sobota, 4 listopada 2017

Spotkanie w parku - Supernatural

Michael siedział znudzony na ławce w parku, patrząc jak jego młodsze rodzeństwo bawi się na placu zabaw wraz z innymi dziećmi z ich osiedla. Koniuszek jego jasnego ogona podrygiwał rytmicznie na jego udach, w takt niesłyszalnej melodii.

- Ja… Um…Mogę… mogę się przysiąść? – spojrzał w stronę głosu. Koło niego stał młody, zawstydzony omega. Jego policzki zabawione były ciemnym rumieńcem, z pomiędzy krótkich, rudoblond włosów wystawały lisie uszka, które położone były płasko, a długi, puchaty ogon zawinięty był wokół ściśniętych razem nóg. Chłopak był naprawdę słodki i nie wyglądał na więcej niż osiemnaście, dziewiętnaście lat.

- Ja przepraszam. Lepiej już pójdę.

- Siadaj. – Michael zaprzeczył szybko ruchem głowy i przesunął się, robiąc omedze miejsce. – Przepraszam, po prostu się zagapiłem. – na jego słowa twarz chłopaka przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, który mógł konkurować z tym, pojawiającym się na jego własnych uszach i policzkach po tym, jak zdał sobie sprawę, że otwarcie się przyznał do gapienia się na omegę.

- Przepraszam, nie to miałem na myśli. Nie to, żeby nie było się na co patrzeć. Po prostu mnie zaskoczyłeś i dlatego na ciebie spojrzałem. Na każdego bym spojrzał. Ale nie, że w taki sposób. Bo jesteś naprawdę ładny i słodki i bardzo mi się podobasz. – omega zachichotał, zakrywając usta dłonią. – Wybacz, chyba będzie lepiej jak się zamknę. – miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.

- Mam na imię Dean. – chłopak wyciągnął przed siebie dłoń. - Jestem starszym bratem Sama. On, Gabriel i Lucyfer chodzą do jednej klasy.

- Michael. Bardzo mi miło. – uścisnął dłoń omegi, nie przestając się na niego patrzeć. Dopiero wtedy dostrzegł jakie piękne, zielone oczy miał chłopak.

Blondyn odchrząknął i spuścił wzrok zaskoczony.

- Ja… To znaczy… - na policzkach Deana pojawiło się więcej czerwieni, a Michael zdał sobie sprawę, że nadal trzymał omegę za dłoń. Co więcej gładził kciukiem po lekko szorstkich kostkach i wierzchu dłoni.

- Przepraszam. – uśmiechnął się przepraszająco, nie puszczając jednak jego ręki, na co Dean odpowiedział potaknięciem i lekkim wygięciem warg.

- Dean… ja… Właściwie to zrobiło się dość późno. Dałbyś zaprosić się na obiad. Z Samem rzecz jasna. Tu na rogu jest całkiem niezły bar mleczny i pomyślałem, że…

- Chętnie.

- Naprawę?

- Tak, czemu nie? – omega uśmiechnął się szeroko, a Michael poczuł jak jego nogi miękną. – Pod warunkiem, że będą mieli tam dobrą szarlotkę.



Sam, Lucyfer, Gabriel, Castiel i Rafael siedzieli wspólnie na drabince, przyglądając się w zaciekawieniu starszym braciom.

- Oni są beznadziejni, jak długo można umawiać się na jedną randkę? – fuknął rozgniewany Lucyfer, nie spuszczając zirytowanego spojrzenia z braci.

- Myślisz, że wreszcie się uda? – zapytał Sam, nie zwracając uwagi na to, że Gabriel skubie końcówkę jego ogona, strosząc na niej futro.

- Mam nadzieję. Wtedy moglibyśmy spotykać się częściej i się wspólnie bawić. Mógłbym pokazać ci mój pokój i tą nową grę, którą dostałem.

- Myślicie, że ten ładny omega nas polubi? – zapytał najmłodszy Castiel, patrząc zaciekawiony na to jak Michael i Dean rumienią się, nie mogąc oderwać od siebie wzroku.

- Jasne. I będziemy jedną, wielką szczęśliwą rodziną – wyszczerzył się Gabriel. – To co mogę ci już mówić bracie? – zwrócił się do Sama.

- Tylko wiesz, że jak Sam zostanie twoim bratem, to nie będzie mógł zostać twoją omegą? – Gabriel zamarł na słowa brata, ściskając w pięściach ogon Sama, który zaczął krzyczeć i się wyrywać.

- Cofam to! Oni nie mogą być razem. Zabraniam!

7 komentarzy:

  1. HAHA :D
    Końcówka rządzi :)
    Każdy dba tylko o swoje interesy, w miłości wszystkie chwyty dozwolone ;)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj zaraz nie mogą... Nie są spokrewnieni, można przymknąć oko... 😜😈

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak to zupełnie jest tak jak powinno być:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniale, słodko i uroczo, tak taka zawstydzona omega, a dzieciaki, a sama końcówka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń