Akashi czuł
złość. I irytację. Z tym, że nie potrafił się zdecydować, czy te emocje
odnosiły się bardziej do Shi, czy do jego samego. W końcu mógł się domyślić, że
blondyn będzie dość nieufny i oporny w sprawach wspólnego mieszkania i pracy.
Mógł to
przewidzieć.
Dlaczego więc
tego nie zrobił?
- Do diabła! –
zaklął pod nosem, uderzając zaciśniętą w pięść dłonią w ławkę przed sobą, czym
wzbudził ciekawość stojącej obok grupki studentów. Zamilkli oni momentalnie i
spojrzeli w jego stronę. Zignorował ich. Jak zwykle z resztą. Nie byli warci
jego czasu i uwagi. Wszyscy bez wyjątku byli podstępnymi, bezwzględnymi
lizusami, którzy poprzez kontakt i udawanie zainteresowania jego osobą,
próbowali coś na tym ugrać.
Każda z tych
dziewczyn chciała zainteresować go swoją osobą. Oczarować swoimi wdziękami i
usidlić. A najlepiej jeszcze zaciągnąć do łóżka i z nim zaciążyć. Dzięki temu
byłyby ustawione do końca życia.
Podstępne
harpie.
Jednak brzydka
płeć wcale nie była gorsza. Wielu ze studentów próbowało się z nim zakolegować
w nadziei, że załatwi im posadę w firmie tatusia lub przedstawi komu trzeba, by
mogli zaistnieć. Jeden z nich był nawet tak bezczelny, że próbował go
pocałować, w nadziei, że ktoś zrobi im razem zdjęcie. Na szczęście wystarczyła
wypracowana już metoda ostrego, dobitnego spojrzenia i sprowadzenie delikwenta
do parteru, tak jak to kiedyś uczynił Kagamiemu w pierwszej klasie liceum.
Ach,
niezapomniane wydarzenie. Do tej pory, gdy o tym pomyślał, miał ochotę
wyszczerzyć się bezczelnie.
On, jeden z
najniższych koszykarzy, był wstanie zmrozić spojrzeniem i delikatnym naciskiem
na bark, powalić na kolana o głowę od siebie wyższego zawodnika. Bez użycia
siły. Bez żadnego wysiłku. Tak, jak przychodziło mu większość rzeczy.
No, może poza wygraniem
tamtego finału.
No i oczywiście
przekonanie Shizukiego.
- A niech to –
westchnął przeciągle, przeczesując dłonią szkarłatne kosmyki włosów, które
zaraz opadły ponownie na jego czoło i oczy.
- Jak mogłem
tego nie przewidzieć? – mruknął sam do siebie. – Jestem absolutny. Powinienem
był to przewidzieć. – mówił, nie odrywając wzroku od niewielkiej karteczki,
którą wsadził pomiędzy strony notatnika. Niby niepozorna, mała, żółta
karteczka, a miała tak wielkie znaczenie.
Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Shi.
***
Shizuki był wykończony. Najpierw
musiał biec do szkoły taki kawał i tylko cudem udało mu się wbiec do klasy
przed wejściem nauczyciela, a później jeszcze pędem do pracy. W niczym nie
pomagał fakt, że jakimś cudem zostawił inhalator u Akashiego, przez co cały
dzień czuł nieprzyjemny ucisk w piersi i ciężko mu się oddychało. Za wszelką
cenę starał się nie kasłać przy klientach, nie chcąc narobić sobie kłopotów. Ale
to nie było wcale takie łatwe. Zwłaszcza, gdy miał wrażenie, że kolejny napad kaszlu
zaraz rozsadzi mu klatkę piersiową i gardło.
- Shi, wszystko w porządku? –
zapytał Ni, wysoki brunet o czarnych oczach i wyglądzie niegrzecznego chłopca.
Był on najstarszym z pracowników kawiarni. Miał dwadzieścia siedem lat i
uśmiech, za który kobiety się zabijały. Może dlatego w weekendowe wieczory dorabiał
sobie jako host, oczarowując naiwne kobiety i umilając im czas rozmową, za co
otrzymywał nie małe pieniądze i oczywiście liczne prezenty od swoich
wielbicielek.
Shi uważał, że to nawet zabawne. Te
wszystkie kobiety wzdychające do mężczyzny z serduszkami w oczach, jęczące z
zachwytu, gdy ten teatralnie odgarniał włosy z twarzy i niemal mdlejące, gdy Ni
się do nich uśmiechnął. A najzabawniejsze było to, że Ni był stuprocentowym
gejem. Do tego zakochanym na zabój w swoim wieloletnim partnerze, z którym
wychowywał trzyletnią córeczkę.
- Shizuki? Halo! Tu ziemia! – Ni
zamachał otwartą dłonią przed oczami Shizukiego, próbując zwrócić na siebie
jego uwagę.
- Tak? – zachrypiał i zamrugał
zaskoczony, nawet nie wiedząc kiedy się zagapił. Już dawno przestał starać się
odchrząknąć i pozbyć nieprzyjemnej chrypy, bo to wywoływało tylko kolejny napad
kaszlu.
- Pytałem, czy z tobą wszystko w
porządku.
- Tak, w jak najlepszym. –
przytaknął, posyłając koledze szeroki, sztuczny uśmiech.
Tak, było w porządku, bo już za
chwilę kończyła się jego zmiana i będzie mógł choć na moment odetchnąć.
- Na pewno? Nie wyglądasz
najlepiej. – Ni zmarszczył brwi, patrząc na niego podejrzliwie.
- Tak, tak. – zaszczebiotał nerwowo,
pod czujnym spojrzeniem starszego kolegi. – Ja tylko… - zakaszlał. – Ja tylko
jestem trochę zmęczony. Do tego zostawiłem u kolegi inhalator. Trochę ciężko mi
się przez to oddycha, ale to nic z czym bym sobie wcześniej nie radził. –
machnął lekceważąco ręką, wracając do wycierania wysokich szklanek do latte.
- Domyślam się. – przytaknął
mężczyzna, nie odrywając od niego wzroku.
Shi posłał mu tym razem szczery,
choć smutny uśmiech.
Wszyscy w kawiarni wiedzieli, że Ni
miał w przeszłości naprawdę ciężko. Jego matka była prostytutką. Jedną tych
najgorszych, bo sprzedawała się tylko po to, by mieć na kolejną działkę. Miała głęboko
gdzieś swoje dziecko i to, co się z nim stanie. Interesowały ją tylko narkotyki
i to, jak je zdobyć.
Ni wychowała ulica. Był jednak
dostatecznie mądry, by nie dołączyć do żadnego z gangów i nie pałać się
złodziejskim fachem. Pragnął od swojego życia czegoś więcej..
W wieku siedemnastu lat Ni poznał
Izzukiego, swojego obecnego partnera i innego życiowego rozbitka. Obaj bardzo
się wspierali w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. Z czasem się w sobie
zakochali i tak to się potoczyło. Izzukiemu udało się skończyć studia z
wyróżnieniem i otworzyć własną firmę, a Ni miał dom i rodzinę o której zawsze
marzył. Obaj byli szczęśliwi i kochali się jak szaleni.
To wszystko sprawiało, że Shi tak
dobrze rozumiał się ze starszym kolegą. Obaj mieli ciężko w życiu i nie mieli
nikogo, kto przyszedłby im z pomocą. Musieli radzić sobie całkiem sami. No, nie
całkiem, bo Ni miał teraz narzeczonego i córkę, a on… On… Tak właściwie to
nadal nie miał nikogo. Ale to nie miało większego znaczenia, bo to właśnie
dzięki poznaniu Ni i jego historii zaczął wierzyć, że może jeszcze wyjść na
ludzi, że jego własna bajka również dobrze się skończy.
Nie wiedzieć czemu, gdy o tym
pomyślał, przed jego oczami pojawiła się niewysoka postać o jasnej skórze i
ustach, które tak rzadko się szczerze śmiały. O pomarańczowo-czerwonych oczach,
niczym ognie piekielne i włosach koloru krwi.
Uśmiechnął się sam do siebie.
Może właśnie tak będzie wyglądała
jego przyszłość. Nie mógł tego wykluczyć.
Ja także tego nie wykluczam, a nawet więcej!!! Popieram z całego serca ♡
OdpowiedzUsuń:)
Usuń:))
UsuńSame uśmieszki, a gdyby tak półtora tekstu więcej no...
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się, jak w końcu minie mi ta blokada. Na razie idzie jak po brudzie.
UsuńUwielbiam :)
OdpowiedzUsuńSki jest uparty jak osioł, ale Ash go przekona :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Przekonamy się :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam,
U-water.
hej będzie dalsze rozdziały?
OdpowiedzUsuńsorry , miało być : czy będą dalsze rozdziały ?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Jednak, jak napisałam w poście informacyjnym, mój tata jest po poważnym wypadku, przez co na razie nie mam głowy do pisania. Od czasu do czasu wrzucam niewielkie shoty, które wcześniej napisałam, ale na coś dłuższego musicie niestety jeszcze poczekać :(
UsuńPozdrawiam,
U-water.
Czy to opowiadanie będzie kontynuowane? ��
OdpowiedzUsuńTak, nie zawieszam żadnego z obecnie zaczętych tekstów.
UsuńNie wiem niestety kiedy, no i będę musiała wprowadzić poprawki, zwłaszcza po ukazaniu się ostatniego filmu z KnB.
Hejka,
OdpowiedzUsuńo tak fantastycznie, Shi Twoja bajka będzie miała szczęśliwe zakończenie, tylko musisz wpuścić Akashiego ponownie do swojego życia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia