Dawny przyjaciel - Rozdział 8


Akashi czuł złość. I irytację. Z tym, że nie potrafił się zdecydować, czy te emocje odnosiły się bardziej do Shi, czy do jego samego. W końcu mógł się domyślić, że blondyn będzie dość nieufny i oporny w sprawach wspólnego mieszkania i pracy.

Mógł to przewidzieć.

Dlaczego więc tego nie zrobił?

- Do diabła! – zaklął pod nosem, uderzając zaciśniętą w pięść dłonią w ławkę przed sobą, czym wzbudził ciekawość stojącej obok grupki studentów. Zamilkli oni momentalnie i spojrzeli w jego stronę. Zignorował ich. Jak zwykle z resztą. Nie byli warci jego czasu i uwagi. Wszyscy bez wyjątku byli podstępnymi, bezwzględnymi lizusami, którzy poprzez kontakt i udawanie zainteresowania jego osobą, próbowali coś na tym ugrać.

Każda z tych dziewczyn chciała zainteresować go swoją osobą. Oczarować swoimi wdziękami i usidlić. A najlepiej jeszcze zaciągnąć do łóżka i z nim zaciążyć. Dzięki temu byłyby ustawione do końca życia.

Podstępne harpie.

Jednak brzydka płeć wcale nie była gorsza. Wielu ze studentów próbowało się z nim zakolegować w nadziei, że załatwi im posadę w firmie tatusia lub przedstawi komu trzeba, by mogli zaistnieć. Jeden z nich był nawet tak bezczelny, że próbował go pocałować, w nadziei, że ktoś zrobi im razem zdjęcie. Na szczęście wystarczyła wypracowana już metoda ostrego, dobitnego spojrzenia i sprowadzenie delikwenta do parteru, tak jak to kiedyś uczynił Kagamiemu w pierwszej klasie liceum.

Ach, niezapomniane wydarzenie. Do tej pory, gdy o tym pomyślał, miał ochotę wyszczerzyć się bezczelnie.

On, jeden z najniższych koszykarzy, był wstanie zmrozić spojrzeniem i delikatnym naciskiem na bark, powalić na kolana o głowę od siebie wyższego zawodnika. Bez użycia siły. Bez żadnego wysiłku. Tak, jak przychodziło mu większość rzeczy.

No, może poza wygraniem tamtego finału.

No i oczywiście przekonanie Shizukiego.

- A niech to – westchnął przeciągle, przeczesując dłonią szkarłatne kosmyki włosów, które zaraz opadły ponownie na jego czoło i oczy.

- Jak mogłem tego nie przewidzieć? – mruknął sam do siebie. – Jestem absolutny. Powinienem był to przewidzieć. – mówił, nie odrywając wzroku od niewielkiej karteczki, którą wsadził pomiędzy strony notatnika. Niby niepozorna, mała, żółta karteczka, a miała tak wielkie znaczenie.

 

Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.

Shi.

 

***

 

Shizuki był wykończony. Najpierw musiał biec do szkoły taki kawał i tylko cudem udało mu się wbiec do klasy przed wejściem nauczyciela, a później jeszcze pędem do pracy. W niczym nie pomagał fakt, że jakimś cudem zostawił inhalator u Akashiego, przez co cały dzień czuł nieprzyjemny ucisk w piersi i ciężko mu się oddychało. Za wszelką cenę starał się nie kasłać przy klientach, nie chcąc narobić sobie kłopotów. Ale to nie było wcale takie łatwe. Zwłaszcza, gdy miał wrażenie, że kolejny napad kaszlu zaraz rozsadzi mu klatkę piersiową i gardło.

- Shi, wszystko w porządku? – zapytał Ni, wysoki brunet o czarnych oczach i wyglądzie niegrzecznego chłopca. Był on najstarszym z pracowników kawiarni. Miał dwadzieścia siedem lat i uśmiech, za który kobiety się zabijały. Może dlatego w weekendowe wieczory dorabiał sobie jako host, oczarowując naiwne kobiety i umilając im czas rozmową, za co otrzymywał nie małe pieniądze i oczywiście liczne prezenty od swoich wielbicielek.

Shi uważał, że to nawet zabawne. Te wszystkie kobiety wzdychające do mężczyzny z serduszkami w oczach, jęczące z zachwytu, gdy ten teatralnie odgarniał włosy z twarzy i niemal mdlejące, gdy Ni się do nich uśmiechnął. A najzabawniejsze było to, że Ni był stuprocentowym gejem. Do tego zakochanym na zabój w swoim wieloletnim partnerze, z którym wychowywał trzyletnią córeczkę.

- Shizuki? Halo! Tu ziemia! – Ni zamachał otwartą dłonią przed oczami Shizukiego, próbując zwrócić na siebie jego uwagę.

- Tak? – zachrypiał i zamrugał zaskoczony, nawet nie wiedząc kiedy się zagapił. Już dawno przestał starać się odchrząknąć i pozbyć nieprzyjemnej chrypy, bo to wywoływało tylko kolejny napad kaszlu.

- Pytałem, czy z tobą wszystko w porządku.

- Tak, w jak najlepszym. – przytaknął, posyłając koledze szeroki, sztuczny uśmiech.

Tak, było w porządku, bo już za chwilę kończyła się jego zmiana i będzie mógł choć na moment odetchnąć.

- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej. – Ni zmarszczył brwi, patrząc na niego podejrzliwie.

- Tak, tak. – zaszczebiotał nerwowo, pod czujnym spojrzeniem starszego kolegi. – Ja tylko… - zakaszlał. – Ja tylko jestem trochę zmęczony. Do tego zostawiłem u kolegi inhalator. Trochę ciężko mi się przez to oddycha, ale to nic z czym bym sobie wcześniej nie radził. – machnął lekceważąco ręką, wracając do wycierania wysokich szklanek do latte.

- Domyślam się. – przytaknął mężczyzna, nie odrywając od niego wzroku.

Shi posłał mu tym razem szczery, choć smutny uśmiech.

Wszyscy w kawiarni wiedzieli, że Ni miał w przeszłości naprawdę ciężko. Jego matka była prostytutką. Jedną tych najgorszych, bo sprzedawała się tylko po to, by mieć na kolejną działkę. Miała głęboko gdzieś swoje dziecko i to, co się z nim stanie. Interesowały ją tylko narkotyki i to, jak je zdobyć.

Ni wychowała ulica. Był jednak dostatecznie mądry, by nie dołączyć do żadnego z gangów i nie pałać się złodziejskim fachem. Pragnął od swojego życia czegoś więcej..

W wieku siedemnastu lat Ni poznał Izzukiego, swojego obecnego partnera i innego życiowego rozbitka. Obaj bardzo się wspierali w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Z czasem się w sobie zakochali i tak to się potoczyło. Izzukiemu udało się skończyć studia z wyróżnieniem i otworzyć własną firmę, a Ni miał dom i rodzinę o której zawsze marzył. Obaj byli szczęśliwi i kochali się jak szaleni.

To wszystko sprawiało, że Shi tak dobrze rozumiał się ze starszym kolegą. Obaj mieli ciężko w życiu i nie mieli nikogo, kto przyszedłby im z pomocą. Musieli radzić sobie całkiem sami. No, nie całkiem, bo Ni miał teraz narzeczonego i córkę, a on… On… Tak właściwie to nadal nie miał nikogo. Ale to nie miało większego znaczenia, bo to właśnie dzięki poznaniu Ni i jego historii zaczął wierzyć, że może jeszcze wyjść na ludzi, że jego własna bajka również dobrze się skończy.

Nie wiedzieć czemu, gdy o tym pomyślał, przed jego oczami pojawiła się niewysoka postać o jasnej skórze i ustach, które tak rzadko się szczerze śmiały. O pomarańczowo-czerwonych oczach, niczym ognie piekielne i włosach koloru krwi.

Uśmiechnął się sam do siebie.

Może właśnie tak będzie wyglądała jego przyszłość. Nie mógł tego wykluczyć.

13 komentarzy:

  1. Ja także tego nie wykluczam, a nawet więcej!!! Popieram z całego serca ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Same uśmieszki, a gdyby tak półtora tekstu więcej no...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda mi się, jak w końcu minie mi ta blokada. Na razie idzie jak po brudzie.

      Usuń
  3. Uwielbiam :)
    Ski jest uparty jak osioł, ale Ash go przekona :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonamy się :)
      Dziękuję i pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  4. hej będzie dalsze rozdziały?

    OdpowiedzUsuń
  5. sorry , miało być : czy będą dalsze rozdziały ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej! Jednak, jak napisałam w poście informacyjnym, mój tata jest po poważnym wypadku, przez co na razie nie mam głowy do pisania. Od czasu do czasu wrzucam niewielkie shoty, które wcześniej napisałam, ale na coś dłuższego musicie niestety jeszcze poczekać :(
      Pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  6. Czy to opowiadanie będzie kontynuowane? ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie zawieszam żadnego z obecnie zaczętych tekstów.
      Nie wiem niestety kiedy, no i będę musiała wprowadzić poprawki, zwłaszcza po ukazaniu się ostatniego filmu z KnB.

      Usuń
  7. Hejka,
    o tak fantastycznie, Shi Twoja bajka będzie miała szczęśliwe zakończenie, tylko musisz wpuścić Akashiego ponownie do swojego życia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń