Rozdział
11
- Jesteś pewien, że nie
powinienem zabrać więcej ubrań? Tak na wszelki wypadek? – podekscytowany Shane
kręcił się po sypialni, pakując walizkę na weekendowy wyjazd.
- Tak, jestem tego
pewien. – odpowiedział Kade, siedząc na brzegu zawalonego ubraniami łóżka. W
pokoju panował straszny bałagan. Szuflady były powysuwane, szafa szeroko
otwarta, a po podłodze i meblach walały się ubrania. Każdy postronny
obserwator, wchodząc do pokoju, powiedziałby, że doszło tu do włamania.
- Ale na pewno? Może powinienem
wziąć ze sobą jeszcze jedną koszule? A może lepiej garnitur? Sam mówiłeś, że
będzie tam jakiś bankiet. – Collen kręcił się po pokoju, przeglądając odłożone
na łóżko ubrania i zamieniając je na inne, jego zdaniem bardziej pasujące na
wyjazd.
Kade nie mógł już dłużej
patrzeć, jak jego przyjaciel, partner się denerwuje. Ze swojego miejsca
doskonale widział, jak bardzo rudzielcowi się trzęsą ręce, jak bardzo był
zdenerwowany. Nie trudno było odgadnąć, że dla Shane’a ten wyjazd nie był
kolejną ich grą, pokazem. Ten wyjazd miał dla nich duże znaczenie. Nie tylko
dlatego, że od niego mogła zależeć przyszłość Andersa, ale również ich obu.
Całość ->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz