś. Zwyczajnie zastanawiałam się dlaczego założyłaś, że Akashi miał w pierwszym rozdziale namyśli właśnie jego.

      Usuń
  2. czekam czekam bo jest na co:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że rozdziały takie krótkie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie musicie mi wybaczyć. Piszę kilka prac jednocześnie, a nie chcąc zawieść wszystkich czytelników, odbywa się to kosztem tekstów, ich jakości i długości. Mam nadzieje, że z czasem, gdy skończę pisać Kłamstwo, będzie lepiej ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Trzymam kciuki w takim razie :3.

      Weny życzę i pozdrawiam,
      A.

      Usuń
    3. Nie dziękuję aby nie zapeszyć :)
      Pozdrawiam i życzę dobrej nocy,
      U-water.

      Usuń
  4. Hej,
    biedny Shi, tak wlaśnie myślałam, że się nie boi bo jest pod ochroną, nie powinien sprzedawać na zeszyt, a może Akashi zjawi się w tej kawiarni... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń